Witam.
Słowem wstępu powiem, że czytam forum od jakiegoś czasu szukając wyjścia ze swojej sytuacji.
Mam pomieszaną psychikę, osobowość i postrzeganie świata.
Od prawie 3 lat borykam się z czymś, co Pani psycholog nazwała nerwicą. Nie chcę się rozpisywać, bo ogólnie za dużo gadam, ale..
Coś jest nie tak.. Zacząłem pracę, nachodzą mnie myśli, że może przez to nie będę potrafił normalnie żyć, tylko pracować.
Jestem konsultantem telefonicznym. Kolejnym atakiem było "przez telefon używam ogólnie milszego głosu, a jak taki telefoniczny zostanie mi już na zawsze ? jak zniszczy to mój naturalny głos"
Ostatnio słucham tylko jednmego wykonawcy, chciałbym wielu, ale uważam, że ten ma najlepsze teksty i mimo, że już mi się przejadł, to boję się posłuchać innych, bo są gorsi, i ja przez to będę gorszy.
Nękają mnie myśli, czy być miłym, czy złym.. Powiecie "bądz sobą" no dobra, ale jak to zrobić ??
Pani psycholog kazała mi ignorować te myśli, tak robię. Czuję kłucie w łydkach i kolanach, taki chłód. Oczy mnie pieką, mam ogromne żrenice. Często przełykam ślinę i to z niemałym kłopotem.
Kiedyś myślałem nawet, że może lepiej nie będę oddychał, to stanę się lepszy w tym, co robię.
trening czyni mistrza, czyli muszę to robić cały czas, bez przerwy, bez spania, jedzenia i oddychania, nie tracić czasu na to.
Kiedyś śpiewałem trochę.. Już tego nie robię, ponieważ chciałbym być najlepszy, a w takim wypadku musiałbym ciągle ćwiczyć i ćwiczyć. Nie mieć miejsca w głowie na inne rzeczy. Kiedy zerwałem z muzyką, czuję się jakby "wolniejszy", złudnie wolniejszy.
Wiem, że każda pasja zamieni się w klatke dla mnie i będzie mnie męczyć, nękać, żę jak coś robię to mam to robić cały czas.
Ostatnio kwestia ubioru. Podobają mi się garnitury. Ale dobra.. Jaki mam mieć styl ? Ciągle w garniturach, czy różnie ?
Doszedłem do wniosku, że moją głowa rozumie, że coś musi oznaczać ciągłość.. Bo to te wszystkie przypadki łączy. Nie umiem być racjonalny.
Przepraszam za ten chaos, ale.. Tak jakoś dziwnie. Wyszło.. Sory.