Czuje się strasznie źle- sama nie wiem, dlaczego. Już nie miałam ataków dłuższy czas, teraz miałam taki okropny lęk, że nie chciało mi się żyć i bałam się, że odbiorę sobie życie. Najgorsza jest ta huśtawka nastrojów- kiedy jestem zajęta, myślę, że już wszystko jest okej, a kiedy wracam do domu to to wszystko znowu się nasila, wydaje mi się cały czas, że jestem chora psychicznie- mam natrętne myśli, wszystko analizuję, mam dosyć swojego chłopaka i drażni mnie wręcz jego obecność. Jak już wcześniej wspominałam, kiedy jestem zajęta żyję w miarę normalnie, zachowuje się jak każdy inny, ale coś rozwala mnie od środka, wszystko mnie denerwuje, nie mam już siły, chce mi się wyć a nie mogę, bo mama w domu, poza tym obiecała mi pomoc z moim stanem, a ciągnie się to już od lipca(raz bywało lepiej, raz gorzej). Boje się, że to może być coś innego niż nerwica, historia moich ataków jest niestety długa, ale dziś czuje się tak podle, że nie mam siły i nie wiem co mam z tym zrobić. Już na uczelni myślałam, że jestem trochę weselsza, ale to znowu wraca i za cholerę nie wiem, co to jest... Przechodziłam już wszystkie lęki- wstręt do alkoholu, strach przed upiciem się, zapachem marihuany, wyjściem z domu, strach przed śmiercią, kołatanie serca, trochę z nich minęło, ale wciąż pojawiają się nowe i to się nawarstwia, nawarstwia... Nie radzę sobie, boję sie brać leki, bo uzależniają, jestem taka młoda a jestem psychicznym wrakiem- to dobija mnie najbardziej, chciałabym, żeby ktoś mi odpisał, może doradził, czy najpierw mam wybrać się do psychiatry, czy do psychologa?