Skocz do zawartości
Nerwica.com

giraffe

Użytkownik
  • Postów

    2
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez giraffe

  1. Witam, szukałam już wszelkich informacji na temat sytuacji, która dzieje się obecnie w moim domu, ale nie znalazłam niczego konkretnego ,w związku z tym postanowiłam poprosić Państwa o pomoc w zidentyfikowania schorzenia, na które prawdopodobnie może Cierpieć moja mama. Moja mama jest czterdziesto-jedno letnią,z natury cichą, małomówną osobą, rzadko narzeka na cokolwiek, ale od kilku miesięcy to się pogłębia. Z nikim nie rozmawia, głównie tylko przytakuje, nie okazuje żadnych emocji, niczym się nie przejmuje. Gdy mój młodszy brat miał wypadek i musiał zapłacić ogromną sumę pieniędzy odszkodowania (właściwie rodzice musieli) zupełnie się tym nie przejęła, a jeszcze rok temu byłaby wściekła. W ciągu pół roku miała trzy wypadki samochodowe, a od dwudziestu lat się jej to nie zdarzyło. Od dwóch miesięcy jeździ codziennie do kościoła. Dosłownie codziennie, nie ważne jaka jest pogoda, czy jest zmęczona, po prostu musi jechać do kościoła i najlepiej sama. Od kilku tygodni wyjeżdża do tego kościoła kilka godzin wcześniej i wraca kilka godzin później. Okazuje się, że po mszy przesiaduje nad jeziorem w parku pod kościołem. Co najbardziej niepokoi moją rodzinę jest to, że ona potrafi iść po coś i nagle się zatrzymuje - potrafi stać tak kilka minut i dalej iść. Patrzy się w jeden punkt przez długi czas - mój tata mówi, że ma wtedy przerażający wyraz twarzy. Do tego patrzy się na swoje dłonie. Np zmywa naczynia i nagle przez kilka minut zaczyna patrzeć się na zewnętrzną część swojej dłoni. Ta sama zasada dotyczy patrzenia się w lustro. Mama zamyka się także w łazience na bardzo długi czas, ponoć przegląda tam zdjęcia rodzinne. Niepokoi nas też fakt, że zaczyna śmiać się w nienormalnych momentach. Zawiesza się. Naprawdę ciągle się zawiesza i jest niepokojąco cicha. Nie jak nieśmiała osoba, tylko jak osoba, która coś ukrywa. I nie mówię tu o ukrywaniu zdrady (na pewno ktoś mógłby o tym pomyśleć po przeczytaniu informacji na temat znikania w kościele). Bardzo się o nią boimy; boimy sie przede wszystkim tego, że ona przesiaduje nad tym jeziorkiem, bo planuje popełnić tam samobójstwo ,ale jeszcze się boi. Tym bardziej, że miała już trzy wypadki samochodowe - myślimy, że moga być spowodowane albo tymi zaiweszeniami, albo próbą samobójczą. Bardzo proszę Państwa o pomoc! Na razie staramy się namówić ją na wizytę u specjalisty ale do tego czasu musimy wiedzieć co zrobić, by jej pomóc. Joanna
  2. Witam wszystkich, naprawdę nie sądziłam, że zwrócę się po pomoc w tej sprawie do kogokolwiek, jednak nie umiem już sobie z tym poradzić, pomimo tego, że nie chodzi o sprawę życia i śmierci lub innych nagłych i wielkich wypadków. Otóż.. Zupełnie nie wiem co mam zrobić by poprawić swoje relacje z matką mojego chłopaka. Jest jedynakiem, rok ode mnie młodszym [w maju będzie miał maturę, zatem wciąż jest na utrzymaniu rodziców, planuje iść na studia, więc nawet podczas nich będzie zależny od nich finansowo], co więcej od zawsze był spokojnym, bezkonfliktowym, szanującym rodziców i wszystkich innych dzieckiem , dobrze się uczy, pomaga w domu [właściwie jest na każde skinienie jego rodziców], z pozoru ma wspaniałe życie. Zaczęliśmy się spotykać ponad rok temu, a jednak po tak krótkim czasie i pomimo tak młodego wieku wiążemy ze sobą wspólną przyszłość [teraz zapewne spotkam się z komenrtarzami typu 'jesteśmy młodzi, nie wiemy nic o miłości, będziemy jeszcze w dziesiątkach innych związków'. może, róznie w życiu bywa, ale wierzę, że mój plan się spełni, takie też zdanie będę utrzymywała psiząc resztę postu.] Wszystko było w porządku między