Skocz do zawartości
Nerwica.com

Twism1

Użytkownik
  • Postów

    37
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Twism1

  1. Ja mam tak, że często mam natręctwa myślowe o moim równoległym życiu, kim byłbym teraz, co bym robił gdyby nie moja dysfunkcja, czasami to jest przerażające myśli wydają się być bardziej prawdziwe niż rzeczywistość wkoło, czasami mam głupie myśli, że być może mam schizofrenię....
  2. Witam ponownie, Jak wyżej w temacie, nie potrafię z nikim znaleźć wspólnego języka, za to ludzie potrafią ze mną (wiem, dziwne). Nieustannie czuję się samotny i wyizolowany, po prostu nie znam takiej osoby, której bym mógł w pełni zaufać i się otworzyć. Rodzice już od dawien dawna mówili mi, że jestem bardzo skryty, wręcz czasami mroczny. Znajomi twierdzili, że jestem niedostępny. Może to przyczyna tego, że nigdy nikogo nie miałem, żadnej prawdziwej sympatii. Jestem już zmęczony i zażenowany doszukiwaniem się u mnie usterek i wad, boli mnie już od tego głowa. Jakoś do tej pory nigdy nie poczułem nic do nikogo, żadnej sympatii. Ludzie wydają mi się być podejrzani, agresywni, z ukrytymi intencjami, dlatego jak najczęściej ich unikam. Boję się odrzucenia i wyśmiania, boję okropnie. Może to przyczyna mojej niskiej samooceny i zamykania się w sobie. Nawet przed psychologiem nie potrafiłem się otworzyć, nie potrafiłem nawiązać kontaktu. Boję się, że na zawsze będę skazany do egzystowania w swoim świecie. Czasami myślę sobie, że jestem psychopatą albo cierpię od dawna na jakąś chorobę psychiczną, o której bliscy mi nigdy nie powiedzieli, ukrywali przede mną. Wiem, że to brzmi jak paranoja, ale już wychodzę z siebie szukając przyczyny. Pomimo tego, że byłem raczej popularny wśród rówieśników, w moim mniemaniu nigdy nie miałem szczerych przyjaciół. Uważam się za osobę nieśmiałą, choć zdania o mnie są zupełnie odmienne, uchodzę za bardzo pewnego siebie. To mnie bardzo dziwi i doprowadza do szału. Jestem zupełnie inny niż jakim mnie widzą ludzie. Może to przez nerwicę? Wiecznie gdzieś uciekam, zamykam się ze swoimi problemami. Te rzekome ciągłe noszenie maski już nawet wykańcza moją matulę i najbliższą rodzinę. Moi rodzice się bardzo o mnie martwią, wyczuwam to, robią wszystko co mogą. Jestem tak prosty i szczery, że aż przejrzysty, dlatego boję się, że ludzie wykorzystają moje słabości i wady, wyśmieją, albo zaatakują. Wielokrotnie zawiodłem się na ludziach, których uważałem za najbliższych. Dziewczyna, w której całkowicie się zakochałem i odpłynąłem, ode mnie odeszła twierdząc, że jestem bardzo zmienny i ze sobą nie rozmawiamy. Ja widziałem to wszystko inaczej, była dla mnie ideałem, chciałem jak najlepiej. Ilekroć chciałem poruszyć z nią ten wątek, wrócić do tego tematu, zawsze kończyło się to fiaskiem, więc zaprzestałem. Od tamtej pory nawet przez myśl mi nie przeszło zaangażować się w jakikolwiek związek. Od dwóch lat jestem samotnikiem z wyboru, tułaczem. Czy jestem paranoikiem, czy czymś/kimś innym? Czy faktycznie mam zaburzoną osobowość, czy nie? Dopiero gdy znajdę osobę podobną do siebie, do której się w pełni otworzę i będę na tyle czuł się swobodny by być sobą, zaakceptuje i uwierzę w siebie, że jestem normalny. Wiem, że to brzmi jak uzależnianie swojej wartości od drugiej osoby, ale ja wiem, przeczuwam, że takie coś dałoby mi ukojenie. Aczkolwiek kto zechce chłopaka o takich kompleksach i niskiej samoocenie? W gronie kolegów, też czuję się ostatni, jak osioł. Nikt nie lubi wysłuchiwać wypocin niedoszłego wykolejeńca, więc jak mogę znaleźć kogokolwiek? Muszę najpierw 'wyzdrowieć', ale jak skoro nie znam genezy, nie wiem nic o sobie.
  3. Jak w tytule - czy Was też to wkurza? Bycie inwigilowanym i obserwowanym dla 'Waszego dobra'. Kontrola dla 'Waszego dobra'? Kto z Was miał tak naprawdę prawdziwe oparcie w rodzinie i przyjazną rękę, a nie tylko dostawał obowiązki?
  4. Twism1

