Skocz do zawartości
Nerwica.com

tomalias

Użytkownik
  • Postów

    2
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez tomalias

  1. Być może kiedyś udam sie na tego typu spotkanie ale póki co bariera fobii społecznej daje mi się w znaki :)
  2. Gdy piszę w tej chwili ten temat myśli gnębią mnie nieustannie aż do tego stopnia że ciężko jest ułożyć to co chce napisać w jakąś spójność ale czuję że muszę. Temat pewnie będzie okrutny długi bo sporo się nazbierało i pewnie nikt całości nie przeczyta ale chyba warto spróbować. Na samym początku chciałbym się przywitać dla poczucia większego bezpieczeństwa chciałbym się przedstawić jako Tom, mam niedawno skończone 18 lat. Przypadkowo dzisiejszego wieczora coś tknęło mnie by poszukać w wyszukiwarce czy istnieją fora takie jak to, gdy znalazłem nerwica.com i przeczytałem kilka wątków ogólnych fobii poczułem się jakby ktoś podpalił moje serce , to wszystko jest takie podobne do mojego życia i zachowania a ja głupi myślałem że jestem sam z takimi problemami. Chcąc przybliżyć moją sytuację na początku chce powiedzieć że dorastałem w "aurze" alkoholizmu ojca, odkąd pamiętam zawsze był alkohol i przepijanie pieniędzy, przekleństwa i bicie mojej mamy. Tylko osoby które wiedzą czym jest przemoc w rodzinie zrozumieją jak ciężko jest patrzeć oczami małego chłopca na to jak ojciec wywleka za włosy mamę na klatkę schodową i wybija jej zęby, dziesiątki ucieczek z mamą z domu i setki mniej czy bardziej agresywnych napaści gdy przyduszał moją mamę - Odkąd pamiętam stawałem między moim ogromnym ojcem (duża postura ponad 100 kilowego, bardzo wysokiego faceta) a niską mamą by rozdzielić ich od szarpaniny. Gdy słabsze alkohole za mało działały ojciec zaczął nałogowo pić wódkę po kilka dni ale najczęściej po około 2 tygodnie. Pijaństwo ojca wypalało i wypala mnie tym bardziej że gdy jest pijany nieustannie mówi, zapewne nie zrozumiecie ale gdy jest pijany nieustannie na głos mówi do wszystkich osób które na przykład powinny w domu być ale ich nie ma albo w ogóle nie słuchają bo on tak naprawdę mówi do siebie - setki to mało , więcej nocy zarwane przez jego głośne gadanie ale jeszcze gorzej jest gdy spędzam z kimś czas u mnie w pokoju a on przyjdzie i uwiesi się w drzwiach zamęczając mnie i mojego gościa alkoholickimi wywodami , tysiące przekleństw szarpanie i inne nie działają bo on i tak nie przerwie tej gadki i to mnie doprowadza do furii która chyba mnie niszczy. Nigdy nie byłem bity w domu a to pozornie mocno zmniejsza szkodliwość mojego środowiska ,ale jak patrzę na to wszystko jednak niszczy mnie własna psychika. Moja mama przez te ponad 20 lat z ojcem chyba sama utraciła część siebie bo ma nerwicę i inne a to sprawiło że ja nie mam rodziny, nie czuje więzi z mamą czy innymi członkami rodziny a co trochę przykre ostatnio zdałem sobie sprawę że w moim życiu nigdy nie usłyszałem "kocham cię" od mamy czy ojca, moja mama raczej jest dla mnie jak służąca którą interesują wyłącznie brudne ciuchy a nie ja sam. Mam jeszcze starszego brata który już się ożenił i wyprowadził, on stara się mi pomóc bym wyszedł na kogoś ale nie zna albo nie rozumie mojego zachowania o którym napiszę poniżej a chodzi mi o fobię wobec kontaktów z ludźmi, on myśli że jestem jakimś dzikustem który nie chce przyjśc na imprezę urodzinową czy wyjść gdzieś z nim. Ten ogromny kawał tekstu to tak naprawdę