Skocz do zawartości
Nerwica.com

Tork

Użytkownik
  • Postów

    2
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia Tork

  1. Prawą jest to że wycofałem się do własnej głowy, chciał bym z powrotem wyjść na zewnątrz Jeżeli chodzi o przeżywanie, to zdecydowanie przeżywam i tłumię w sobie emocje. Ze śmiechem natomiast jest na odwrót, śmieje się głośno i więcej niż większość ludzi, niestety jednak czasami jest to udawany śmiech aby zachować przed innymi pozory szczęścia.
  2. Witam! Pragnę podzielić się swoim problemem w celu uzyskania pomocy w postaci porad. Problem jest trudny do opisania, oraz nie wiem jaka jest jego przyczyna, ale postaram się go opisać tak aby mógł być zrozumiany. Otóż odnosze wrażenie że od kilku lat ok.2-3 Jestem coraz bardziej zamknięty we własnej głowie i słabiej odbieram to co się dzieje na zewnątrz. Obecnie mam 19 (rocznikowo 20) lat, pamiętam jak miałem 15,16 lat wszystko było ok, nie miałem problemu z kontaktem z innymi ludźmi oraz światem zewnętrznym. Miałem wtedy wiele przyjaciół, znajomych i potrafiłem się cieszyć z życia. Teraz jest gorzej, mianowicie czuję taką jak by "bariere" oddzielającą mój umysł od świata zewnętrznego. Postaram się wytłumaczyć to na prostym przykładnie: Stoję na przystanku czekając na autobus i po ulicy jedzie auto. Mam świadomość że to auto jedzie, lecz czuję że mniej intensywnie odbieram tą wiadomość o jadącym aucie niż kilka lat temu. Podczas rozmowy z kimś, kiedyś czerpałem przyjemność z kontaktu z innymi ludźmi, a teraz można powiedzieć że nie do końca zdaje sobie sprawy z zaistniałej sytuacji i zapominam o czym przed chwila rozmawiałem. Mam problem z koncentracją, często się zamyślam i często zdarza mi sie potocznie mówiąc "zamulać" w towarzystwie. Jestem ogólnie osobą lubianą, lecz nie czuje intensywnej więzi z moimi znajomymi. W głowie cały czas pojawia mi się obawa "co inni o mnie pomyślą". Problemem moim jest równierz motywacja, mam tak zwany słomiany zapał. Wiedząc że mam coś do zrobienia, np nauczyć się czegoś do szkoły, siedze i nic nie robie orietując się że przez cały dzień nic nie zrobiłem i trzeba już iść spać. Jedynym momentem kiedy potrafie się zmotytować jest przysłowiowy "Nóż na gardle" np na przerwie przed przed sprawdzianem potrafie szybko powtórzyć cały materiał i na "dopa" napisać sprawdzian. Nauczyciele i znajomi mówią mi że jestem bardzo inteligenty ale nie wykorzystuję tego. Boję się że z czasem coraz bardziej będę tracił kontakt z rzeczywistością więc postanowiłem napisać o swoim problemie tutaj, z nikim o tym wcześniej nie rozmawiałem. Próbowałem się doszukać przyczyn mojego problemu i jedyne co przyszło mi do głowy to niechęć do angarzowania się emocjonalnego, za duży dystans do życia, alkohol i Marihuana. Możliwe że przyczyny są całkowicie inne. Nie wiem czy jest to schorzenie o podłożu psychicznym, duchowym czy też w moim mózgu nastąpiły zmiany po w/w używkach. Alkohol sporzywam od 14stego roku życia, na początku bardzo mało ale z czasem robiłem to coraz częściej. Bardzo lubiałem imprezować lecz z czasem znudziło mi się to. Pierwszy raz marihuane zapaliłem z sylwestra mając 16 lat i tak samo jak z alkoholem z czasem częsciej sięgałem po konopię indyjską, aż w końcu nie bawiło mnie to tak jak na początku. Aktualnie korzystam z tych używek żadko (alkohol 2-3 razy w miesiąc, marihuana raz na kilka miesięcy). Zauważyłem w moim życiu codziennym jeszcze jedno dziwne zjawisko. Otóż raz jestem przygnębiony, siedze w domu i nie potrafie sie do niczego zmotywować i jestem rozdrażniony, natomiast innym razem potrafię być duszą towarzystwa i mieć dużo chęci do życia. Niestety ten drugi stan bardzo szybko mija i wracam do "szarej" codzienności. To chyba wszystko co chciałem napisać, proszę o pomoc w powrocie do "normalności" Pozdrawiam. P.s Mam nadzieje że temat dodałem w odpowiednim dziale.
×