Ze mną dziewczyna zerwała w pażdzierniku (zwiazek trwał ponad 3 lata), własciwie trudno to nazwac zerwaniem rozstaliśmy sie w kulturalny sposób. Miłość wygasła, wypaliła się przynajmniej tak wtedy to rozumiałem. Po rozstaniu utrzymywałem z nią nadal kontakt ale sie nie spotykalismy. W styczniu poznałem inna dziewczynę zaiskrzyło, postanowilismy być razem. W nowym związku było(jest) zupełnie inaczej, wiec zacząłem tesknić za moją byłą, zaczynało mi jej brakować, zrozumiałem ze to ja byłem winny temu ze odeszła. Nagle pewnego dnia (marzec) zobaczyłem jej opis na gg, w którym pisała ze kogos bardzo kocha. Postanowiłem do niej napisac i to był mój zyciowy błąd. Dowiedziałem sie że wychodzi za mąż. Scieło mnie z nóg, nagle świat sie zawalił. Bedąc z inną dziewczyną zacząłem myslec bez przerwy o byłej, żałosne ale prawdziwe. Przypominały mi sie chwile spędzone razem, te wszystkie dobre moment, to jaka była dla mnie kochana. Coś we mnie pękło i zadzwoniłem do niej, błagając, żebrając żeby wróciła. Tego jeszzce bardziej żałuje bo cały czas jestem w związku z inną dzewczyną. Pozniej zrozumiałem że moja była jest juz po słowie z innym i że nie moge jej niszczyc związku, zerwałem z nią kontakt. Jednak zdrada pozostała. Wszystko straciło sens, system wartosci którymi sie kierowałem legł w gruzach, wpadłem w depresje czuje sie strasznie.