Skocz do zawartości
Nerwica.com

Rikone

Użytkownik
  • Postów

    4
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia Rikone

  1. Gratulacje :) to daje ogromną nadzieję, że jednak da się wszystko odkręcić i wyjść z tego podłego stanu. Niech to Cię już nigdy nie opuszcza... i po cichu życzę sobie tego samego. Powodzenia!
  2. Dziękuje... to zdanie mnie podbudowało. Czas zacząć coś zmieniać na lepsze...
  3. Wiem o tym... do teraz mnóstwo straciłem, a cały czas to wszystko się pogłębia. Tak jak radzicie na pewno udam się do lekarza, bo po wczorajszym dniu widzę ogrom problemu. Tylko boje się tego, że moje dawne pasje i miłości już nie powrócą... obojętność na ich punkcie pozostanie mimo wszystko.
  4. Witam. Od kilku lat zmagam się z niezdiagnozowaną depresją. Jednak jestem pewien, że to ona jest odpowiedzialna za wszystko co ostatnimi czasy mnie spotyka. Zawsze kochałem muzykę... z dnia na dzień moje najukochańsze kawałki przy których potrafiłem śmiać się i płakać, zaczęły mnie nudzić... słuchając je czułem obojętność. Wiedziałem, że uwielbiam jakąś piosenkę, ale podczas odsłuchiwania kompletnie tego nie czułem. Tak samo z nauką japońskiego, ulubionymi anime, serialami... dosłownie wszystkim. Tak jak fascynowałem się wieloma rzeczami tak teraz wszystko to przepadło... zostałem z niczym. Nic mnie nie cieszy, nic nie sprawia przyjemności. Żyłem z tym wszystkim aż po dziś dzień... dzień który powinien zapisać się w moich odczuciach na zawsze. Może zabrzmi to tandetnie, ale właśnie dzisiaj spotkałem się z dziewczyną, która zawsze była moim ideałem... dziewczyną o której śniłem, marzyłem i którą skrycie pragnąłem. Po 10 latach rozłąki spotkaliśmy się i przeżyliśmy najlepsze chwile w swoim życiu... całowaliśmy się... przytulaliśmy... bajka... magia... coś nadzwyczajnego. Tak to przynajmniej wygląda w teorii. Niestety czułem się dobrze, a nie nadzwyczajnie gdy nasze usta i języki się złączyły... również czułe przytulanie wydawało się być jedynie przyjemne, zamiast czegoś, za co byłbym gotów poświęcić życie. W głębi duszy wiem, że ją kocham... zrobiłbym dla niej wszystko, jestem gotów wesprzeć ją w każdej najgorszej sytuacji... ale dlaczego nie czuję tego wszystkiego tak jak dawniej... zostałem wyssany z emocji, dosłownie. Boję się tego... tak bardzo się boje. Wreszcie spotyka mnie w życiu coś pięknego, a ja czuje się jak jakiś robot... ogarnia mnie obojętność, pustka... zero uczuć choć powinienem czuć się jak w niebie. Podświadomie wiem o tym, ale nie czuje tego... totalne zero. Powiedzcie mi co mogę z tym zrobić... nie wierze by zwykła rozmowa z psychiatrą tu pomogła i trzeba użyć bardzie doraźnych sposobów. Czy jakiekolwiek lekarstwa są w stanie przywrócić mnie moje własne "ja"? Móc czuć miłość, radość, żal... bo to mnie przerasta.
×