generalnie nie wiem od czego zacząć. Sam fakt że wyszukałem w google to forum daje mi do zrozumienia że coś jest nie tak.
Ale do rzeczy. Życie mam ułożone. Dobra praca, narzeczona, studia na ukończeniu, żadnych większych problemów.
Pod koniec roku założyłem własną firmę, która w jakiś tam sposób miała łączyć się z tym z co lubię.
Od grudnia życie wygląda tak:
7 rano pobudka, 8 w pracy, 17-18 wyjazd z pracy do domu... obiadokolacja i zabieranie się za firmę.
Trochę pracy i o 2-3 w nocy spać.
Nie ukrywam że z czasem mi to wszystko zbrzydło, ale biorąc pod uwagę pewne koneksje w starej pracy oraz fakt że moja nowa działalność mnie fascynuje jakoś nie potrafię się z ani jednym ani drugim pożegnać.
Wszystko było extra do końcówki lutego. Zbliżał mi się upragniony tygodniowy urlop aż tu nagle boom. Zero chęci do życia, bycia, istnienia i czegokolwiek. urlop na żądanie dwudniowy i leżenie w łóżku. Rodzina i narzeczona próbowali mnie jakoś ogarnąć, ale się nie dało.
W dzień wyjazdu nagle wróciło mi życie. Pojechałem na urlop, tam trochę odpocząłem. Wczoraj wróciłem i dzisiaj czuję się jak przed urlopem.
Zawsze byłem mega energiczny, optymistycznie nastawiony do świata. A teraz nie chce mi się nic. Kompletnie nic.
Zacząłem się zastanawiać czy nie mam jakichś zaburzeń psychicznych lub depresji. Nie wiem jak się z tego wyplątać. Sam siebie nie poznaje...