Skocz do zawartości
Nerwica.com

Peacee

Użytkownik
  • Postów

    5
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Peacee

  1. Ja sie cieszę wkońcu jak szalona bo mojej córeczce wyszedł pierwszy ząb. Wkońcu z dumą mogę jej powiedzieć : ,,Chodź, dam Ci coś na ząb''. :D
  2. Witajcie! Ten post będzie bardzo długi, może zacznę od tego, że jestem bulimiczką, ponadto w mam dziecko ( 10 miesięcy) mam 17 lat, ale mam ogromne problemy w związku. Otóż niestety nie byłam za bardzo stabilna emocjonalnie po urodzeniu dziecka, a mój chłopak ciągle nalegał, że chce ze mna mieszkać, niestety moja mam nie zgadzała się na to bo jestem niepełnoletnia i wogóle...Niestety z mamą przestałam sie dogadywać wogóle, ona na mnie krzyczała, że przez mojego chłopaka sie stoczyłam bo często narzekałam na niego, że często się ze mną kłóci (czasem dochodziło do tego, że mnie szrapał, wyzywała mówił że mam wypie*****, albo, że jestem idotka, kretynka, że powinnam iść do zakładu zamkniętego, a wiedział że się lecze na bulimie, itp...) Przyznam, że do swego czasu dużo grałam na fortepianie i śpiewałam, byłam dumna organsitką i malowałam też, ale dla mojego chłopaka zostawiłam do wszystko bo chciałam mieć więcej czasu dla niego . Wracając do krzyku mamy, powiedziałam chlopakowi, że krzyczy na mnie i j już dłużej tak nie moge, on Przyjechał po mnie, odrazu kazał mi wyprowadzić się do siebie, a ja posłusznie zrobiłam to co kazał...Jeszcze kłócił się z moją mamą i wogóle, ze nie da mnie skrzywdzić etc...I tak przyznam że wyprowadzałam się z domu i wprowadzałam. Sama nie bardzo wiedziałam czego chce...Z jednej strony okropnie chciałam być przy moim chłopaku a z drugiej brakowało mi mojego domu...W grę nie wchodziło to, żeby mój chłopak ze mna mieszkał bo moja mama na to zgody nie wyraziła i ponadto jak na złość się pokłócili. Wcześniej jedynie moja mama pozwała mu sypiac u mnie dwa , trzy razy w tygodniu. Ale on z czasem powiedział że już nie będzie u mnie sypiał bo moja mama (według niego) jest przeciwna temu i pozwala z łaską na to. Prawda taka, że mama mi sama proponowała takie rozwiązanie póki nie ukończę 18 lat. bo widziała, że bardzo chciałabym mieć go obok siebie. Mieszkając u Mojego chłopaka moja niby teściowa na poczatku była ok, wczesniej także sie dogadywałyśmy, ale potem zaczeła mieć co chwile jakieś ale...Nawet po jej głosie, wyrazie twarzy wiedziałam, że cos nie bardzo mnie trwai...Ja zawsze byłam na luzie i przyznam, że zawsze cieszyły mnie nie obowiązki gospodynii domowej w stylu : umyj, ugotuj tylko prace w ogrodzie, czyli cos cięższego. Nie jestem też super czyścioszką...Więc miała pretensje, jeśli na łóżku leżała sterta ubrań, albo na półce był kurz...Oczywiście mieszkając u mojeo myślałam, że nas związek nieco sie poprawi, a tu rozczarowanie...On coraz częściej uzywał wobec mnie przykrych słów w stylu: jesteś Poje*em, popie**olona jesteś etc...Za każdym razem jak sie kłociliśmy to sszrapał mnie i wogóle...Oczywiście były dni kiedy było ok ale cóż... ja przyznam , że też czasem głupie rzeczy robiłam, albo dogryzałam mu bez powodu, ale nigdy nie powiedziałam, ze jest Poje**** czy jeszcze gorzej...Ostatni chciałam wrócić do domu to teściowa mnie dopadała zaczeła mówić, że się do niczego nie nadaje, że ja się bawei tylko jej synem i nic więcej, a jego babcia mi wypaliła, żebym sie nie martwiła, bo on sobie znajdzie już dziewczynę za niedługo, ale gorezj będzie ze mną, bo ja mam dziecko a dzis żaden facet nie chce takiej baby z bachorem...Ewidentnie jej słowa tak mnie przekuły ze zostałam...Ale to nic nie dało...Każdy dzień spędzałam pod znakiem zapytania czy dzis znowu mu nie odwali...Myślałam, że może za mało czulości mu okazuje więc bardzo sie troszczyłam o niego...Ale on od dłuższegho czasu ani mnie nie przytulił (jedynie w nocy...) ani nie pocałowała ani nie powiedział że mnie kocha... Dziś postanowiłam wrócic do domu i po prostu powiedziałam mu żeby moje rzeczy przywiózł...A ja sama nie wiem już bo to jest tak chaotycznie w moim zyciu, że nie wiem, czy to mi odwala i niepotrzebnie chciałam z nim skonczyć, czy słusznie mi juz nerwy siadaja i powinnam go zostawic...