    Wkurza mnie:

    Bycie dotykanym (nie w tym sensie co myślicie)ogólnie podczas rozmowy np. i uwaga moją osobą.
  5. daro963 - zupełnie jakbym czytał siebie. Ale Ty chyba nie wyobrażasz sobie jakie to ciężkie 'udawać' zdrowego przy rodzinie, żeby nie narażać ich na dodatkowy stres i nie zwracać na siebie takiej uwagi. Chciałbym wreszcie spocząć, porządnie się wyspać i wyjść z tego ścierwa. -- 25 maja 2012, 14:49 -- Co Ci mogę chłopie doradzić, zaciśnij zęby i walcz o swoją pozycję w życiu i w rodzinie, pamiętaj, że mimo wszystko Oni są z Tobą i masz wsparcie, nie daj sobie wmówić głupot, musisz wierzyć w siebie i w swoją chorobę - żeby nie zwariować i wiedzieć z czym walczysz. Powodzenia brachu.
  6. Twism1

    Wkurza mnie:

    Stres, frustracja i presja ze strony rodziny w związku z tym, że nie wiedzą co mi dolega.
  7. Ciekawa myśl, mogłabyś rozwinąć? A co z wpływem innych ludzi załóżmy mamy kontakt z wyboru bądź też nie z toksycznymi, silniejszymi, bardzo dominującymi ludźmi, praca w stresujących warunkach etc. ?
  8. Co mi dolega? Permanentna pustka i samotność, wyobcowanie i alienacja. Ciągłe poczucie izolacji nawet wśród ludzi, nawet na tym forum. Już tyle czasu upłynęło, a ja dalej nie mogę znaleźć bratniej duszy... Tak bardzo pragnę poznać czym są słowa: miłość, empatia, oparcie w drugim człowieku, każdego dnia o tym marzę.
  9. Z czystego lenistwa nie przeczytałem, prócz głównego postu, pozostałych. Czy mógłby ktoś streścić, albo po prostu mniej więcej opisać jak wygląda taka wizyta, jak przebiega sesja? Jestem zainteresowany, wybieram się już wkrótce. Moje uczucia są mieszane. Może ktoś by mnie wsparł, że jednak warto - ale właśnie - dlaczego? Jakie dokładnie daje 'narzędzia' psychoterapeuta, na czym polega rozwiązywanie problemu? Chciałbym się zawczasu dowiedzieć, by się lepiej przygotować, co z kolei przy optymistycznym założeniu dałoby lepsze rezultaty. Czekam na Wasze posty.
  10. Podbudowanie, że ludzie 'potrafią' mieć jeszcze gorzej i się bardziej dołować.
  11. leon21 - poruszyłeś bardzo istotną kwestię. Pozwolicie, że ja jeszcze dorzucę swoje przysłowiowe trzy grosze do tematu (jak zawsze). Powstają nam jeszcze jeden, a właściwie dwa dylematy warte dyskusji filozoficznych - szybki seks bez zobowiązań i wolna, platoniczna miłość. Jak teraz pogodzić te dwie rzeczy i znaleźć rozsądny, zdrowy balans? Z jednej strony my młodzi, pragnęlibyśmy korzystać z życia pełną garścią, częstokroć podsycani zazdrością względem swoich znajomych - ich liczbą partnerów/partnerek ; przygód ; doświadczeń - z drugiej zaś strony, tęsknimy, przyznajmy się w końcu sami przed sobą, za romantycznymi ideałami. Harmonia, spokój, ukojenie, relaks we dwoje gdzieś w zaciszu na łonie natury... Któż z nas tego nie pragnie?:) Zapewne każdy ma za sobą to pierwsze, nieskazitelne piękne uczucie i zarazem najboleśniejsze, które odcisnęło piętno na sercu. Niedorzecznym natomiast jest licytować się w kwestii uczuć. Kto pragnie mocniej, kto cierpiał gorzej. Było, minęło...a czeka Nas znacznie więcej... Spójrzmy wprzód, życie stoi i czeka na Nas otworem a wraz z nim ludzie, którzy Nas potrzebują i na Nas czekają... Zawsze JESTEŚMY z kimś i DZIĘKI komuś. Pomyślcie o tym. :) Miłego wieczoru kochani...
  12. Hej, Założyłem ten wątek bo uznałem, że to bardzo dobry i ciekawy temat, a więc podzielmy się wszyscy swoimi sposobami radzenia sobie z agresją. Mówi się, że śmiech i żarty są najlepszym sposobem rozładowania napięcia, problem w tym, że nie każdy ma takie poczucie humoru, bądź też jest nieśmiały. A więc macie jakieś swoje, sprawdzone sposoby? Pozdrawiam:)
  13. Twism1

