Witam. Chcialbym wam opowiedziec bardzo smutna historie z mojego zycia...
Od dlugiego czasu cierpie na depresje, na poczatku nie zdawalem sobie z tego sprawy i myslalem ze to poprostu jakis dolek i to wszystko jednak zaczelo sie to znacznie nasilas, bezsennosc, ciagle napiecie itd. Mialem dziewczyne, bardzo mi przeszkadzal jej charakter, gdy sie unosila to nie potrafilem jej tego powiedziec, gdy cos mi nei pasowalo to zamykalem sie w sobie i nie potrafilem jej o tym mowic. Po jakis 9 miesiacach zaczelo sie psuc miedzy nami... czulem sie strasznei zagubiony i nie moglem tego dopouscic do siebie ze to moze byc juz koniec (bardzo ja kochalem).
Czulem na tyle okropnie ze skoczylem z trzeciego pietra wyskoczylem od siebie z pokoju bez butow, na nogi, na asfalt. To bylo straszne Gdy lecialem czulem jakbym sie nagle obudzil i zdal sobie dopiero z tego sprawe co ja robie... jednak bylo juz za pozno i poczulem straszny bol. Po czym zaczalem sie drzec z bolu, nie stracilem nawet przytomnosci. Przyjechala karetka. Okazalo sie ze mam zlamany kregoslup, zmiazdzone piety ze zlamaniami otwartymi i zlamana reke z przemieszczeniem. Gdy dotarlo to do mnie w szpitalu czulem w sobie straszna zlosc. Nie bede juz pisal w jakim strasznym bylem stanie, ale po 5 miesiacach wyszedlem ze szpitala o wlasnych silach. Moja byla dziewczyna po wypadku odeszla ode mnie. Teraz chodze codziennie na rehabilitacje o kulach i czekaja mnie jeszcze operacje. Mialem konsultacje psychiatryczna i wizyty psychologow, czuje sie duzo lepiej psychicznie, ale niepokoj towarzyszy mi nadal. Gdy staje na balkonie czuje jakby wszystko sie krecilo wokol mnie i szybko uciekam do domu bo mam straszny lek. Nie wiem co bedzie dalej... CIESZE SIE, ZE ZYJE!