Skocz do zawartości
Nerwica.com

pewna

Użytkownik
  • Postów

    1
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia pewna

  1. Zupelnie przypadkwowo trafilam na te forum,ale pomyslalam,ze podziele sie wlasnym doswiadczeniem. Osobiscie nie cierpie na zaden r odzaj natrect. Znalam jednak osobe,u ktorej wystepowaly objawy nerwicy podobne do tych, ktore tu opisujecie. Pamietam jak bardzo mnie wkurzalo kiedy spoznial sie na spotkanie tylko z tego wzgledu,ze musial parokrotnie sprawdzic czy wszystko w domu zostalo takie,aby nie stwarzalo zagrozenia domownikom. Nie bylam w stanie pojac,ze jest to choroba,cos w rodzaju zniewolenia mysli (tak to sobie teraz wyobrazam),dlatego traktowalam to jako zwyczajne widzimisie,ktore wystarczy jedynie sobie wytlumaczyc...Okazuje sie,ze tak nie jest.. W przypadku mego znajomego zaczelo sie zupelnie niewinnie...rozterki wieku mlodzienczego zwiazane z przyszloscia,niemozliwosc znalezienie swojego miejsca w swiecie..w zasadzie sprawy ktore kazdemu z nas kolacza w glowie w wieku wkraczania w doroslosc..Z czasem pojawily sie mysli samobojcze,co sklonilo go do pojscia do fachowca (czyt.psychiatry,gdyz z psychologiem mial okresowo kontakt).Psychiatra jak psychiatra zalecil srodki farmakologiczne. Bral cos tam o smiesznej nazwie dosc rygorystycznie (odstawil nawet w zupelnosci alkohol)Generalnie potraktowal terapie powaznie..Po pol roku przyszla poprawa,czul sie swietnie...Osiagal sukcesy w szkole,matura zdana ze swietnym wynikiem.. Lekarz rozwazal zmiane lekow na slabsze.W wakacje przyszedl kryzys..Pojawily sie natrectwa.Nadal jednak utrzymywal kontakt z innymi,byl normalnym pogodnym facetem,czasem mowil,ze" dokuczaja"mu mysli. Po czasie jednak zaczal chyba dostrzegac,ze staje sie uciazliwy dla innych, znajomi nie sa w stanie go zrozumiec. Nie chcac przysparzac kolejnych problemow odcial sie od swojego srodowiska.Utrzymywaj jedynie kontakt z rodzina. doszly jednak proby samobojcze...Lekarze zareagowali zwiekszeniem dawki lekow..Stan depresji (juz chyba wtedy) utrzymywal sie jednak nadal z niewielkimi przerwami lepszego samopoczucia.Pewnego dnia rodzina stracila z nim zupelny kontakt,wiec skierowala go do szpitala psychiatrycznego...Dodam,ze lekarze w szpitalu nie byli w stanie go zdiagnozowac w zupelnosci (czyt. podac zloty srodek na wylecznie)zatem kuracja przebiegala troche na zasadzie prob i bledow..Podczas pobytu w szpitalu jednak jego zdrowie uleglo polepszeniu..Z obserwacji rodzicow zaczal normalnie funkcjonowac. Lekarze postanowili wyslac go na przepustke. Podczas krotkiego pobytu w domu popelnil samobojstwo...Mial 19 lat. Nie umiem do tej pory pojac co do konca nim kierowalo..Z tego,co czytam tutaj natrectwa moga przybrac znacznie wieksze rozmiary,a ludzie potrafia znimi zyc cale zycie...Najgorsza jest ta bezradnosc..bo jak tu pomoc takiej osobie skoro lekarze sprowadzaja terapie do faszerowania lekami,nie potrafia przewidziec takiej tragedii...Jak maja si zachowywac bliscy...faktycznie odcinac sie od chorego jak on sobie tego zyczy...
×