Jack18, Witaj! Mam podobny problem, choć zwykle czuję skrajne emocje co do własnej osoby. Czuję się najlepsza, najmądrzejsza i najpiękniejsza, jednocześnie odczuwając nienawiść do samej siebie, nagle zaczynam myśleć, że nie jestem warta nic, i nikomu nie jestem potrzebna (a potem zastanawiam się,czy w ogóle jest mi to potrzebne, może jestem samowystarczalna, bo tak jest łatwiej...). Zwłaszcza jesli chodzi o osoby, na których mi zalezy (lub nowo poznane, płci męskiej - jestem kobietą).
Zawsze łatwiej mi przychodziło obcowanie z kobietami, mogłam łatwiej zawierać z nimi związki (jestem biseksualna). Jakbym czuła się bardziej rozumiana. Z mężczyznami zawsze było tak: albo jest moim przyjacielem, albo kochankiem. 2w1 - nie potrafię tak. Rozdzielam emocje i seks, nie potrafię inaczej.
Nie wiem, skąd się to bierze. Podczas terapii usłyszałam pytanie: czy dostawałam od matki wystarczająco ciepła, uczuć, łask? Czy matka mnie obejmowała, głaskała, czy unikała tego? (wkurzało mnie tylko, że psycholog próbował usprawiedliwić tym moją orientację, jakby chciał, żeby pociągali mnie tylko faceci). Otóż, matka nigdy mi tego nie okazywała. Ale nie zgadzam się,że to mogło być przyczyną.
Inna sprawa - Jack - piszesz,że to kobiety cię same zaczepiają - a może to ty lubisz "zdobywać", a nie byc zdobywanym? To tak obrazowo i stereotypowo. Ja po pijaku potrafię zaczepić nawet największego przystojniaka, nie mam wtedy oporów, nawet jeśli mam byc bez makijażu i w rozciągniętym swetrze :'>