Skocz do zawartości
Nerwica.com

BadCat

Użytkownik
  • Postów

    3
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez BadCat

  1. Ależ przynajmniej ja nie mówię, że niczego nie da się zmienić. Nie wiem tylko JAK to zrobić.
  2. Dziękuję wam wszystkim za odpowiedzi, za moją pierwszą przepraszam. Z tym, że nie bardzo wiem co mam z tym robić. Są dni, gdy jest lepiej, są dni gdy jest naprawdę źle. Rodzice nic nie wiedzą, boję się ich reakcji. Do pedagoga? Nie wiem jak, po prostu wejść, powiedzieć 'Dzień dobry, mam problem?', jestem zbyt nieśmiała na takie rzeczy. Co do pakowania się w to bagno, ja już nie mogę z niego wyjść. Nastrój coraz gorszy, nie wiem jak to będzie dzisiaj.
  3. Cześć Wam. Mam 15 lat, a to, co sobie robię mnie przeraża. Od 11 roku życia tnę się. Kiedyś szkłem, wszystkim innym, łącznie z własnymi paznokciami. Już nawet nie pamiętam powodu dla którego zaczęłam to robić tak wcześnie. Teraz, może według większości nadal mieć go nie powinnam/nie mam. A jednak, trochę inaczej. Wychodzi na to, że to trwa już 4 lata, w ciągu tych lat miałam kilka kilkumiesięcznych przerw, po 3/4 miesiące. Potem wracałam. Ale teraz jest na prawdę strasznie, od kilku tygodni robię to praktycznie codziennie. Żyletką, głęboko. Po prostu jak czuję, że krew płynie mi po rękach, to wszystko odpływa. Do rana. Rano budzę się w zakrwawionym łóżku z jeszcze gorzej wyglądającą ręką. A jaki jest powód? Nie wiem co to jest miłość, duma, uczucie bycia kochanym i potrzebnym. Mimo tego, że rodzice nie są patologicznymi potworami, starają się kochać, ja tego nie czuję. Tak samo boli mnie to, że nigdy nie usłyszałam od nich 'kocham cię, jestem z ciebie dumny'. Co do miłości, wynalazłam sobie pewną osobę, tylko dzięki niej jeszcze tutaj jestem. Gdyby nie ona, nie miałabym żadnego problemu z opuszczeniem tego padołu łez. Mimo tego, że miłość jest platoniczna... To jakoś mi pomaga, trzyma mnie przy życiu. Powodów poza tym, jest mnóstwo. Chociażby ten, że jestem po prostu inna, ta smutna, szara, nijaka, nie paląca, nie pijąca. W szkole jestem kimś w rodzaju psychologa, każdy przychodzi do mnie, żali się. A kiedy ja potrzebuję pomocy, nie ma nikogo, ani jednej osoby. Czuję się opuszczona, przez resztę rodziny, która mnie nienawidzi, przez znajomych, których de facto nie mam, przez świat. Nie wiem co mam ze sobą robić, gdybym miała wypisać tu wszystko, co mnie boli, nie starczyłoby mi limitu znaków, którego nie ma. Cięcie się jest jedyną rzeczą, która pomaga w jakikolwiek sposób. Poza tym, widok krwi bardzo mnie uspokaja, pociesza. Oprócz tego, nie jem praktycznie nic, jeśli trafi się jakiś posiłek na tydzień, to jest dobrze. Nie wiem, czy komukolwiek chciało się czytać moje wypociny, a jeśli tak, to czy nie uznał mnie przypadkiem za biedne, głupie dziecko, ale cóż...
×