W tym roku w sierpniu skonczę 23 lata, w poblizu terminu moich urodzin mam termin porodu , którego panicznie się boję . W ubiegłym roku roku poroniłam ciążę.... W obecnej na samym początku myślałam ...ze bedzie to samo ...kiedy trafiłam do szpitala w 3 miesiacy w drodze do szpitala widzialam juz jak znowu bedą robić mi łyżeczkowanie ...kiedy dowiedziałam sie ,ze to tylko niewielki krwiak bylam niesamowicie szczesliwa ...teraz zaczęlam nakręcać sie co pojdzie nie tak skoro nie poronilam... boję się ,że umrę przy porodzie , że nigdy nie zobaczę mojego dziecka , a mąż nie poradzi sobie sam z jego wychowaniem ...Wiem ,że ludzie mogą patrzec na mnie jak na idiotkę ,co cos sobie wmawia...bo przecież w tych czasach żadna kobieta niby nie umiera przy porodzie ...a ja sie panicznie boję ... boję się komplikacji , tego ,że cos pojdzie nie tak np. że dostanę krwotoku ,ktorego nikt nie opanuje .... wiem ,że nikt mnie nie rozumie w otoczeniu i że nie mam z kim porozmawiać o swoim lęku, bo wszystkie kobiety jakie znam ..miały ,że tak powiem ksiązkowe porody ,wiec co one mogą mi powiedzieć o takim strachu ... dodatkowo nakręca mnie trudny poród mojej matki ,która mowila ze moglaby miec 10 dzieci , byle tylko nie musiała ich rodzić ...dlatego miała tylko mnie ... gdy zapytałam jej co zrobiłaby gdybym była w ciąży ...to najpierw powiedziała do mnie ...jak przeżyjesz poród to potem pomyślę, ale może lepiej zostaw je w szpitalu ,bo po co ci dziecko ,to tylko problemy ... w nocy budzę się ,bo widze sie w trumnie ,albo sale porodową i pełno krwi ... nakręcam sie opowieściami o kobietach,które bez żadnych przyczyn po prostu zmarły przy porodzie ...a ja już widzę ...ze to ja będę następna ..nie przemawia do mnie ,że to dzieje sie 7-8 razy na 100 000 porodów ..po prostu ja mam wyobrażenie ...ze za długo jest dobrze i coś sie musi stać ,bo przecież nie mogę być wiecznie szczęsliwa ...