streszczenie małego skrawka mojego 18 letniego życia , chciałbym trochę wyrzucić z siebie co jest moim problemem. Gdy byłem ze swoją dziewczyną ponad 2 lata sporo poznałem życia ale po zerwaniu moja druga połówka dała mi znać że ja nie zauważam mojej własnej toksyczności , tego jak ja ją dręczyłem i niszczyłem naszą miłość która w końcu u niej zgasła. Bardzo łatwo się denerwuje, o błahostki między innymi gdy głupi kubek z pastą i szczotką do zębów wpadnie do wanny, czy coś mi się nie udaje. Wzmaga we mnie ogromna agresja gdy ktoś na mnie krzyczy, zdarzało mi się dosłownie zbesztać nauczycielkę która wydarła się na mnie bez większego powodu. Nie do końca wiem co jest ze mną ale często podczas kłótni z byłą dziewczyną wszczynałem kłótnie które były absurdalne bo chciałem wiedzieć w czym rzecz np. ona była jakąs przybita i lekko zła na mnie a gdy spytałem nie odpowiadała bo chyba nie wiedziała sama a ja z małego zgrzytu moimi ciągłymi pytaniami oco jej chodzi i w czym problem doprowadzałem do skrajności gdzie prawie się rozstawaliśmy. Moim największym problemem jest to że mam fobię społeczną - Nie rozumiałem co się ze mną dzieje i czemu wszystko tak robię ale do dziś nie wiedziałem że to fobia.Fobia ta chyba zaczęła się u mnie w 5-6 klasie podstawówki gdy to przestałem chodzić na WF'y bo panicznie bałem się wszystkiego zrobić bo zostanę wyśmiany, od tamtego czasu nigdy już nie brałem udziału na WFie a jeśli już to sporadycznie w miesiącu by mieć chociaż 2 , ale i tak często prosiłem wysportowanego kolegę który lubiał grę w piłkę czy inne by grał za mnie. Mój lęk przez ludźmi i rzeczami z nimi związanymi później najzwyczajniej się nasilał, nie wychodziłem już na dwór z kolegami bo wolałem pograć niż iść z nimi, nazywali mnie komputerowym maniakiem ale ja nie wiem czemu dalej się izolowałem. Poznając byłą dziewczynę przez długi czas nie byłem u niej w domu z powodu jakiegoś strachu, nigdy nie wchodzę do domu znajomych a jeśli już to zostaję na przedpokoju, nienawidzę korzystać w toalety gdzieś indziej niż w miejscu moim czyli mieszkanie/ ewentualnie mieszkanie brata - korzystam gdzieś indziej tylko gdy już nie wytrzymam ale potrafię wstrzymywać się do bólu brzucha byle donieś do siebie. Gdy nagle nieznajoma osoba zaskoczy mnie rozmową nie potrafię wykrztusić słowa i gdy jest to pytanie najczęściej wypalam tak na szybko "yhym", nie kupuję w sklepach samoobsługowych a jeśli już to z ogromnym stresem i strasznie pokracznie - moje słowa ograniczają się może być, obojętnie, dobrze. Gdy jestem w gronie osób które znam i nie boję się braku akceptacji czuję się całkowicie inaczej, nie przeszkadza mi czytanie na głos w klasie czy inne tego typu bo wtedy jestem rozluźniony, bardzo często lubię się śmiać ale wszystko to blednie gdy jestem poza towarzystwem. Dodatkowo przez taki dziwny lęk miewam takie łagodne manie natręctw typu ciągłe poprawianie kurtki, naciąganie niżej koszulki, poprawianie ramiączka plecaka do tego stopnia że będąc 5 minut na przystanku robię do kilkadziesiąt razy, mam wrażenie że ciuchy całkowicie nie pasują do mnie np. kurtka która faktycznie lekko jest za duża , mam wrażenie że wyglądam w niej jak w worku po ziemniakach i że każdy na mnie patrzy i widzi moje ciuchy i moje części ciała które mi w danym momęcie przeszkadzają. Moja sytuacja rodzinna a mianowicie ogromne długi ojca sprawiły że mimo 