Skocz do zawartości
Nerwica.com

Lapadocki

Użytkownik
  • Postów

    3
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Lapadocki

  1. Hej, chciałbym opisać swój problem i prosić o rady, jak sobie radzić. No więc mam nerwicę natręctw na tle religijnym. Boję się ciągle, ze pójde do piekła, co jest mi dokładnie wytłumaczone dlaczego. Mój schemat wygląda tak, że jeśli coś zrobie(czyli zrobie coś co chce zrobić) to pójde do piekła i jeśli czegoś nie zrobie(coś czego nie cche zrobić, czyli czynności natrętne) to pójde do piekła. Przez to nie moge robić tego co chce, czyli ciągle się ograniczam, odmawiam przyjemności i wykonuje mnóstwo natręctw. Mam też myśl mówiącą, że jeśli coś zrobie, lub czegoś ni zrobie to będę musiał wyokonywać jakieś natręctwo, którego się bardzo boje, ponieważ są to zazwyczaj natręctwa, które są dla mnie traumą. Mam więc ciągle dylemat, czy zrobić coś wbrew natrętnym myślom, czyli powstrzymać się od czynności natrętnych, lub zrobć coś czego mi one zabraniają, ale narazić się przy tym na przykre konsekwencje w postaci wykonywania jakiegoś okropnego natręctwa, które ma mnie uratować przed piekłem, czy jednak posłuchać się natręctw?
  2. Lapadocki

    Skrupuły

    Witam, mam 22 lata i od kilku lat zmagam się ze skrupułami, nerwicą natręctw. POlega to mniej więcej na tym, że mam natrętne myśli i wykonuje natrętne czynności. Sytuacja ta pochałania praktycznie większość mojej uwagi w ciągu dnia. Moje myśli dotyczą tego, że pójde do piekła(co jest dokładnie przez moje myśli wytłumaczone dlaczego), a czynności natrętne mają na celu mnie od tego piekła ratować. W praktyce natręctwa polegają na tym, że mam przymus robienia tego czego nie chce robić, czyli musze wykonywać różne bezsensowne czynności(ciągłe wracanie się, bieganie po schodach itd), które są ogromnie męczące, oraz mam nakaz powstrzymywania się od rzeczy, które chce zrobić(pójść spotkać się ze znajomymi, obejrzeć film itd). Mój proces myślowy jest bardzo skomplikowany więc nie będę go tu przytaczał, ale wszystko to ma mnie ratować przed piekłem. Mam też myśli, mówiące mi, że jeśli coś zrobie, coś coc chiałbym zrobić, a nie powinienem według moich myśli, lub czegoś nie zrobie co powinienem zrobić według moich myśli to będę musiał wykonywać pewne inne natręctwa, które mają mnie uratować przed piekłem, na które się skazałem wykonując, lub nie wykonując tych czynności. Teraz na przykład mam taką sytuację, że znajomi wyciągają mnie na tygodniowy wyjazd w góry na sylwestra. Bardzo chciałbym z nimi pojechać, ale natrętne myśli zabraniają mi tego, mówiąc że jeśli to zrobie to będę musiał wykonywać pewne natręctwo, którego się ogromnie boję, ponieważ okres kiedy je wykonywałem jest dla mnie traumą. Chciałbym więc prosić o rade, czy lepiej sprzeciwić się natrętnym myślom i pojechać narażając się na przykre konsekwencje, czy lepiej zostać, ale przynajmniej być spokojnym, choć wiem, zę będę czuł ogromny żal, zę nie pojechałem. Wiem, zę powinienem pójść do psychologa. Chciałbym jednak zaznaczyć, ze chodziłem na psychoterapie, ale nadal głęboko siedze w problemie, ponieważ najlepszym lekartwem na natręctwa jest ich nie wykonywanie, sprzeciwianie się im, a ja tego nie potrafie zrobić. Nie potrafie zaryzykować. Mówie zaryzykoawć, ponieważ mój problem polega na tym, ze ciągle nie mam pewności, czy moje myśli są prawdziwe, czy nie. Rozmawiałem z wieloma księżmi na ten temat, jednak wtedy pojawiały się wątpliwości, ze może nie do końca dokładnie wytłumaczyłem im moje myśli, więc może źle mnie zrozumieli, więc nie mogłem im zaufać.
  3. Witam, Mam 20 lat i choruje od wielu lat na nerwice natręctw. Dosyć ciężki przypadek mam, ale chodziłem na terappię i jest trochę lepiej niż dawniej. Piszę jednak dlatego, że od jakiegoś czasu zaczynam coraz częściej miewać silne stany przygnębienia, melancholii i zaczyna mnie to coraz bardziej dręczyć. Nie wiem czy jest to depresja, ale momentami nie mogę tego już wytrzymać. Gdy mam dobry nastrój tylko czekam w napięciu kiedy przyjdzie znowu ten stan przygnębienia, staram się przemyśliwać swoje postępowania, by nie zrobić czegoś co mogłoby ten stan przygnębienia znowu wywołać. Czasami bierze się to zupełnie znikąd, czasami są pewne powody, ale normalni ludzie nie przejmują się aż tak takimi sprawami z powodu, których ja strasznie cierpię, bo to przygnębienie może wywołać naprawdę malutka sprawa, która nie jest warta takiego napięcia. A gdy ten stan już się zacznie to trwa co najmniej do końca dnia, po czym kładę się do łóżka nie mogąc doczekać się następnego dnia z nadzieją, że może będzie już lepiej, a wtedy w dodatku jeszcze nie mogę zasnąć z tego zdenerwowania. Gdy jestem w stanie tego przygnębienia nic mnie nie cieszy, wszystko jest w szarych kolorach, na wszystko patrzę pesymistycznie, czuję ciągłe napięcie w klatce piersiowej, jestem zmęczony oraz często towarzyszy temu poczuycie winy. Myślę, że ten stan jest wywołany miedzy innymi przez moją nerwicę natręctw co równa się kilka lat spędzonych w ciągłym napięciu. proszę o radę. Co robić gdy zaczyna mi isę ten stan przygnębienia? Bo naprawdę większość z tego co próbowałem robić, by zapobiec smutkowi nie pomagało. Ani słuchanie muzyki, ani obejrzenie jakiegoś filmu. raz udało mi się, wczoraj właściwie, gdy byłem w tym stanie poszedłem ze znajomymi na koncert i pomogło, ale podczas tego wypadu na miasto znalazł się kolejny powód, z którego zaczęło mi iśe ponownie przygnębienie i cały dzisiejszy dzień spędziłem w tym stanie. przepraszam, że straszliwie nieskładny jest ten mój post, ale nie mam siły go poprawiać. Z góry dziękuję za odpowiedź.
×