Cześć. Czytając Wasze posty, moje problemy wydają się bardzo małe. Ale spróbuje.
Jak widać po nicku nie na leże do najmłodszych osób. Jestem mężatką od jakiś 19-stu lat , mamą trzech córek w wieku 18,15 i 9 lat. Ktoś spyta i o co jej chodzi ma wszystko. Niestety tak nie jest. Mąż od jakiegoś roku jest z zagranicą oczywiście z małymi przerwami. Cały dom na mojej głowie, co z tego , że rozmawiamy codziennie przez skype, to nie załatwi sprawy. Kłopoty ciągną się za kłopotami, finansowe, z dziewczynami, nie radze sobie z tym wszystkim, mam tego już dosyć. Mąż powtarza , że będzie lepiej ja się pytam kiedy, odpowiada kiedyś -pózniej. A co z samotnością. Można powiedzieć niech zjedzie , nie ma takiej opcji , ja nie pojadę z dziećmi do niego bo dzieci nie chcą, a one są najważniejsze. On oczywiście tego nie rozumie a ja czuje się bezradna. Co raz częściej płacze, siedzę w ciemnościach do godzin rannych patrząc bezmyślnie w telewizor. Nie mam przyjaciółki z którą bym mogla się podzielić swoimi problemami, po drugie czemu mam kogoś obarczać swoimi problemami. Ostatnio zaczęłam swoje "gorzkie żale" przelewać na papier , kiedyś pomagało teraz nie. Co jest ze mną nie tak, przecież w takiej sytuacji jest mnóstwo kobiet i sobie radzą dlaczego nie ja.Dlaczego z każdym dniem popadam w coraz to bardziej w jakiś smutek, bezradność, płaczliwość. Nie potrafię się niczym cieszyć, nie umiem porozumieć się z córkami- może jestem jakąś wstrętną egoistką, która ma nawet swoje dzieci w nosie, po prostu wyrodną matką. Czuje się jak... no właśnie jak? Kim ja w ogóle jestem, czy mam prawo napisać , że kimś jestem, nie wiem...