Skocz do zawartości
Nerwica.com

Tajka-90

Użytkownik
  • Postów

    3
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Ostatnie wizyty

Blok z ostatnimi odwiedzającymi dany profil jest wyłączony i nie jest wyświetlany użytkownikom.

Osiągnięcia Tajka-90

  1. Dziękuję za wszelkie wsparcie. Jeżeli chodzi o związek, to początek był cudowny i byłam pewna, że zaraz po studiach zamieszkamy ze sobą i weźmiemy ślub, założymy rodzinę. Teraz nadszedł czas końca studiów, a my jesteśmy na bardzo niepewnym gruncie. Jeszcze nie doszłam do wniosku: Nie kocham go. Gdyby tak było, łatwiej byłoby mi podjąć decyzję o odejściu. Zastanawiam się po prostu, czy jest to miłość mojego życia, czy po prostu najbliższy przyjaciel, którego kocham raczej platoniczną miłością. Albo nie mylę miłości z przyzwyczajeniem, wdzięcznością. Kiedyś częściej wypowiadałam się o nim ciepło, ale zranił mnie niewyobrażalnie. Oszukał mnie kilka razy. Postanowił jednak walczyć do samego końca, poszedł do psychologa i chodzi tam regularnie. Staramy się jeszcze podratować ten związek, choć czuję że nigdy tak źle jeszcze nie było. Poza tym oczywiście regularnie szczerze rozmawiamy, mówię o swoich uczuciach, obawach i myślach. Rzecz w tym, że patrzę teraz na niego zupełnie inaczej i czuję, że się wypalam... Cieszę się, że mogę podzielić się z Wami swoimi emocjami. Rzeczywiście, daje to upust emocjom. Pogubiłam się gdzieś w tym wszystkim i nic mnie już nie cieszy Poza tym męczę się z somatycznymi dolegliwościami nasilonymi przez stres - stąd pomysł o wizycie u psychiatry, a nie psychologa. Przez kilka miesięcy wykonywałam wszelkie badania (w tym m.in. krwi, usg brzucha, gastroskopię, kolonoskopię) bo męczą mnie wciąż nudności, bóle brzucha, biegunki, wymioty. Po serii wymienionych badań wiadomo już, że to wynik stresu. Chwilami utrudnia mi to życie, a jak już wspomniałam - zderzenie się z rzeczywistością i codzienne błahe czynności są dla mnie ogromnie stresujące i wyjątkowo przykre. Poza tym staram się dopasować do otoczenia nie zatracając w tym siebie, ale wystarczy, że ktoś sformułuje wypowiedź źle nacechowaną w moją stronę, a ja się załamuję... Uważam - czasem jak obrażone na świat dziecko - że nikt mnie nie lubi, jestem wszystkim obojętna i równie dobrze mogłabym zniknąć. Ot, moich przemyśleń ciąg dalszy. Dziękuję za wszelkie wsparcie, pozdrawiam serdecznie. PS. Na lekarza jestem zdecydowana, bo wiem, że może mi pomóc. Cały czas skłaniałam się ku psychiatrom i lekom (uspokajającym), czy radzicie może wizytę u psychologa na początek? A czy uważacie, że wizyty u Pani Psycholog, do której chodzi mój chłopak jest dobrym pomysłem?
  2. Witajcie. Poszukuję dobrego psychiatry na terenie Bydgoszczy - najlepiej kobietę i nie prywatnie, tylko na NFZ. Czy to realne? Nie radzę sobie kompletnie z życiem, wszystko mi się rozlatuję i myślę, że to jedyne rozwiązanie. Jeśli ktoś ma jakiekolwiek namiary na dobrego lekarza, to bardzo proszę!
  3. Witajcie... Nie bardzo wiem pod jaki temat mogłabym się podpiąć - każdy post to z reguły osobna historia. Chciałabym podzielić się moim życiem ( w wieeeelkim skrócie), z którym sobie nie radzę... Jestem bardzo nieszczęśliwa. Często płaczę i myślę jak inaczej moje życie mogłoby wyglądać. Jestem w związku od ponad 5 lat, a mam 22 lata. Związku bardzo toksycznym, w którym nie ma zaufania i być może (po wszystkich dramatycznych przejściach) prawdziwej miłości. Wiązałam z tym człowiekiem całe swoje życie, ale kilka razy perfidnie mnie oszukał i przestał się starać, przez co wszystko się rozpadło. W domu nie mam raczej trudnej sytuacji, ale relacje nie należą do najlepszych. Nie ma szczerych rozmów, zrozumienia i wsparcia. Czuję się bardzo samotna. Nie mam przyjaciół, bo jestem bardzo zamkniętą na świat osobą. Wszystkie moje znajomości - pomimo moich starań - są powierzchowne. Staram się doceniać ludzi wokół, a tymczasem nikt nie docenia mnie... A ja się tak staram. Poza tym mam bardzo niską samoocenę. Czuję, że mam tylko chłopaka, któremu mogę się wypłakać w rękaw i który mnie akceptuje taką jaka jestem, ale... Przez ostatnie miesiące uświadomiłam sobie, że prawdopodobnie nie jest to człowiek, z którym chcę spędzić życie. Że nie wiem, czy go jeszcze po tym wszystkim kocham. Narasta we mnie bezradność, bo nie mam z kim porozmawiać. Myślę o tym, że wszystkim byłoby lepiej beze mnie... Poza tym myślę, że mam fobię społeczną. Stresuje mnie dosłownie wszystko - przez wizytę na poczcie po wykonanie telefonu po pizzę... Po każdej sesji na studiach jestem dosłownie wrakiem człowieka... W związku z końcem studiów, możliwością podjęcia pracy za granicą i wyprowadzki mam zamiar właśnie wyjechać - z chłopakiem. Zastanawiam się, czy nieunieszczęśliwię się jeszcze bardziej. A może wywrócenie życia do góry nogami wyjdzie mi na dobre? Szukałam psychiatry w moim mieście, tzn. Bydgoszczy, ale ze względu na kiepskie warunki finansowe nie mogę sobie pozwolić na wizyty prywatne, a przekopując informacje w internecie nie znalazłam nikogo do kogo chciałabym pójść. Podsumowując - czuję, że życie to dla mnie przykry obowiązek, który skończyłabym gdyby starczyło mi odwagi. Z drugiej strony chciałabym bardzo cieszyć się życiem. Ale nie wierzę już chyba, że mogę tego doświadczyć Macie pomysły jak wybrnąć z takiej sytuacji i nadać sens czemukolwiek?
×