Skocz do zawartości
Nerwica.com

asiczka2

Użytkownik
  • Postów

    4
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia asiczka2

  1. pięłkny pasztecie łatwiej powiedzieć niż zrobić. Ktoś kto nie był w takiej sytuacji chyba mnie nie zrozumie ( bez urazy ). Ta sprawa jest jeszcze zbyt świeża żebym mogła tak na spokojnie jechać do niech i bez żadnego szwanku dla mojej psychiki wyjechać. Najchętniej wyjechałabym gdzieś daleko na rok i wróciła i wtedy z perspektywy czasu popatrzyła na to wszystko i może by się wygoiło, zupełnie inaczej jest kiedy ja w tym wszystkim tkwię i cały czas się truję... pozdrawiam i dziękuję za rady
  2. Aniesia troszkę chyba przesadzasz z tą swoją otyłością. Przy Twoim wzroście to raczej normalna waga. Ja też miałam kompleksy na punkcie swojej tuszy. Ważyłam ok 70 kg przy wzroście 167cm, więc byłam grubsza od Ciebie a lekarstwem było zajście w ciążę. Może to dziwne ale dopiero jak nabrałam ciałka w ciąży i ślicznego brzusia zaczęłam się pokazywać w obcisłych bluzeczkach i "chwalić" nim. I powiem Ci że dopiero jak zaakceptowałam swoje ciało to faceci zaczęli się za mną oglądać, pomimo tego że byłam już mężatką i w ciąży. Podobno to widać po człowieku że akceptuje samego siebie i nie wstydzi się swojego ciała i kocha się takim jakim jest. Także uszy do góry, trochę wiary w siebie, duzy uśmiech na twarzy i będzie dobrze....
  3. Dziękuję za zrozumienie i za odpowiedź, bo sytuacja faktycznie jest nie łatwa i nie przyjemna. Z jednej strony rozumiem męża bo w końcu to jego najbliższa rodzina, ale prawda jest taka że i on nie ma z nimi łatwego życia. Pracuje u swojego ojca i w sumie jest tak że czasami mam wrażenie że oni są bardziej przeciwko nam nim z nami, ale on tego nie widzi i dlatego dziwi mnie że tak murem za nimi stoi, a powinien przecież za mną w końcu to ja jestem jego żoną. Jest oczywiście jeszcze kwestia dziecka, która jest znacznie cięższa, bo w końcu oni są jego dziadkami, ale jak dla mnie mój syn mógłby wogóle ich nie mieć, może jestem egoistką ale uważam że lepiej dla niego by tak było. Zresztą mój teść wiele razy udowodnił to że dobrym dziadkiem to on jest tylko na gazie, bo wtedy sie wnuczkiem interesuje, ale jak przychodzi co do czego to jak mały płakał bo był głodny to dziadek nie rozumiał że trzeba z dzieckiem wrócić do domu tylko ważniejsze było to że on musi dopić piwko i wypalić papieroska, na nic prośby i tłumaczenia, a po wszystkim jeszcze mi powiedział że po co z nimi pojechałam ( w gruncie rzeczy to on sie z nami wybral a nie ja z nim!!!!!) Najgorsze jest to że mieszkam w stronach mojego męża i do rodziców i wszystkich moich znajomych mam daleko (jakieś 100 km) a jestem osobą która potrzebuje kontaktów ze znajomymi bo inaczej usycham jak roslina bez wody. Tu niestety nie mogę liczyć na nikogo, nawet na swojego męża. Pozdrawiam
  4. Dzisiaj mam ciężki dzień, nic mi się nie chce...Zero zapału do czegokolwiek, a przecież muszę opiekować się synkiem...A to wszytsko przez kolejną sprzeczkę z mężem o jego rodziców....Ale może zacznę od początku... Jestem młodą żoną i matką. Moje problemy zaczęły się od kiedy zamieszkaliśmy po ślubie z rodzicami mojego męża, owszem broniłam się przed tym, ale jakoś wyszło że nie było innej perspektywy i tak zostało. Poza tym przekonali mnie tym że jak się urodzi dzidzia to pomoc mi się przyda i może faktycznie na początku tak było, ale potem było tylko gorzej i gorzej... Teraz mieszkamy już na swoim sami, ale ja ciągle reaguję na swoich teściów jak na najgorszego wroga. Ręce mi się trzęsą i wogóle jestem strzępkiem nerwów, mój mąż tego nie rozumie i próbuje mnie zmusić żebym ich odwiedzała i wogóle, ale ja nie umiem i wiem że narazie nie dam rady i stąd kłótnie między nami. Może wyjaśnię czemu tak reaguje na swoich teściów: od momentu keidy nasz synek przyszedł na świat zaczęło się moje małe piekiełko. Teściowa oczywiście zawsze lepiej widziała co dziecku dać jeść, to nic że maluch potem miał kolkę i płakał, ciągłe palenie papierosów w domu i na nic moje rozmowy że to szkodzi małemu, teść który lubi wypić ciągle po pijaku przychodził do nas do pokoju i z lubieżnym błyskiem w oku przyglądał się jak karmię małego. Denerwowało mnie to ale mój mąż nie widział problemu i pomimo moich próśb nic z tym nie robił. Tak samo było z tym kiedy mój teść po pijaku chciał brać małego na ręce, początkowo teściowa mu nie pozwalała, ale jak mały trochę podrósł to juz mu zaczęli pozwalać i nie wspomnę ile sytuacji było takich że serce do gardła mi podchodziło gdy widziałam jak się z nim zataczał, ale ja nie mialam nic do powiedzenia a reszta przymykała na to oko. Ciągłe ich gadania nad głową co powinnam a co nie, ile można takie coś wytrzymać? Moje granice cierpliwości się skończyły i nikt tego nie rozumiał i nawet nie chciał zrozumieć. Moża ja jestem przewrażliwiona ale mogłabym wymienić jeszcze tysiąc sytuacji które po prostu nawet jak o tym teraz piszę podnoszą mi ciśnienie i doprowadzają do łez i do tego że teraz jestem taka bezsilna. Czuję że jak dalej tak będzie to ja wpadnę w depresję i moje małżeństwo się rozpadnie. Mieszkamy już sami i niby te sytuację się skończyły, była jedna ale po prostu wywaliłam teścia za drzwi i powiedziałam że po pijaku nie chcę go widzieć w naszym domu. Jednak moje nerwy się nie skończyły, bo kiedy widzę że przyjeżdżają to wszystko wraca od nowa, moje nerwy, a teraz jeszcze te kłótnie z mężem o to żebym tam jeździła, a ja po prostu nie czuję się jeszcze na siłach. Poradźcie co mam zrobić, czy powinnam iść do jakiegoś lekarza i z nim o tym porozmawiać czy może to ja przesadzam z moją oceną sytuacji.
×