Witam.
Nie wiem już sam co ze sobą zrobić. Jestem osobą skrajnie samotną która poza kilkoma godzinami w pracy ( rowniez praktycznie samotnej) nigdzie nie wychodzi.
Choruje na depresję lecz po leczeni ustapila ona w znacznym stopniu. Mialem rowniez podejrzenie nerwicy lękowej.
Problem w tym ,że od jakiegoś czasu ( rok moze nawet dwa ) pojawily sie kolejne objawy ktore zczely rosnac na sile z każdym dniem. Wachania nastrojów, uczucie doła oraz derealizacji jest bardzo częste. Od jakiegos czasu zacząłem mieć też urojenia, cały czas wydaje mi się iz ludzie naokolo mnie przygladaja mi sie, kazdy smiech czy glosniejsza rozmowe interpretuję jako skierowaną przeciwko mnie. Urywki rozmów niekiedy również ( mimo iz nie slysze ich tresci) uwazam za probe wysmiania bądz chociaz rozmowy na moj temat - w negatywnym tego slowa znaczeniu. Uczucie niepewnosci jest ogromne. Caly czas jestem w stanie niepewnosci, caly czas przegladam sie w w telefonie czy nie wygladam dziwnie, czy nie jestem brudny doszukujac sie powodu dla ktorego jestem w centrum zainteresowania ludzi...
Objawy te nasilają się w cyklach. Trwa to ok 2tyg. gdy objawy sa szczegolnie intensywne. Dochodzi wtedy do kolejnych "nienormalnych " stanów. Przyklad - idac ulica widze katem oka osoby przygladajace mi sie z balkonu - po obroceniu sie w strone balkonu, nikogo tam nie bylo. Podobnie sytuacja wyglada z autami ktore widac ale "nie istnieja " gdy sie przyjrze. Dochodzi tez iz zwykle dźwieki otoczenia interpretuje jako wolanie mnie po imieniu.
Sam juz nie wiem co robic i co mi dolega... najblizszy termin do psychiatry mam ustalony na poczatek maja...