  3. Witajcie! Ten post będzie bardzo długi, może zacznę od tego, że jestem bulimiczką, ponadto w mam dziecko ( 10 miesięcy) mam 17 lat, ale mam ogromne problemy w związku. Otóż niestety nie byłam za bardzo stabilna emocjonalnie po urodzeniu dziecka, a mój chłopak ciągle nalegał, że chce ze mna mieszkać, niestety moja mam nie zgadzała się na to bo jestem niepełnoletnia i wogóle...Niestety z mamą przestałam sie dogadywać wogóle, ona na mnie krzyczała, że przez mojego chłopaka sie stoczyłam bo często narzekałam na niego, że często się ze mną kłóci (czasem dochodziło do tego, że mnie szrapał, wyzywała mówił że mam wypie*****, albo, że jestem idotka, kretynka, że powinnam iść do zakładu zamkniętego, a wiedział że się lecze na bulimie, itp...) Przyznam, że do swego czasu dużo grałam na fortepianie i śpiewałam, byłam dumna organsitką i malowałam też, ale dla mojego chłopaka zostawiłam do wszystko bo chciałam mieć więcej czasu dla niego . Wracając do krzyku mamy, powiedziałam chlopakowi, że krzyczy na mnie i j już dłużej tak nie moge, on Przyjechał po mnie, odrazu kazał mi wyprowadzić się do siebie, a ja posłusznie zrobiłam to co kazał...Jeszcze kłócił się z moją mamą i wogóle, ze nie da mnie skrzywdzić etc...I tak przyznam że wyprowadzałam się z domu i wprowadzałam. Sama nie bardzo wiedziałam czego chce...Z jednej strony okropnie chciałam być przy moim chłopaku a z drugiej brakowało mi mojego domu...W grę nie wchodziło to, żeby mój chłopak ze mna mieszkał bo moja mama na to zgody nie wyraziła i ponadto jak na złość się pokłócili. Wcześniej jedynie moja mama pozwała mu sypiac u mnie dwa , trzy razy w tygodniu. Ale on z czasem powiedział że już nie będzie u mnie sypiał bo moja mama (według niego) jest przeciwna temu i pozwala z łaską na to. Prawda taka, że mama mi sama proponowała takie rozwiązanie póki nie ukończę 18 lat. bo widziała, że bardzo chciałabym mieć go obok siebie. Mieszkając u Mojego chłopaka moja niby teściowa na poczatku była ok, wczesniej także sie dogadywałyśmy, ale potem zaczeła mieć co chwile jakieś ale...Nawet po jej głosie, wyrazie twarzy wiedziałam, że cos nie bardzo mnie trwai...Ja zawsze byłam na luzie i przyznam, że zawsze cieszyły mnie nie obowiązki gospodynii domowej w stylu : umyj, ugotuj tylko prace w ogrodzie, czyli cos cięższego. Nie jestem też super czyścioszką...Więc miała pretensje, jeśli na łóżku leżała sterta ubrań, albo na półce był kurz...Oczywiście mieszkając u mojeo myślałam, że nas związek nieco sie poprawi, a tu rozczarowanie...On coraz częściej uzywał wobec mnie przykrych słów w stylu: jesteś Poje*em, popie**olona jesteś etc...Za każdym razem jak sie kłociliśmy to sszrapał mnie i wogóle...Oczywiście były dni kiedy było ok ale cóż... ja przyznam , że też czasem głupie rzeczy robiłam, albo dogryzałam mu bez powodu, ale nigdy nie powiedziałam, ze jest Poje**** czy jeszcze gorzej...Ostatni chciałam wrócić do domu to teściowa mnie dopadała zaczeła mówić, że się do niczego nie nadaje, że ja się bawei tylko jej synem i nic więcej, a jego babcia mi wypaliła, żebym sie nie martwiła, bo on sobie