Skocz do zawartości
Nerwica.com

thomson37

Użytkownik
  • Postów

    1
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez thomson37

  1. Witam. Pisząc ten tekst chcialbym sie podzielić z wami moją historią choroby. Najpierw jednak chcialbym pzedstawić swoja osobe. Mam 19 lat, z pozoru jestem towarzyskim, mądrym i wesołym chłopakiem który potrafi zorganizować sobie życie. Od zawsze byłem uwazany za zdolnego ucznia( w podstawówce i gimnazjum srednie z czerwonym paskiem, potem dostanie sie do prestiżowego liceum, obecnie pobyt na dobrych studiach). W głebi duszy jednak przeżywam ogromne cierpienie i ból którego nie moge już dłużej zniesc. Problemy zaczely sie w 1 klasie gimnazjum gdy pojawiły sie pierwsze poważne lęki. Początkowo lęki głownie dotyczyły szkoły np. bałem sie że nie umiem liczyć i przez to wielokrotnie sprawdzałem czy na pewno wiem ile to 5x7 itd. Lęki przybierały rózne formy ale swoje apogeum osiagnely na poczatku 2 gimnazjum. Na obozie sportowym zaczeło krecic mi sie w głowie i wywołało to u mnie paniczny lęk że cos jest ze mna nie tak, ze cos mi sie stanie. Zawroty głowy nie przechodziły wiec lęk był coraz wiekszy. Przez całe gimnazjum( dzień po dniu, minuta po minucie, sekunda po sekundzie) kręciło mi sie w głowie. Lęk był tak duży ze czasami potrafiłem przeleżeć cały dzień w łóżku gdyż bałem sie otwierać oczy( no bo w koncu jak otworze oczy to znowu mi sie bedzie w glowie kreciło). Wycofałem sie z życia towarzyskiego i zamknąłem w sobie. Najgorsze było to że lęki nigdy nie ustawały, cierpiałem cały czas - nic sie nie liczylo oprocz tego zeby wreszcie przestało mi sie krecic w głowie i żebym mogł( jak ja to nazywałem) "normalnie" widziec. Pod koniec 3 gimnazjum cos sie jednak w moim zyciu zmienilo. Zblizały sie wakacje, nauki praktycznie nie było, zawroty w głowie ustawały na sile i w koncu całkowicie zniknęły z mojego życia. Czułem sie jak nowonarodzony: po 2 latach ciagłego lęku wreszcie byłem wolny..... Szczescie trwało jednak krotko bo tylko pol roku. Pewnego dnia w 1 liceum słuchając piosenki zdałem sobie sprawe ze tak naprawde nie wiele z niej zapamiętuje. Zaczałem sie bac ze cos jest nie tak z moją pamięcią. Lęki sie nasilały az w koncu doszło do takiego momentu ze zaczałem wierzyć ze nie potrafie zrozumiec i zapamietać tego ludzie do mnie mówią, tego co czytam, nawet tego co sam mówie. Choroba zaatakowała z podwójną siłą i znowu zmieniłą moje życie w koszmar . Zaczałem unikac rozmów z ludzmi, ogladania telewizji, cały czas martwiłem sie tylko tym ze nie potrafie zrozumieć sensu zdań, ze nic nie pamiętam z tego co mówie, ze na niczym sie nie moge skupic. Po jakims czasie powrócił także koszmar z gimnazjum- znowu pojawiły sie zawroty głowy. Meczyły mnie na zmiane lęki dotyczące tego ze " nie umiem mówić i myśleć" i ze kreci mi sie w głowie. Działało to na zasadzie: jak jedno mnie meczy pzez 10 minut to drugie ustępuje i tak na zmiane. W 3 liceum ponownie zniknęły zawroty głowy i choroba skupiła się już tylko i wyłącznie na "braku rozumienia dosłownie wszystkiego". Nie wiem jakim cudem zdałem mature ale jakoś sie udało i to całkiem niezle. Moja nerwica natręctw nie zmieniła swojej formy do dnia dzisiejszego. Obecnie wygląda to tak że boje sie rozmawiać z ludzmi, z rodzina, boje sie oglądać telewizje, czytac bo wydaje mi sie ze i tak nic nie rozumiem, nie zapamietuje. Jak mam gorszy dzień to boje sie nawet o czyms mysleć(no bo przeciez jak sie mysli to sie prowadzi dialog w swojej głowie a ja i tak nic z tego dialogu nie rozumiem i nie zapamietuje). 99% czasu spedzam na powtarzaniu w głowie zdań które mowia do mnie ludzie( strach przed tym ze nie zapamietam), na ciągłym upewnianiu sie czy dobrze cos zrozumiałem i zapamietałem. Najgorsze jest to ze nikt nie zdaje sobie sprawy z tego jak bardzo cierpie. Nawet psychiatra mówi mi ze ona nie widzi zebym miał problem z komunikowaniem sie i zrozumieniem, ze przeciez układam normalne sensowne zdania, ze to tylke natrętne myśli które są nieprawdziwe. Jestem załamany, uwazam sie za totalnego gamonia, idote i bezwartosciowego nienormalnego czlowieka. Nie mam sily juz dluzej życ....... Nie wiem czy dobrze opisałem to co mi dolega ale ciezko to wszystko wyjasnic w jednym poscie. Przepraszam ze przydługie i nudnawe ale moze chociaz jednej osobie zechce sie przeczytac moją historie.
×