    Moje życie, nie paradoks?

    Candy14 - Powiedz mi jak Ty to robisz, że żyje Ci się tak łatwo i beztrosko, że wszędzie znajdziesz od tak rozwiązanie? Może zdradzisz przepis na to?
  14. rucik19 - przeczytałem Twoją historię i mogę Ci powiedzieć, że przerabiałem to samo, identycznie... Co Ci mogę chłopie doradzić, zaciśnij zęby i walcz o swoje, pomyśl sobie, że dzięki takiemu ojcu w przyszłości będziesz bardziej asertywny i twardszy na życiowe kopniaki. Wiem, że to twarda szkoła. Przede wszystkim odnajdź swoją pasję, życiowe hobby, zajmij się czymś by pokazać ojcu, że masz SWOJE ŻYCIE. Wiadomo, że teraz jesteś od niego zależny finansowo, to Cię trzyma. Z czasem wyjdziesz z domu, pójdziesz na studia, znajdziesz pracę, ojciec w Twojej świadomości całkowicie straci swoją nadludzką postać. Musisz się uzbroić w cierpliwość, bądź pokorny ale też asertywny, musisz mieć cel, ale też plan B, bądź gotowy na wszystko. Masz teraz szkołę, szkołę życia, która później będzie Ci rzutować na Twoje życie. Wykorzystaj to i się nie zrażaj. Musisz wierzyć w siebie. Tego Ci życzę. Jak najwięcej wiary w siebie... Sam dla siebie jesteś Panem, uświadom to sobie. Uwierz mi, że ojciec chce dla Ciebie dobrze, jak najlepiej, może mu nie wychodzi, ale wiedz, że na pewno chce na Twoją korzyść. Na litość Boską, jesteś jego synem. Myślisz, że robił by specjalnie wszystko by Ci utrudniać życie? Jak będziesz starszy to zrozumiesz, jesteś jeszcze młody, wrażliwy, daj sobie czasu. Kiedyś Ty do niego przyjdziesz i będziesz mógł wybrać, czy go wesprzeć czy go zignorować, on Cię jeszcze kiedyś będzie potrzebował i doskonale zdaje sobie sprawę, że możesz go całkowicie odrzucić ze swojego życia, za jego błędy. Ojcowie stale mają ten kompleks - czy aby na pewno robią dobrze - uwierz mi. On nie robi Ci tego by Cię stłamsić, tylko dlatego że Cię kocha, ale też nie jest pewien czy postępuje słusznie. Zaakceptuj to, to Ty bądź dla niego wyrozumiały. Bycie synem też zobowiązuje, bycie synem to przywilej, bądź z tego dumny. Jesteś mężczyzną. Miej dumę na klacie.
  15. Twism1

    Moje życie, nie paradoks?

    21. Tak, oczywiście, że ze względu sytuacji finansowej i chorobowej, inaczej bym dawno się już wyniósł. Najbardziej doskwiera mi bylejaka relacja z matką, nawzajem się zatruwamy. Wina jest po mojej stronie, bo zrobiłem przesadnie dużo hałasu wokół siebie z moimi lękami, no ale nie miałem absolutnie nikogo. Teraz stale myślę, co z tym zrobić. -- 18 maja 2012, 13:40 -- U mnie w domu panuje nieco dziwna atmosfera i ciągłe napięcie. ;/
  16. Twism1

    Moje życie, nie paradoks?

