Skocz do zawartości
Nerwica.com

martvchaa

Użytkownik
  • Postów

    2
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia martvchaa

  1. Witam. Jestem nowa na forum. Chcialabym sie dowiedziec jak radzicie sobie z choroba po leczeniu. Zaczelo sie to 3 lata temu. kilka stresowych sytuacji...Wieczór...musialam zawiezc moja babcie do szpitala...trudnosci z wyjazdem samochodem...pijany ojciec dracy sie, że nie potrafie jezdzic... pzrerazona babcia która "umierała", po drodze dwa listy wyskakujace przed autem...na drugi dzien egzamin na uczelni i pilnowanie kilku miesiecznego dziecka sasiadki, które bylo tak znerwicowane, że do mleka dostawało 5 kropli neospasminy - ogromnie sie darło, jakby mialo jej sie cos stac...a ja nie moglam skupic sie na nauce na bardzo wazny egzamin...Polozylam sie do łózka...i zaczeło sie!!!! Wiercilam sie..nie mogłam spac...raz bylo mi duszno...za chwile max zimno...w koncu zaczelo mnie trzasc...chodzilam jak galareta...poszłam do mamy i mowie, ze sie trzese....byłam blada...prosilam zeby zadzwonila po pogotowie....okropnie ryczace dziecko w koncu zasnelo...a ja siedzialam w drzwiach (lato, 12 w nocy) przykryta kocem i nie wiedzialam co mi jest....Pogotowie nie moglo do mnie przyjechac, poniewaz mieli wazniejsze sprawy...dyzurujacy lekarz powiedzial, że mama ma mnie złapac za reke i uspokoic!!! Uratowalo mnie wtedy lekarstwo dziecka - neospasmina...wzielam 2 lyzeczki...jakos zasnelam...na drugi dzien czulam sie bardzo zle...nerwy..chcialo mi sie plakac...wieczorem znowu mnie zlapało...cieplo/zimno..strach...ze dostane zawału serca...mama obdzwonila kilku lekarzy...zgodzila sie przyjac mnie jedna...pani neurolog...przepisala jakies leki na nerwy...dodatkowo cos ziolowego i kazala pojsc na psychoterapie...skoczylam brac lek po paru dniach - nie pamietam nazwy :/ i ktoregos pieknego wieczora zlapało mnie znowu....zaiezli mnie na pogotowie, gdzie przyjal mnie 80 letni lekarz twierdzacy ze jak kiedys sie cos takiego dzialo to babcie sie mokrymi scierami waliły!!!! moja mama pracujaca w szpitalu ublagala żebym została na noc poniewaz akurat miala nocke i chciala zebym była blisko niej...zrobiono mi ekg serca i szanowna pani doktor wraz z pielegniarka patrzyly na mnie jak na jakas idiotke!!! krecily glowami i twierdzily ze na nerwowa to ja nie wygladam!!! dostałam jakas kroplowke na uspokojenie i kolejnego dnia bylo oki. W końcu postanowilam zapisac sie do psychiatry...do dzis nie moge sie pogodzic czemu mi sie to przytrafilo dostałam Coaxil - 3 razy dziennie. Cos tam pomagalo...chodzilam na psychoterapie...po kilkunastu spotkaniach ja zakonczylam bo szanowna pani psycholog nie wiedziala jak mi pomóc!!! poszłam do innej- 3 spotkania i czulam sie jak nowo narodzona!! objawy jakie mialam to napady leku ze cos mi sie stanie itd...potem pojawila sie nerwica mysli - tzn. non stop w myslach mialam jakies piosenki...non sop...nie moglam opanowac mysli..takie natrectwa....co do muzyki :/ lekarz wtedy mnie prowadzacy nie wyjasnil mi co to za choroba...co to jest...wchodzilam tylko do gabinetu na 3 minuty po kolejna recepte coaxil....po jakims czasie przestalam go brac i lekarz polecil mi setaloft!! długo czulam sie dobrze...odstawiłam go...i po kilku miesiacach jakis 4,5 zaczelam brac z powrotem :/ z tym,że dostałam takiego napadu leków, że to nieporozumienie....myslalam ze zwariuje, ze cos mi sie stanie, nie moglam znalezc miejsca, biegalam po domu...przyjela mnie inna pani doktor i pozostalam u niej na leczeniu...Taki objaw mogl byc od tego, że odrazy siegnelam po cala tabletke leku a nie stopniowo... opowiedziala mi co to za choroba..jak z nia walczyc itp... bylam zadowolona!! w koncu wiedzialam na czym stoje!!! Na lek dodatkowo dostalam XANAX...wzielam moze z 5 tabletek na poczatku leczenia...poszlam znowu na psychoterapie i trafila sie taka psycholog, ze nie mowila mi nic..siedziala glupio sie patrzyla i podsmiechiwala...pochodzilam kilkanascie razy,...nie wiem...8,9...i przerwalam twierdzac ze nie ma sensu, bo ona mi nic nie pomaga... 0 tematu o chorobie tylko co u mnie i co u mnie.... mialam tez depresje..brak pracy...siedzenie w domu....bralam caly czas SETALOFT - bylo roznie raz dobrze, raz źle... ale jakos dawałam radę... na poczatku brania lekow tez jazdy- że zwariuje, komus cos zrobie, sobie, ze widze gdzies krew...- efekt na poczatku brania lekow...i pozniej roznie...ale juz bez hardcorowych napadów leku...teraz juz nie biore od 1.5 miesiac...i to wszystko nieraz wraca tzn. nie mam silnych napadow leku...tylko...uczucie ciezkiej głowy, jakies dziwne cisnienie w uszach, nachodza mnie jakies głpie mysli, nieraz tez problem z natretna muzyka i najgorsze...ze zwariuje...takie po prostu mysli...2 razy zdarzylo mi sie trzas..przez chwilke.. jak zaczynaja sie mysli staram sie cos robic...walczyc z nimi...i zaraz przechodzą...moge sie pochwalic :) umiem nad tym panowac, ale nie do konca...nie chce znowu wracac do tabletek mam prace, bardzo odpowiedzialna - nie chce jej stracic. Poszlam a studia mgr...chce je skonczyc! Chce zyc!! Zyc normalnie!! Ale czy dlugo wytrzymam..czy dalej bede sobie radzila z tym wszystkim..? Ciekawi mnie jak to bylo u Was? Jak skonczyliscie z tym raz na zawsze?? Przepraszam jesli zawile pisałam..ciezko jest to opisac nieraz w słowach...uff...zrobilo mi sie lepiej :) mam nadzieje, ze komus tez troszkę pomogłam :) można nauczyc sie walczyc z tym...trzeba tylko siły...i mam nadzieje,że mi jej też wystarczy..napiszcie szczesciarze jak to u Was było?? Pozdrawiam gorąco :*
  2. martvchaa

    Witam :)

    Bardzo często wchodzilam na owe forum. Dzięki temu czulam sie lepiej. Dziś postanowilam się zalogować. może i ja komuś chociaż troszke pomogę..tak samo jak inni mi :) Pozdrawiam
×