Skocz do zawartości
Nerwica.com

Burza

Użytkownik
  • Postów

    12
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Burza

  1. Mnie podczas okresu rzadko boli brzuch. Ale za to czuję się bardzo słaba, mam wrażenie, że zemdleję, serducho wali jak oszalałe, aż mnie boli, strasznie się pocę (głównie w nocy) i czasem miewam też nudności. A na bóle brzucha znalazłam naturalną metodę: mój chłopak masuje mi dół pleców (tak na wysokości kości ogonowej). Ostatnio po niecałych 20 minutach mocnego masażu ból minął i nawet nie wrócił. Okres mam dosyć regularnie i, na szczęście!, krótko.
  2. Burza

    [Lubuskie] Jest ktos?

    Ja też jestem z lubuskiego.
  3. Burza

    Fobia społeczna!

    Sweety, mnie ten potwór nerwica po raz pierwszy dopadł ze swoim atakiem, gdy miałam ok 9 lat. Ale przez wiele lat było całkiem dobrze. Rzadko kiedy coś dziwnego się ze mną działo i wtedy nawet do głowy by mi nie przyszło, że to nerwica. Na dobre rozwinęła się i pokazała co potrafi 10 lat temu, po tym jak przytrafił mi się wypadek samochodowy. Od 10 lat się z nią męczę, nie znajdując zrozumienia wśród ludzi. Tylko dwie osoby z mojego otoczenia naprawdę mnie rozumieją lub starają zrozumieć: moja koleżanka - osoba, którą poznałam w szpitalu psychiatrycznym, zmagająca się z nerwicą i depresją, oraz mój narzeczony, który nawet jeśli nie rozumie, bardzo mnie wspiera. Dzięki nim jakoś udaje mi się funkcjonować. Domyślam się jak ciężko musi Ci być... Człowiek jest tak bardzo bezradny wobec ataków nerwicy, a tu trzeba się zmobilizować dla dzieci. I do tego jeszcze sama jesteś... Paradoksalnie ta słabość ujawnia Twoją siłę. Przecież jakoś sobie radzisz! JESTEŚ WIELKA!!!
  4. Burza

    Fobia społeczna!

    Ja też sobie nie wyobrażałam i zdarzają się chwile, gdy wolałabym być sama. On ma anielską cierpliwość. Znosi moje nieustanne zmiany nastroju, płacze, nagłe "odloty", milczenie, fochy, złość... Kiedyś musiałam załatwić pewną ważną urzędową sprawę. Bałam się wyjść z domu. Urząd jest ok. 15 min. drogi od mojego domu - to znaczy dla mnie: NA KOŃCU ŚWIATA. Wiedziałam, że jeśli nie załatwię tej sprawy, mogę mieć pewne problemy. Ale wolałam te problemy, niż wyjście z domu. Mój narzeczony wziął urlop na jeden dzień i poszedł ze mną... Nie wiem, skąd w nim tyle siły. Chyba naprawdę mnie kocha. A mnie się zdarza, że mam ochotę go zabić... Tak mnie czasem irytuje. CHCĘ BYĆ ZDROWA I NIE CZUĆ W TEN SPOSÓB!!!
  5. Burza

    Fobia społeczna!

    Ja odkąd pamiętam, bałam się i wstydziłam ludzi. W 2 albo 3 klasie szkoły podstawowej musiałam zaśpiewać podczas jakiejś imprezy piosenkę, przed całą masą ludzi. Z nerwów zapomniałam jednej zwrotki, ale żeby sobie całkiem obciachu nie zrobić, na biegu wymyśliłam jakieś słowa, byle tylko dobrnąć do końca utworu (taka ze mnie freestylerka była :) ). Ze sceny zeszłam na miękkich nogach, ledwo do domu wracałam. Na ulicy jakaś dziewczynka zaczepiła mnie i zapytała, czy to ja śpiewałam. Wpadłam w popłoch, powiedziałam, że nie i uciekłam. A potem... tydzień czasu przeleżałam w łóżku z gorączką. Od tamtej pory bardziej niż przed tym zdarzeniem nienawidzę publicznych występów. Mam problem z załatwieniem jakiejkolwiek sprawy, bo ciągle mi się zdaje, że ludzie patrzą na mnie, oceniają i śmieją się ze mnie. Nie jestem w stanie normalnie się podpisać, gdy ktoś mi patrzy na ręce. Nie potrafię zrobić nawet kanapki, gdy ktoś mnie obserwuje. W towarzystwie nie potrafię swobodnie rozmawiać, zwłaszcza, gdy sobie uświadomię, że wszyscy na mnie patrzą i w czasie gdy mówię, panuje kompletna cisza. Wtedy zaczyna mi język kołowacieć, plączę się, gubię myśl, bełkoczę i gadam bez sensu. Nie jestem w stanie nawet przez telefon załatwić sprawy. Ze znajomymi rozmawiam swobodnie, ale gdy dzwonię do ludzi, których nie znam, gadam straszne głupoty, mylę się i im bardziej próbuję się poprawić, tym bardziej się pogrążam. No i najgorsze... W ubiegłym roku zaręczyłam się. Narzeczony nalega na ślub a ja się boję... Boję się, bo trzeba będzie przejść przez kościół i będą się na mnie gapili. Będą robić zdjęcia i, o zgrozo!, zapewne także ktoś to będzie filmował (NIENAWIDZĘ być fotografowana a filmowana jeszcze bardziej!!!). Ślub sprawi, że będę w centrum uwagi, a tego zwyczajnie nie zniosę. Boję się, że podczas mszy tak się nakręcę, że dostanę atak i albo wybiegnę z kościoła (byle od tej sytuacji uciec) albo zemdleję. W obu przypadkach będzie to dla mnie tak straszny wstyd, że chyba umrę! Nie mam już do tego wszystkiego siły. Chcę przestać się bać!!!
  6. Ja tak panicznie boję się choroby, że ciągle objawy jakiejś u siebie znajduję i po prostu umieram ze strachu. Rodzina się śmieje, że powinnam być w Księdze Rekordów, bo miałam już wszystkie choroby i nadal żyję. Ale dla mnie to nie jest śmieszne. Kilka razy w życiu byłam w szpitalu i naprawdę NIE CHCĘ znowu!!! Chyba bardziej niż choroby boję się pobytu w szpitalu.....
  7. Jak dobrze, że trafiłam na ten temat... Co jakiś czas mam wrażenie, że temperaturę mam podwyższoną, ale boję się ją mierzyć. (Tak, jak boję się mierzyć ciśnienie. Ogólnie jestem niskociśnieniowcem, ale kiedyś, gdy źle się czułam ojciec zmierzył mi ciśnienie, wyszło 80/60 i ojciec stwierdził: "co to za ciśnienie? przecież ty już powinnaś nie żyć!". No to od razu prawie się przewróciłam i umierałam całą noc. Teraz ciśnieniomierza unikam tak samo jak termometru, za to często mierzę sobie puls.) Następnym razem, gdy zacznę wsłuchiwać się w siebie i uznam, że mam podwyższoną temperaturę, postaram się nie wpadać w panikę i nie wkręcać sobie, że umieram. :)
  8. Mnie ciągle coś dolega. Gdy jest naprawdę źle, to idę do lekarza, tylko po to, żeby mi powiedział, że nie umrę. :) Gdy mi to powie, to przez jakiś czas czuję się lepiej. Podczas terapii dowiedziałam się, że ze względu na to, że kochana i otaczana troską i ciepłem ze strony rodziny czułam się wtedy, gdy byłam chora, choruję, aby w ten sposób "zasłużyć" sobie na serdeczność innych. I nieważne, że teraz i bez tego czuję się kochana. To jest tak mocno zakorzenione we mnie, że nadal działa. Do tego różne fobie i organizm odmawia posłuszeństwa.
  9. Burza