znajdzie już dziewczynę za niedługo, ale gorezj będzie ze mną, bo ja mam dziecko a dzis żaden facet nie chce takiej baby z bachorem...Ewidentnie jej słowa tak mnie przekuły ze zostałam...Ale to nic nie dało...Każdy dzień spędzałam pod znakiem zapytania czy dzis znowu mu nie odwali...Myślałam, że może za mało czulości mu okazuje więc bardzo sie troszczyłam o niego...Ale on od dłuższegho czasu ani mnie nie przytulił (jedynie w nocy...) ani nie pocałowała ani nie powiedział że mnie kocha... Dziś postanowiłam wrócic do domu i po prostu powiedziałam mu żeby moje rzeczy przywiózł...A ja sama nie wiem już bo to jest tak chaotycznie w moim zyciu, że nie wiem, czy to mi odwala i niepotrzebnie chciałam z nim skonczyć, czy słusznie mi juz nerwy siadaja i powinnam go zostawic...
  4. Jęsli chodzi o mnie mam 18 lat a on 20. Moja sytuacja finansowa jest bardzo dobra, Ze względu na to ze jeszcze sie ucze, rodzina bardzo mi pomaga. Jego rodzina także utrzymuje ze mną dobre kontakty. On pracuje juz od pół roku. Aktualnie mieszkamy osobno. Wiem, może też czasem byłam winna, ale on często miał pretensje o nic. Sam wymyślał sobie powody, żeby tylko się na mnie wkurzyć i wyżyć.
  5. Witajcie! Otóż, od dłuższego czasu (właściwie odkąd mój partner się dowiedział, że jestem w ciąży) coś zaczęło się psuć między nami...Oczywiście z tego faktu, że ciąża bardzo się cieszył (niby). Jednak zauważyłam, że stopniowo, powoli przestał mnie szanować. Pierwszym niepokojącym objawem było to jak zdenerwował się o to, że impreza którą szykuje nie została przesunięta o tydzień dalej, bo w ten sam dzień akurat jego siostra chciała zrobić też jakąś imprezę. (oczywiście moja impreza z góry była zaplanowana miesiąc przed, a jego siostra poinformowała wszystkich tydzień przed domniemaną imprezą). Co gorosza...Tak sie wkurzył, że rzucał dosłownie wszystkim co miał pod ręką. W ruch poszła nawet zastawa stołowa (po mojej Ś.P. babci). Po czym zdenerwowany wyszedł. Ja zostałam zapłakana w domu. Potem przyszedł chwilę później jak gdyby nigdy nic, i zaczął się przytulać. Następnie kolejne co było, to to, że kłamał i wypierał się swoich kłamstw (mimo, że miałam niezbite dowody na wiele rzeczy). Często, z byle powodu mnie poniżał, przed swoją rodziną bo np. nie spasowało mu to, że zamiast położyć widelec i wziąść łyżkę, ja trzymałam równocześnie łyżkę i widelec... Po urodzeniu dziecka był wzrowym ojcem przez może miesiąc...Potem mu to chyba się znudziło... Ostatnio chciałam się z nim przejechać, to zapierał sie, że mam zostać. I tak pojechałam bo jestem cholernie uparta...jednak to co nasłuchałam się w drodzę doprowadziło mnie do takiej nienawiści do niego, że w tym momencie zakończyłam znim związek. Nie wiem czy dobrze zrobiłam. Czuję się jakoś teraz zagubiona, często wpadam w szał, jestem jakaś nieobecna. On wogóle się już nie oddzywa. Mówiąc ogólnie. Wiem, czasem byłam bardzo natretna, czasem roztargniona. Ale czy o takie błahostki miał prawo być zły? Nie opisałam tu wszystkiego, bo chyba by brakło mi nocy i dnia...Co mam zrobić? Ja sama nie wiem...Proszę o pomoc...
×