Dziękuję za wszelkie wsparcie.
Jeżeli chodzi o związek, to początek był cudowny i byłam pewna, że zaraz po studiach zamieszkamy ze sobą i weźmiemy ślub, założymy rodzinę. Teraz nadszedł czas końca studiów, a my jesteśmy na bardzo niepewnym gruncie. Jeszcze nie doszłam do wniosku: Nie kocham go. Gdyby tak było, łatwiej byłoby mi podjąć decyzję o odejściu. Zastanawiam się po prostu, czy jest to miłość mojego życia, czy po prostu najbliższy przyjaciel, którego kocham raczej platoniczną miłością. Albo nie mylę miłości z przyzwyczajeniem, wdzięcznością. Kiedyś częściej wypowiadałam się o nim ciepło, ale zranił mnie niewyobrażalnie. Oszukał mnie kilka razy. Postanowił jednak walczyć do samego końca, poszedł do psychologa i chodzi tam regularnie. Staramy się jeszcze podratować ten związek, choć czuję że nigdy tak źle jeszcze nie było. Poza tym oczywiście regularnie szczerze rozmawiamy, mówię o swoich uczuciach, obawach i myślach. Rzecz w tym, że patrzę teraz na niego zupełnie inaczej i czuję, że się wypalam...
Cieszę się, że mogę podzielić się z Wami swoimi emocjami. Rzeczywiście, daje to upust emocjom. Pogubiłam się gdzieś w tym wszystkim i nic mnie już nie cieszy Poza tym męczę się z somatycznymi dolegliwościami nasilonymi przez stres - stąd pomysł o wizycie u psychiatry, a nie psychologa. Przez kilka miesięcy wykonywałam wszelkie badania (w tym m.in. krwi, usg brzucha, gastroskopię, kolonoskopię) bo męczą mnie wciąż nudności, bóle brzucha, biegunki, wymioty. Po serii wymienionych badań wiadomo już, że to wynik stresu. Chwilami utrudnia mi to życie, a jak już wspomniałam - zderzenie się z rzeczywistością i codzienne błahe czynności są dla mnie ogromnie stresujące i wyjątkowo przykre. Poza tym staram się dopasować do otoczenia nie zatracając w tym siebie, ale wystarczy, że ktoś sformułuje wypowiedź źle nacechowaną w moją stronę, a ja się załamuję... Uważam - czasem jak obrażone na świat dziecko - że nikt mnie nie lubi, jestem wszystkim obojętna i równie dobrze mogłabym zniknąć.
Ot, moich przemyśleń ciąg dalszy.
Dziękuję za wszelkie wsparcie,
pozdrawiam serdecznie.
PS. Na lekarza jestem zdecydowana, bo wiem, że może mi pomóc. Cały czas skłaniałam się ku psychiatrom i lekom (uspokajającym), czy radzicie może wizytę u psychologa na początek? A czy uważacie, że wizyty u Pani Psycholog, do której chodzi mój chłopak jest dobrym pomysłem?