Skocz do zawartości
Nerwica.com

Olciaaak

Użytkownik
  • Postów

    4
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Olciaaak

  1. no wlasnie w tym problem jest ze nie mam pojęcia, boję się, że go stracę przez moje zachowanie, no i tak się zachowuje, takie błędne koło :/ :/ to ma podłoże w moim poprzednim związku, przez mojego byłego stałam się zamknięta w sobie, strasznie nieśmiała i okropnie zaborcza. I tak już zostało...
  2. Gdy ja czuję się niepewnie, on sprawia że jest jeszcze gorzej. Chociaż tak to ogólnie jest bardzo dobrze
  3. Wiem, że dziecinada i dlatego chce to zmienic... Mój największy problem w związku z czym?
  4. Witam, Mam 20 lat (wiem, że niewiele), studiuję na I roku, mam chłopaka, z którym jestem od półtora roku (wiem, że niewiele), a mieszkam z nim od początku października. I tak, wiem, że może to był pochopny krok, za młodzi, i za wcześnie, ja to wszystko wiem, i rozumiem swój błąd w tym, że zamieszkałam z nim. Otóż zerwałam z nim, dlaczego? śmieszna sprawa, bo tak naprawdę była to głupota, wczoraj przypomniało mi się coś co zrobił rok temu i strasznie mi się smutno z tego powodu zrobiło, i byłam na niego zła, a on akurat jest chory (gorączka i kaszel) i nie przyjechał do mnie (samochodem- 10 km)... chociaż go prosiłam to nie przyjechał, i słyszał w jakim jestem stanie (nie wiem dlaczego, ale strasznie płakałam i miałam tak jakby atak paniki), mówił "Nie, przyjadę jutro" - tak jakby chciał pokazać kto tu rządzi, i komu bardziej zależy . To z nim zerwałam, a on nadal nie przyjechał chociaż prosiłam jeszcze bardziej i mówiłam, że go potrzebuje i że mnie rani. Mówił to samo, że przyjedzie jutro. Tylko, że dzisiaj jest jutro (zapomniałam wspomnieć, że studiujemy oboje w Warszawie i właśnie dlatego mieszkamy razem, na weekendy się wraca do domu) a ja już go nie błagałam żeby przyjechał, bo nie chciałam już się tak poniżać. Noc z soboty na niedzielę przeryczałam, pomogła mi trochę siostra, dała valerin na uspokojenie, a ja i tak usnęłam o 5. Dzisiaj niby z nim pisałam, ale słowem nie wspomniał że przyjedzie. Wiedział, że jadę dziś do Warszawy do mieszkania, on nie przyjechał, bo jutro idzie do lekarza. Tylko, że w Warszawie też może iść do lekarza. I jakby mu zależało to by przyjechał do tej Warszawy, bo jutro i tak ma zajęcia... (kolokwium- a przecież na nim musi być, tak?). Poza tym jeszcze dwa istotne fakty: 1. nie poszłam do Lublina na psychologię (abym się dostała), tylko do Warszawy na administrację (bo w Warszawie nie dostałam się na psychologię), bo on miał gdzieś moje zdanie, on stwierdził, że idzie do Warszawy i tyle to poszłam za nim. A on nie potrafi do mnie przyjechać, kiedy go proszę, bo "przeziębi się jeszcze bardziej i nie będzie mógł chodzić na zajęcia". a druga sprawa: ja tak często się na niego obrażam, nie mam poczucia pewności, że mnie kocha i że mu zależy, a gdy proszę go o to by to okazał to działa to w drugą stronę... Obecnie jak ja mu coś napisze smsem, to dopiero wtedy mi pisze, że "nie chce się rozstawać", no ale czemu ja muszę wymuszać żeby to pisał? Czemu muszę wymuszać by do mnie przyjeżdżał?(jak jesteśmy oboje w domach), a teraz się w ogóle nie odzywa, nic. Zupełnie nic. A przecież gorączka i kaszel nie przeszkadzają mu w zadzwonieniu tak? W napisaniu smsa? Proszę o pomoc, bo muszę z kim rozmawiać żebym ja przypadkiem do niego nie napisała, i żebym się już więcej nie poniżała. Pisałam mamie, ale mama jest za granicą, więc nawet nie ma jak porozmawiać, bo smsy od niej do mnie są bardzo drogie, a już rozmowa na komórkę jeszcze bardziej (w Warszawie mam tylko komórkę, nie ma telefonu domowego). Ja zdaję sobie sprawę, że to moja wina, że nie powinnam tak się obrażać o byle głupstwo, ale kurde... nie może przyjechać? napisać smsa? serio? Proszę pomóżcie.
×