Najgorsze w tym wszystkim jest to, że ja nawet w ciągu dnia potrafię zacząć panikować, bać się. O nocy nie wspominając... Leże w łóżku i zaczynam myśleć o horrorze. Mam małe ,,ataki'' drgawek, w końcu nie mogę tego wytrzymać i wybucham niepohamowanym szlochem, aż w końcu jestem już tak wyczerpana psychicznie i mój organizm domaga się snu, że usypiam natychmiast. Rano budzę się z trudem i chodzę cały dzień przygnębiona, myśląc o tym, jak pójdzie mi ,,walka`` dzisiejszej nocy. Naturalnie jak najpóźniej staram się iść spać, odwlekam ten moment, słucham muzyki, czytam książkę, ale prędzej, czy później zaczyna się wszystko od nowa...