Witam. Piszę tu, bo już nie daję sobie rady sama ze sobą... Nie wiem co sie ze mną dzieje. Zawsze byłam nerwową osobą i raczej wybuchową, ale od dnia porodu coś jest nie tak. Urodziłam córkę 2 lata temu. Pierwsze tygodnie to był jakiś koszmar. Ciągle płakałam. Może było to spowodowane też tym, że nie mogłam poczuć się swobodnie matką, gdyż mieszkam z teściami, którzy są bardzo wymagający względem mnie. Zaczęłam ich nienawidzić nawet. Nie potrafiłam ciesszyć się macierzyństwem. Chociaż napady płaczu minęły same, ze mną jest coraz gorzej. Na wszystko reaguję nerwowo, jestem chodzącą tykającą bombą zegarową, która co chwilę wybucha. Wszystko mnie drażni. Kiedy sie bardzo zdenerwuje potrafię tak uderzyć ręką w ścianę lub po prostu w swoją nogę, że mam siniaki. Potem mam wyrzuty, ale za chwilę znów wybucham. Nie panuję nad tym! Kiedy zaczęłam krzyczeć (ba, wydzierać się) na córkę postanowiłam tu napisać. Nie chcę być matką, którą znienawidzi, bo kocham ją całym sercem... Co mi jest? Gdzie udać się po pomoc? Z fizycznych objawów ostatnio towarzyszą mi duszności, ale może to tylko od papierosów? proszę o pomoc...