    jeszcze jedna w "rodzinie" :)

    Naprawdę dziękuję Wam. Już dobrze się tu czuję. :) Jesteście kochani.
  10. Burza

    jeszcze jedna w "rodzinie" :)

    Dzięki za ciepłe powitanie. Dobrze wiedzieć, że są ludzie, którzy czują podobnie, dla których to, co przeżywam nie jest głupim wymysłem i wariactwem.
  11. Jeśli ten temat już był, to bardzo przepraszam, ale trafiłam na to forum wczoraj i trudno mi ogarnąć wszystkie tematy, a zależy mi na odpowiedzi w tej kwestii. Otóż mam problemy z agresją. Kiedyś gdzieś czytałam, że jest to związane z depresją, ale czy to możliwe, żeby aż w takim stopniu?! Czasem wystarczy drobiazg, żebym wybuchnęła. Zachowuję się jak kompletna wariatka-furiatka, a jak już złość mi przejdzie, czuję się wyczerpana, jakbym tonę węgla przerzuciła, wybucham płaczem, jest mi wstyd i nienawidzę siebie. Obiecuję sobie, że już będę nad tym panowała, a potem... znowu nie panuję. To takie uczucie, jakby moja złość była niezależnym organizmem, który czasem przejmuje nade mną kontrolę. I jest to tak silne, że mam ochotę zabijać. Naprawdę chciałabym kogoś skrzywdzić. Najczęściej jednak wyładowuję to na sobie... Nie chcę taka być, bo ranię ludzi, których kocham, a wobec obcych ludzi jest mi po prostu strasznie głupio. Nie wiem, czy moje zachowanie wiąże się z depresją, na którą choruję, czy może bardziej wynika z tego, że doświadczyłam kiedyś przemocy. Czy można to jakoś wyleczyć?... ------- Dzięki za przeniesienie. Trochę mi lepiej, gdy czytam, że nie tylko ja mam ten problem. :)
  12. Witam wszystkich bardzo serdecznie! Choruję na depresję i zespół neurasteniczno-lękowy. Pierwszy atak miałam mniej więcej w wieku 9 lat (rodzice musieli zawieźć mnie na pogotowie, bo nie mogłam oddychać), ale na dobre zaczęło się rozkręcać, gdy poszłam na studia. Potem wypadek samochodowy i wysiadłam na dobre. Boję się prawie wszystkiego. Najbardziej ludzi, wiatru, krytyki, leków, sytuacji, na które nie mam żadnego wpływu oraz takich, z których nie mogę się wycofać, gdy tego chcę (np. gdy muszę coś załatwić, lubię mieć świadomość, że jeśli nie teraz to kiedy indziej; natomiast kiedy muszę zrobić coś teraz już, do tego w obcym miejscu wśród obcych ludzi i nie mogę stamtąd uciec, gdy zacznę czuć się źle, to na samą myśl o tym czuję się źle - stąd m.in. lęk przed podróżą autobusem - nie mogę opuszczać go i z powrotem wsiadać, kiedy będę tego chciała). Bardzo boję się też tego, że gdy będę umierać, nikogo wtedy przy mnie nie będzie. Lęk w tym wszystkim jest najgorszy. Właściwie czuję go non stop, tylko z różnym nasileniem. Od czasu do czasu, gdy organizm nie wytrzymuje już przeciążenia, ląduję na pogotowiu z przekonaniem, że umieram... Naprawdę, mam szczerze dosyć takiego życia!
×