Witam...
Piszę tu, chodź nie wiem czy dobrze robię, ale... przejdę do rzeczy.
Mam 18 lat, nie mieszkam mamą ponieważ, moi rodzice wzięli ze sobą rozwód jak byłam mała (Ona jest chora psychicznie) z ojcem nie mam dobrych kontaktów, zresztą nigdy nie miałam. Jak byłam mała mój ojciec mnie nie chciał, hmm a raczej powinnam napisać, że jest tchórzem i zwyczajnie bał się odpowiedzialności (gdyby nie moja babcia wylądowałabym w domu dziecka). Trzy lata temu rozstałam się z moim pierwszym chłopakiem z którym byłam półtora roku no i właśnie od momentu rozstania z Nim zaczęły się moje wszystkie problemy, zaczęłam wieczorami płakać, a co najgorsze ciąć się. Wszystko trwało około roku od rozstania tylko, że w sytuacjach dla mnie stresujących moje cięcie się powraca... Wiecie to jest tak, że kłótnie w domu (moje i mojego taty), jechanie na mnie domowników, ich brak szacunku do mnie z czasem narasta do takiego poziomu, że wystarczy mała stresująca sytuacja przez którą "wkręcam sobie", że jestem do niczego, nikomu niepotrzebna i potrafię iść do jakiejkolwiek toalety i się pociąć, czym? to proste-zawsze noszę przy sobie żyletkę, wiem ktoś mógłby powiedzieć "wyrzuć żyletkę i nie będzie problemu bo nie będziesz miała czym się ciąć" tylko nawet to nie jest dla mnie takie proste, już kilka żyletek wylądowało w koszu i nic, zawsze mam pieniądze i jak mam potrzebę po prostu kupuje ją w jakimkolwiek kiosku. Wiecie, najbardziej mam żal o to, że moi domownicy nie mają szacunku do mojej mamy, nie powiem... Ona nie utrzymuje ze mną kontaktu, a ja z Nią ale jak czasem chciałam by przyjechała do mnie lub bym jak pojechała do Niej zawsze były głupie komentarze... Dziwne, nie wychowała mnie tylko urodziła, ale obrażanie Jej doprowadza mnie do szału... Tak samo jak to... eh, nigdy nie zapomnę dnia gdy pokłóciłam się z tatą a On powiedział mi prosto w oczy, że żałuje iż nie jestem w domu dziecka i że mam wypi******* z domu; wtedy właśnie zauważyłam, że cięcie się pomaga mi ze stresem... tak, to taka moja odskocznia od problemów. Tylko moje koleżanki widzą rany, jedna się popłakała i przez swój płacz dała mi do myślenia...
Powiedzcie mi co mam zrobić... to z czasem mi minie? znaczy to cięcie się? nie wiem, napiszcie cokolwiek... chodź nie musicie-wiele osób pisze o swoich problemach, a moje może nie są tak poważne co nie?
Z góry dziękuję za jakiekolwiek odpowiedzi, o ile takie będą... Proszę o jakąkolwiek pomoc... Jestem taka rozgadana, a nie umiem sobie poradzić z takim czymś :/