witaj
nie wiem czy to cie pocieszy, ale ja mialam tak samo. koniec koncow zaczelam wagarowac, zawalac kolejne przedmioty az w koncu calkiem rzucilam szkole, od nastepnego roku natomiast poszlam do liceum dla doroslych, do szkoly zaocznej... wszyscy mi powtarzali, ze popelniam blad, ale nie widzialam innego wyjscia (przechodzilam wtedy przez najgorszy okres w moim zyciu, wszystko, doslownie wszystko mi sie rozsypalo lub sama pozwolilam temu sie rozsypac i nie bylam w stanie temu zapobiec).
w tej zaocznej szkole bylo lepiej o tyle, ze koszmar nie powtarzal sie codziennie, ale 'tylko' co dwa tygodnie podczas zjazdow. mature zdalam, teraz chodze do studium, na nic innego mnie psychicznie nie stac. wlasciwie chodze tam tylko dlatego, ze cos trzeba robic...
nie polecam ci oczywiscie rzucac szkoly, caly ten proces to kolejne pieklo przez ktore JAKOS udalo mi sie przebrnac. nie wiem natomiast co ci poradzic, bo sama nadal zmagam sie z problemem bycia obcą i samotną...
moze ktos inny nam cos doradzi