Skocz do zawartości
Nerwica.com

bunny

Użytkownik
  • Postów

    1
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez bunny

  1. Hmm... Przeczytałam Twoją historię i mam oczy jak 5 złotych, bo poczułam się jakbym czytała własny życiorys. Jakbyś chciała kiedyś pogadać (widzę, że nasze nerwice są bardzo podobne, a i doświadczenia z odstawianiem leków takie same) to pisz na bbuunnyyyyy@wp.pl. Poużalamy się, pogadamy o lekach, a może wspólnie coś się uda na to wymyślic :) Mimo wszystko, czasami nadchodzą takie dni, kiedy światełko nadziei na prawdziwe ŻYCIE nie dogasa. Ehh, chciałabym w końcu zacząć żyć. Już zapomniałam jakie to uczucie... U mnie wszystko zaczęło się jak miałam 10 lat. Teraz mam 23, a leki biorę (tzn. ciągle próbuje dopasowac) od 5 lat z mizernym skutkiem. Wcześniej męczyłam się sama, próbowałam walczyć na własną rękę, a i ataki były słabsze. Teraz, po długiej walce udało mi się odstawić Faxolet (wenlafaksyna). Po 2 tygodniach koszmarnych syndromów odstawiennych stwierdziłam, że były to najgorsze 2 tygodnie w ciągu całej tej choroby . W tym czasie zdążyłam już się uzależnic od Tranxene (cudo, tabletka szczęścia!! ) i poczuć kolejne skutki odstawiania, dlatego też tu jestem (szukałam w necie sposobów na uspokojenie się w czasie ataków lęku). Może ktoś wie, gdzie jest ten magiczny pstryczek w głowie, który wyłącza telepanie całym ciałem, poty, mdłości i paniczny lęk, a uruchamia radość życia, otwarcie na ludzi i chęc do działania? Oddam duszę i ciało
×