18 lat już muszę szukać pracy i uczyć się wieczorowo, bardzo boję się i nie wiem jak mam przeżyć tak nagły zrzut na mnie spraw w których sparaliżuje mnie wszystko, jak mam iść do urzędu skarbowego, urzędu pracy a nie mówię już o rozmowie o pracę gdy ja paniczne się tego boje, boje się tej nieznajomości miejsca a tym bardziej rozmowy z urzędnikami czy kimś innym a ja nie wiem co powiedzieć, wmawiam sobie że najzwyczajniej nie wiem tego ale tak każdy miał - tyle że czuje jakby obecność drugiego ja które po chwili sprawi że pełny będę strachu, gdy skończę pisać ten temat po kilku minutach gdy pójdę spać zmieni się moje uczucie i pomyślę że po jaką cholere ja to pisałem. Zauważyłem że lubię cierpieć, coś wewnątrz namawia mnie by w wielu sprawach robić tak bym był nieszczęśliwy bo jakoś tak muszę czuć to, tysiące myśli że muszę to trzymać w głowie to wszystko co tutaj pisze żeby to przetrwać muszę to zachować w głowie ale dziś , w tej chwili piszę moja druga połowa która chce się wyżalić. Nie mam przyjaciół ,znajomych bo nie umiem zachować znajomości przez to moje dążenie do izolowania siebie, siedzę tylko w domu a jak wychodzę to tylko do szkoły, nie lubię wychodzić bo tylko mój pokój jest moją ostoją bezpieczeństwa. Często przy muzyce którą słucham godzinami dziennie (w gwoli ściłości różnej , od romantycznych po jakieś techno, metal - co mi się spodoba) mam jakąś dziwną potrzebę pomyślenia o tym że umieram albo dzieje mi się krzywda, tracę wzrok , słuch, wpadam pod samochód - tylko by móc wyobrazić siebię i reakcję innych. Wszystko toco napisałem o 100% nasiliło się gdy porzuciła mnie dziewczyna ,do tego wszystkiego dołączyły cykle w których to codziennie budziłem się po ogromnym maratonie snów z nią po których chęć nagłego samobójstwa była tylko namiastką. Dla Chucków Norrisów wytrwałości którzy przeczytali to wszystko chcę skierować moje pytania co do tego wszystkiego. Wiem że chyba nieźle mi coś się powaliło w głowie ale nie wiem jak, czemu i po co to się dzieje. Pierwsze z pytań to terapeuci czy inni specjaliści, czy takie coś może pomóc i jaki jest tego koszt (wiem że zapewne spory) , choć i tak nie będę mógł udać się ów specjalisty ze względu na pieniądze to chciałbym znać odpowiedź. Leki, otóż czytałem o lekach i nie bardzo rozumiem w czym mogą pomóc osobą np. takim jak ja, bo rozumiem gdybym widział duchy i słyszał głosy - jakie one mają działania bo mi się kojarzą chyba tylko z psychotropami które tworzą z ludzi zombie. Czy da się to wszystko jakoś złagodzić lub naprawić bo ciężko będzie mi żyć w samotności, ja wiem że źle robię izolując się ale tak jak temat się zowie tak i mi coś się dzieje , coś przejmuje nade mną kontrolę niszcząc mnie od wewnątrz. Tak naprawdę nie liczę na jakąkolwiek pomoc bo w moim przypadku to chyba powinienem męczyć się dalej , śmiercią tego nie skończę bo przy życiu przytrzymuje mnie lekki płomyk nadziei że muszę żyć by mógł pocałować na dobranoc kobietę którą kiedyś znajdę. Jeśli mam jeszcze spędzić trochę lat na tym świecie muszę ogarnąć coś co mnie niszczy bo nie chce sprawić podobnych problemów bliskim. Jesteście pierwszymi i myślę że jedynymi odbiorcami tych myśli które przelałem w słowa dzisiejszej nocy , nigdy nikomu nie powiedziałem tego więc mimo wszystko łatwiej mi będzie obudzić się rano z myślą że ktoś chyba widział mój problem i poczęści rozumie Toma...
×