    Ale obłęd słuchajcie do czego teraz doszedłem... Czytając te wszystkie swoje poprzednie wypociny, aż łapę się za głowę, że to ja pisałem... Poważnie. Przyszła mi do głowy taka myśl, że moja nieufność, rezerwa i negatywne nastawienie do otoczenia bierze się stąd, że... Od dziecka wykazywałem pewnego rodzaju 'odchyły', ale z resztą jak to dzieci, są ciekawe świata. Większość czasu spędzałem z rodzicami. Myślę, że przez cały okres dorastania rodzice mnie obserwowali i doszukiwali się u mnie objawów jakiejś choroby psychicznej, autentycznie, czasami czułem się prześladowany... Teraz po tych wszystkich zajściach, o wszystkim im powiedziałem, o lękach, o moich lekach, jak mają mnie traktować? Na chłopski rozum... Wyjdę z tego, no i co? Będzie to samo, będzie wracanie do tego tematu, grzebanie w przeszłości. Najbliższa mi rodzina choćby nie wiem co dalej będzie patrzeć na mnie jak na dziwaka, a przynajmniej ja będę mieć stale to uczucie, bo jak może mi być nie wstyd po tym wszystkim... Samo to, że będę o tym pamiętał będąc z moimi rodzicami. To jest przykre, znowu się chyba załamię...
  17. Twism1

    Moje życie, nie paradoks?

    Różnie to bywa, czasami obowiązki są ponad siły...Stark a Ciebie co nurtuje że tak spytam skoro gościsz na forum?
  18. Twism1

    Moje życie, nie paradoks?

    Problem tkwi w tym, że czas spędzam w domu z toksyczną, zaborczą, emocjonalnie niedostępną matką, sprawując rolę gospodarza, ojca jak zawsze nie ma, a jeśli już jest to znajduje pretekst, żeby się gdzieś podziać, i tak było zawsze...
  19. Twism1

    Moje życie, nie paradoks?

    Moim zdaniem na wiele rzeczy..chociazby na wlasne wybory Majacv lat 20 tez tak myslalam bo nie bylam samodzielna... teraz inni mnie moga cmoknac. Kicham na ich zdanie i robie co chce Smutne to Twoje widzenie swiata. Takie zero jedynkowe. Ludzie sa rozni... spotkalam takich ktorych wiecej na oczy nie chce widziec i takich bez ktorych zycia sobie nie wyobrazam Wiem, że smutne, dlatego widzisz, wolę zamknąć się w swoim świecie, odizolować, niż zatruwać innym życie. Z resztą znajomi też niechętnie utrzymują ze mną kontakt. Nie chcę robić z siebie ofiary, ale tak właśnie jest. Mam nadzieję, że to szaleństwo się skończy już niebawem. Sama widzisz jak jadowity teraz jestem, żal mam tylko do siebie, że moi bliscy muszą ze mną teraz przebywać. ;/
  20. Twism1

    Moje życie, nie paradoks?

    A na co mamy wpływ jak sądzisz? Całe życie jesteśmy zależni i pod wpływem innych ludzi, a każdy dąży do narzucenia swojego zdania innym. Według mnie nie istnieje empatia i zrozumienie, jako tako, są sztuczki manipulacyjne, które mają służyć zdobyciu zaufania drugiego człowieka i sprawieniu, że poczuje się komfortowo, by się otworzył. A po co? Po to żeby ten drugi mógł mieć nad tym pierwszym władzę. Ludzie to dzikie bestie, owce w przebraniu wilka, każdy czeka, żeby drugiego stłamsić, przygnieść i zjeść. Wyjdź na ulicę i się rozejrzyj. Nie udawaj, że tak nie ma, sama dobrze wiesz. Wszędzie dookoła ludzkie spojrzenia wilcze. Jeden u drugiego szuka tylko słabostek i czułych punktów, by mieć przewagę, by móc uderzyć, zaatakować. Miłość to teoria i tylko piękna idea, stworzona przez Kościół by (też chore) zdobywać władzę wśród słabszych po przez manipulację (pacyfizm). Jest tylko agresja, drapieżność, pożądanie, dominacja. Czytałaś Nietzsche'go? Nie chce nic mówić, ale chłop miał absolutną rację. Cała ta etykietka i kurtuazja jest sztuczna i wbrew ludzkiej naturze. Człowiek niczym się nie różni od zwierzęcia. Kto wygrywa w życiu? Ten kto dłużej potrafi zachować maskę i nie da się wykryć. Amen.
  21. Twism1

    Moje życie, nie paradoks?

