Skocz do zawartości
Nerwica.com

klementynka

Użytkownik
  • Postów

    16
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez klementynka

  1. hm, ja bym nie rezygnowała. Ale to wszystko zależy od Ciebie. Jeśli nie będzie w Tobie żadnych chęci to terapeuta choćby na głowie stanął to nie da rady nic zdziałać. chcieć to ja bym chciała, ale nie mam siły (?), motywacji (?), boję się tego wszystkiego (?)
  2. nie mówiłam. Nie jestem z nią w aż tak "bliskiej" relacji, żeby takie rzeczy opowiadać. Nie umiem się przemóc. Chyba jej powiem, że nie chcę tej terapii. Nie umiem... ja wiem, że to początek i wogóle ale nie umiem dać sobie szansy, bo na nic nie zasługuje, nie miałam złego życia chodze na psychodynamiczną, moze na forum nie będę pisać do kogo
  3. dziękuję. że ktoś się jeszcze 2 strony wstecz mną zainteresował. Boję się, że terapeutka wyrzuci mi, że jestem zła, odpychająca, nic dziwnego, ze nie mam kontaktów bliższych z ludźmi. Boję się, że powtórzy to co słyszałam przez XXXXX lat swojego życia od najbliższych. I boję się, że powie mi tak samo, że po prostu skoro ja jestem ta zła to nie mam co szukać przyczyn swojego zachowania. Boję się jej, mam wrażenie, że robi mi na złość swoimi zachowaniami. Nie chodzi o to, że ona jest nie dla mnie.. Tylko o to, ze ja nie jestem zdolna do jakiejkolwiek relacji. * przepraszam- kopiowanie źle mi idzie :/
  4. klemenynka, już chciałam Ci odpisać odnosząc się do poszczególnych postów i zdań, ale doszłam do wniosku, że o wiele lepiej, jak będziesz o tym rozmawiać ze swoją terapeutką. Poza tym już bardzo dużo wiesz o sobie i "zdrowych przekonaniach" - po prostu daj sobie czas i troszeczkę wiary. Z taką samoświadomością jak masz jesteś na dobrej drodze do zmiany, really. a z pozycji terapeuty, mogę Cię zapewnić, że - mimo iż to niełatwe - gdyby Twoja terapeutka uznawała Cię za "beznadziejny przypadek", albo taki, z którym sobie nie poradzi, odesłałaby Cię do kogoś innego. ot, co :) więc nie martw się o nią jak beznadziejny, to nie wysyłałaby do nikogo. Przepraszam, że tak ciągle Was neguję. Kurde po prostu nie wierzę
  5. Niektórzy chodzą na terapie latami a Ty po miesiącu myślisz, że nic się nie zmieni. Początki są zawsze ciężkie, jest nawet ciężej niż przed terapią, ale trzeba też od siebie coś dawać na terapi, żeby coś dostać w zamian. Nie zniechęcaj się jeśli na razie nie potrafisz sobie wyobrazić, że może się coś zmienić, chodź na terapie, rozmawiaj w miarę swoich możliwości, pracuj nad sobą a z czasem dostrzeżesz minimalne zmiany. Im dłużej będziesz uczęszczać na terapię tym będzie łatwiej Ci rozmiawiać i więcej postepów będziesz robić. Miesiąc to, że tak powiem, nawet nie początek jeszcze. Dzięki wielkie. Domyślam się, że możesz mieć rację- tak powinno być, tylko widzisz.. ciężko kurde ciężko..
  6. nie wiem jak wierzyć mam w to, że ona mi pomoże. nie potrafię myśleć kategorią, że coś się zmieni. Ja wiem, to dopiero miesiąc terapii. Ale wiem jak to wygląda- już chodziłam na terapię.. -- 01 kwi 2012, 18:46 -- Ja wiedziałam ze strony www psychoterapeutki, że pracuje w nurcie psychodynamicznym.
  7. chyba trzeba wiedzieć czego się oczekuje? * co tam ja. Nie moge słuchać jak mi mówi, że nie wszystko złe jest przeze mnie, że nie dostrzegam ze ktoś może być i dobry i zły jednocześnie.. etc. Czytałam o tym, teoretycznie wiem, nie musi mi tłumaczyć.. Ja po prostu w to nie wierzę. Tak jak mi mówiła, że ona jest dla mnie przez te 50 min, że to jest mój czas. Wiem, że uczyła się tego, tylko ja w to nie wierzę beznadziejny przypadek
