Skocz do zawartości
Nerwica.com

may92

Użytkownik
  • Postów

    1
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez may92

  1. may92

    Depresja objawy

    Witajcie. Długo się zastanawiałam, czy napisać. Ale jednak postanowiłam, że może spróbuję. Ostatnio, moja mama zaproponowała mi wizytę u psychologa. Ale waham się... Mam niespełna 20 lat. I zupełnie inaczej wyobrażałam sobie swoje życie. Mieszkam z mamą i z bratem. Mój ojciec jest złym człowiekiem, półtora roku temu po kilkukrotnych interwencjach policji, otrzymał zakaz zbliżania się do nas. Niedawno zakończyła się sprawa w sądzie za znęcanie się nad rodziną, w której został uznany za winnego, ale... cofnięto mu zakaz zbliżania się. Co jakiś czas, pojawia się u nas pod domem i zachowuje się dość agresywnie. Mam wrażenie, że dorobiłam się już jakiejś obsesji - ciągle się boję, słyszę coś, stoję z latarką przy oknie, bo mam wrażenie, że on tam stoi, zamykam się na wszystkie spusty, nie odbieram telefonu stacjonarnego (bo nie wiem, kto dzwoni). Z tym wszystkim, związane jest także mnóstwo innych problemów. Muszę sama na siebie zarobić, bo mojej mamie jest ciężko samej utrzymać dom. Takim oto sposobem, studiuję dziennie i pracuję. Nie mam na nic czasu, a kiedy wracam do domu, jestem zmęczona, zniechęcona, z bolącą głową i kręgosłupem, więc albo się kładę, albo bezsensownie siedzę aż nadejdzie czas spania. Nie zaliczyłam jednego przedmiotu na studiach, co uderzyło strasznie w moje poczucie wartości, bo sądziłam, że potrafię sobie poradzić ze wszystkim. Po prostu, nie potrafię się zmusić do jakiejkolwiek roboty. Do pracy chodzę, bo muszę. Na zajęcia chodzę, ale nie przygotowywuję się do nich, nie mam ochoty się uczyć. Wolę się popłakać, że nie dam rady niż zabrać się za to. Z nikim się nie spotykam, bo... w liceum straciłam wszystkich przyjaciół, znajomych. Od zawsze, miałam problemy z ludźmi, zawsze byłam na straconej pozycji. Zaufałam komuś, a później dostawałam po tyłku i kolejna, a potem kolejna osoba mnie opuszczała. Otrzymywałam nawet walentynki z trupimi czaszkami. W końcu, znalazłam dwie (uważałam, że...) wspaniałe przyjaciółki, później dołączyła do nas trzecia i zaczęło się sypać, po dwóch latach obłudy, ludzie zaczęli mi mówić, żebym na nie uważała, bo źle mi życzą, bo ciągle mówią o mnie złe rzeczy. Więc odcięłam się, bez słowa. Unikałam ich, bo nie miałam odwagi zapytać, co ze mną jest nie tak (chyba bałam się odpowiedzi). Następnie, wpadłam w szpony kolejnych dwóch "koleżanek", co skończyło się tak samo, tylko znacznie szybciej. Przed maturą przez dwa miesiące, nie chodziłam do szkoły. Cudem ją zdałam. W wakacje wyjechałam na dwa miesiące opiekować się dziećmi w Anglii i jak wróciłam, to nie było już nikogo, z kim mogłabym pogadać. Jedynie moja mama, brat, jego dziewczyna i mój chłopak (z którym też mi się nie układa). Ale wczoraj zaczęłam się zastanawiać, czy warto byłoby odnowić kontakt z kimkolwiek. I uznałam, że... nie chcę. Pomimo tego, że kolejny piątek wieczorem, siedzę sama i rozkminiam, to nie mam ochoty wziąć do ręki telefonu i napisać do kogokolwiek. Moja mama po tym wszystkim, co spotkało ją ze strony mojego ojca, wielokrotne przeprowadzki, awantury, ucieczki z domu, rękoczyny, sama udała się do psychologa i po kilkunastomiesięcznej terapii, mam wrażenie, że jest znacznie silniejszą kobietą. A ja siedzę przed komputerem ze łzami w oczach, bo dawno nikomu nie opowiedziałam o swoim życiu. Pozdrawiam, Klaudia
×