    Witam, Powiedzcie mi jak to jest? Zawsze starałem się być dobrym kumplem i towarzyszem, zachowywałem tajemnice i udzielałem rad wszystkim, którzy potrzebowali. Byłem prawie na każde wezwanie znajomych. Starałem się znaleźć kompromis i jakieś wyjście z każdej konfliktowej sytuacji, można powiedzieć, że wielokrotnie służyłem za bezstronnego mediatora wśród przyjaciół. A teraz czym mi przyszło zapłacić? Kiedy moi znajomi imprezują i korzystają z życia pełną gębą jak należy w tym wieku ja zostałem w tyle, pominięty, wykluczony, stałem się wyrzutkiem z nerwicą, depresją, wadą serca i samotnością w czterech ścianach. Tak, ojjj tak, smutny ma żywot ten nasz internetowy koleżka pomyślicie, oj smutny, kiedy ludzie na Ziemi głodują i umierają, faktycznie... Przecież mogę do nich napisać, odezwać się, wyjść do ludzi więc w czym problem? Co za problem walczyć całe życie o tolerancję i akceptację, kiedy ludzie w krajach Trzeciego świata walczą o życie każdego dnia. Też histeryzuje i wymyśla młodzieniec zbuntowany. Pewnie w dobrej rodzinie uchowany i za dużo ma czasu, a za mało dyscypliny. Tak? Chylę czoła i czyszczę buty za przeczytanie, wybaczam też że o tym szybko zapomnicie bo już taka ludzka natura. Wiecie jaka jest najlepsza metoda by nie zwariować i utrzymać się w tym świecie? Akceptować wszystko bezwarunkowo jako normalne i dopuszczalne. Z resztą czytając to forum dochodzę do takiego wniosku. To jest wiedza objawiona. (fragment encykliki Twisma 2012-05-16)
  22. Nawet nie wiesz jak miło czytać takie słowa. W końcu ktoś zwrócił uwagę na moją obecność, na to że żyje. :) Choć się nie znamy, wyczuwam, że jesteś bardzo miłą osobą. Tak trzymaj. Oby więcej takich osób. Zawsze w to wierz! :)
  23. Candy14 skoro się już zainteresowałaś mną, to zapomnij te bohomazy, które wcześniej napisałem. Olejmy te mongolskie teorie. Otworzę się przed Tobą. Po prostu, tak strasznie doskwiera mi izolacja i samotność, że wychodzę z siebie. Obawiam się, że w tym szale nicości naprawdę mi coś odbije, zatracę się i w wyniku jakiejś sprzeczki czy niedomówienia mogę kogoś skrzywdzić, najgorsze jest, że to mogą być bliscy mi ludzie...
  24. Źle sformułowałem temat i swoje myśli (burza emocji). Przemyślałem wszystko na spokojnie i racjonalnie. Dochodzę do wniosku, że problem, które we mnie tkwi i głęboko się zakorzenił w mojej osobowości to nieśmiałość i autoagresja. Odkąd pamiętam, bardzo często, tłumiłem złe emocje w sobie, prawie zawsze, doprowadzało to do autoagresji - od masturbacji, przez narkotyki aż po samookaleczenia. Szukałem błędów i wad u siebie, nigdy u innych. Jak coś poszło źle, brałem odpowiedzialność na siebie, nigdy na innych. I masz rację, wcielałem się zawsze w rolę ofiary. Do tego stopnia tłumiłem swoje nerwy, że (najprawdopodobniej) z tego względu nabawiłem się nerwicy, nie mówiąc już o wadzie serca. Bardzo przeżyłem rozstanie z dziewczyną, zamknąłem się w sobie, nie odzywałem się do nikogo. Uciekałem gdzieś w alkohol i świat fantazji, cierpiąc i płacząc. Odrzucałem, a wręcz unikałem kontaktów ze znajomymi. Czeka mnie psychoterapia. A na chwilę obecną, skomentujcie to jakoś i pomóżcie mi jakoś z tym sobie radzić... Tu jest przyczyna moich zaburzonych relacji z płcią przeciwną i presji ze strony rówieśników...
×