nami, zaczęliśmy nawet prowadzić pewnego rodzaju pamietnik by moc przekazywac jakos swoje uczucia gdy tego potrzebowaliśmy [spotykaliśmy się raz na kilka tygodni]. Było w nim wszystko- bilans naszego związku, sprawy intymne, plany na przyszłość, marzenia, lęki, ukryte pragnienia, informacje dotyczące różnych sytuacji, notatki napisane w złości [między innymi pisane o moich, bądź jego rodzicach mrpzyjaciołach etc]. Nie było to jednak złe lub złośliwe pisanie. Głownie chodziło o to, że bardzo za sobą tęsknimy, się kochamy, to, co młodzi ,zakochani ludzie zazwyczaj do siebie psizą, nic wielkiego. Któregoś dnia X. [tak będę nazywała mojego chłopaka] zostawił ten zeszyt na stole u siebie w pokoju. Pech chciał, że był tam wtedy jego tata i pomimo tego, że nie powinien, przeczytał go razem ze swoją żona i od tego momentu wszystko zaczęło się komplikować. Jego rodzice zabronili nam się spotykać, jego mama uznała mnie za czarownicę [spaliła mu rzeczy ode mnie, oblała go wodą święconą], cały czas powtarza, że jestem zła, że sprowadzam go na złą drogę, cały czas używa obraźliwych słów opowiadając o mnie [przyzwyczaiłam się od wyzwisk pokroju 'szmata', 'k..rwa', 'dzi..a']. Większość pewnie sobie pomyśli ,że pewnie sobie zasłuzyłam. Może, ale na prawdę nie wiem co mogłam takeigo zrobić. Dzięki mnie X. z 4 poprawił oceny na 5, jest wesoły, w końcu zaczyna rozmawiać z ludzmi, nei izoluje się, poznaje trochę życia, a ona wierzy w to, że zniszczę mu życie, powtarza mu to każdego dnia. Zdaję sobie srpawę z tego, że robi to, by go obronić przed złem całego świata, ale czy to nie jest przesada? Kiedyś gdy spotkał się ze znajomymi w godzinach popołudniowych, szukała go po całej okolicy gdy po dwóch godzinach spotkania nie odebrał od niej telefonu ,zrobiła mu awanturę, szlochała, krzyczała na niego powtarzając, że jest złym synem. Ale dlaczego? Bo mówił ,że spotyka się ze znajomymi i nie było go dwie godziny w domu? Zawsze sa z tym problemy. nie może nigdzie wychdozić, nie może nikogo zaprosic. Gdy próbuje sie gdzieś wyrwać na kilak godzin słyszy, że nigdzie nie pójdzie, że musi posprzątać dom i tak jest za każdym razem. X. nie wytrzymuje z nimi, ma dość ciągłych awantur, podczas ostatniej wyrzuciła go z domu w samych spodniach i koszulce pomimo tego, że był mróz i padał śnieg, co z tego, że jakims cudem wpuściła go po pół godziny dodomu, skoro zrobiłą mu kolejna awanturę, powtarzała mu, że nie mysli ,że nie może ze mna być, póki mieszka pod ich dachem oni będą mu dobierali znajomych a jak nie, to może już teraz "wypeir...ać do tej ku.wy". Zresztą gdy ostatnio mieliśmy się spotkać, gdy był z rodzicami w mieście całkeim niedalego mojego, jego rodzice dowiedzieli się o tym [o spotkaniu], zagrozili, że jeżeli mnei zobaczą, to wydrabią mi oczy i mnei zabiją. On cały czas żyje w strachu, że wyrzucą go z domu, że zostanie sam, zawali szkołę, a właściwie na zdaniu jej i dostaniu się na studia marzy najbardziej. Ciągle mi powtarza, że maltretują go psychicznie, że przyszłe święta chciałby spędzić u mojej rodziny, że nie może się doczekać aż zamieszkamy razem w lipcu. chyba, ze oczywiście moaj potencjalna teściowa wkroczy do gry i powie, że "Albo mieszka ze mna i radzi sobie sam, albo szuka innego mieszkania i oni za niego będą płacili". Bardzo przepraszam za wszystkie błędy i niespójności w powyższym tekście. Poza tym, starałam się skrócić tę sytuację jak tylko się dało. Co mam zrobić? Czy jest jakiś sposób na to, by mu pomóc? By pomóc naszemu związkowi przetrwać? Czy oni naprawdę mogą go bezkarnie wyrzucić z domu? Naprawdę nie rozumiem jak ludzie dwa razy starsi od nas mogą zachowywać się jak typowi gimnazjaliści... Z góry dziękuję za wszystkie odpowiedzi, pozdrawiam serdecznie, J.
×