  8. to nie jest jej wina, że nie mówię. Nie jest też tak, że nie "zachaęca" do rozmowy. Jak na psychodynamiczna pyta baaaaardzo dużo. ja nie wiem czy nie umiem, czy nie chcę, czy nie wiem, czy nie pamiętam.. jak idiotka sie czuje. Niby chce pomocy a sama sobie ja uniemożliwiam i teraz tak: po co mam marnować jej czas? tak fajnie jest brać pieniądze za męczarnię z kimś? myślę, że byłaby w stanie zrezygnować z tego dbając o siebie. po co przeze mnie ma się nudzić? dlaczego jej się trafił ktoś taki jak ja, a jej koleżanka za ścianą ma o wiele bardziej rozwojowe rozmowy z pacjentami ( czasem slychac jak sie smieja) nie spodziewam się niczego. Czuje sie, że zwyczajnie jestem jej zbędna, może nawet ciężarem. Mam 25 lat i nic nie umiem.. chciałam dać sobie 3 szansę. I wychodzi jak zawsze.. ;( ryczeć mi sie chce.
  9. jedyne co umiem to przytakiwać jej ( bo faktycznie uważam tak) jak ona coś mówi. te jej myśli są takie trafne...
  10. Byłam wczoraj znowu u terapeutki. To jest najcięższe 50 min w tygodniu. Mam wrazenie, że jej przeszkadzam
  11. Dziękuję Wam za rady i wskazówki. byłam u niej we wtorek, wydawała się być taka ludzka. ustaliła kontrakt, powiedziała kiedy płacę a kiedy nie, czego nie mogę w czasie spotkania ( jeść, rozmawiać przez telefon i wychodzić do łazienki), nie powiedziała ile to ma trwać, nie wspominała nic. Potem zaczęła drążyć, pytać o różne rzeczy, wyskoczyła nagle coś o bajkach i temat zszedł na moją mamę.. Dużo razy jej zaprzeczałam jak coś mówiła, że aż skomentowała to. ciężko mi tam bardzo
  12. właśnie boję się.. tylko jak zapyta czego, to mam powiedzieć, że nie wiem? Myślałam, że teraz, gdy to w zasadzie druga terapia będzie mi łatwiej... wiem, że to początek itp., ale to wogóle mnie nie uspokaja. Marnuje te 50 min, które ona mi poświęca. Powiedziałam, że nie pamiętam zbyt dużo, że nie wiem czegoś.. pomóżcie mi
  13. Boże to ja nie wiem czy dobrze robię.. chyba zrezygnuję póki nie jest za późno. To co ona odbiera jako opór dla mnie się równa tym, że nie mam ani jednej myśli w głowie albo mam ich tyle, ze ani jednej nie umiem wyłapać. Nie nadaję się nawet na terapie... to jak moge sobie pomóc?
  14. Dziękuję Ci za odpowiedź. Wiesz.. tu nie chodzi o to, że nie chcę mówić, tylko o to że nie potrafię. Nie potrzebuję emocjonalnego związania się z nią. Poszłam na tą terapię czytając jedynie o nieświdomości, klaryfikacji, interpretacji.. nie wiedziałam że to aż tak trudne, że ona nie pomaga..
  15. Witam jestem tu nowa ;-) nie wiem czy w dobrym miejscu umieszczam wątek- proszę o wybaczenie jeśli już gdzies był etc. Więc tak: rozpoczęłam psychoterapię psychodynamiczną. Jestem po 3 spotkaniach i mam pytanie do osób, które korzystają z takiej czy: a) również nie spisywały kontraktu z terapeuta, nie rozmawiali za długo o nim ( z rozmowy szlo wywnioskować że takie są warunki) b) czy wasz terapeuta również mówi wam że nie będzie tak, że on ciągle będzie mówić? martwi mnie to trochę, ponieważ, fakt ta kobieta pyta etc, ale jej aktywność jest minimalna. Moja jeszcze mniejsza... jak pytała co by mi ułatwiło kontakt to powiedziałam, zeby chociaz na początku mi pomogła, a potem moze jakoś pójdzie... wogóle jak taki terapeuta się zachowuje? można do niego pisać maile między sesjami? wcześniej byłam na innej i tamta kobieta była przeciwieństwem tej i nie wiem wogóle co mam robić i myśleć i czy wchodzić w to głębiej... pozdrawiam. m.
×