kurde ludzie pomóżcie :) sama nie wiem co mam robić. już nie chodzi o to, czy mam depresję, czy zmd (patrz temat), czy schizofrenię (też to niegdyś u mnie "stwierdzono") ale o to, że mam potwornie pogmatwane życie, a co najlepsze, komplikuję je sobie sama jeszcze bardziej każdego dnia.
rozpoczynam swój temat teraz i tutaj, choć może powinnam raczej w dziale dda? nie wiem. nie miejcie mi za złe
na chwilę obecną (od kilku tygodni) mam strasznego doła... kiedyś nie potrafiłam wywnioskować skąd to się bierze. nachodziło mnie i tyle. tkwiło, tkwiło, aż wreszcie przestawało - choć duża w tym moja zasługa; jestem uparta jak osioł i walczę sama z sobą dopóki mi starcza sił. no właśnie. dopóki. w tym momencie normalnie ręce mi opadają. teraz wiem dlaczego tak jest. problemy rodzinne, ograniczenia społeczne, gospodarcze, kłopoty finansowe, złe odżywianie i mało ruchu :)
ale poważnie. mam wrażenie, że znalazłam się na kompletnym dnie, że już nic a nic mi się w życiu nie uda, że już niczego dobrego nie osiągnę (nawet spośród prozaicznych "małych sukcesów" dnia codziennego). jak pomyślę, że wkrótce muszę znów położyć się spać, a potem nazajutrz wstać, to zaczyna mnie mdlić. reasumując, mam ochotę się zabić ALE co najlepsze, podchodzę to tej myśli bardzo spokojnie i logicznie. nie czuję smutku, rozpaczy, strachu. ba! nie jest mi żal nawet przyjaciół czy rodziny (choć te dwa pojęcia są bardzo umowne). wydaje mi się, że to stosunkowo logiczne rozwiązanie i może przynieść może nawet nie tyle korzyści, co po prostu jakąś zmianę (w rzeczy samej nie wiem co mnie czeka po śmierci).
teraz prozaiczne pytanie: macie też tak?