Skocz do zawartości
Nerwica.com

USE90

Użytkownik
  • Postów

    69
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez USE90

  1. USE90

    Natręctwa myśli...

    U mnie to samo Gdzies przeczytalem ze po kilku tygodniach konsekwentnego ignorowania choroba naprawde sie cofa (moze nie calkowicie, ale czesciowa juz tak ), ale, cholera, jak tu wytrzymac taki spory szmat czasu, gdy 24 godziny rzadko kiedy jestem w stanie. U mnie pojawi sie natretna mysl, i nastepnie pojawia sie usilna potrzeba powiedzmy powtorzenia czynnosci x razy. Staram sie z tym walczyc, ale napiecie bywa nie do wytrzymania, masz wrazenie ze tylko rosnie. Od stresu zaczyna bolec tak glowa ze czasami ma sie wrazenie ze zaraz eksploduje. Kilka razy udalo mi sie wytrzymac kilka dni i faktycznie, to wszystko powoli ustepuje, ale najpierw trzeba tyle wytrzymac
  2. USE90

    Natręctwa myśli...

    U mnie w ostatnich kilku tygodniach tez naprawde sie pogorszylo, w zasadzie natrectwa czesto juz nie tyle utrudniaja co uniemozliwaja mi wykonanie najbardziej banalnych czynnosci w spokoju. Wystarczy ze pojawi sie okreslona natretna mysl podczas wykonywania jakiejs czynnosci, i juz jestem zmuszony albo ja powtorzyc okreslona ilosc razy, albo zaniechac calkowicie (mam na mysli tak banalne czynnosci jak np. granie na konsoli) , mam potem te mysli gdzies z tylu glowy, czy zrobilem wystarczajaco, godzinami argumentuje sobie dlaczego one nic nie znacza. Mam wrazenie ze im bardziej to robie, tym bardziej jestem bezbronny wobec tych natrectw, ale bardzo trudno mi to przerwac.
  3. USE90

    Natręctwa myśli...

    Najgorzej jak mnie przesladuja mysli ze jak nie powtorze okreslonej czynnosci x razy, to okreslonym bliskim osobom stanie sie cos zlego. Wczoraj podczas sciagania spodni pojawila sie taka, i nastepne xx minut sciagalem i zakladalem spodnie
  4. USE90

    Natręctwa myśli...

    Zyje, u mnie sie pogorszylo. Od czasu mojego pierwszego postu w tym temacie te natrectwa o ktorych pisalem staly sie tylko czestsze i trudniejsze do kontrolowania, nie jestem juz w stanie normalnie funkcjonowac, momentami stres wydaje sie nie do wytrzymania.
  5. USE90

    Natręctwa myśli...

    Mozna zmniejszyc objawy ciezkiej nerwicy natrectw bez zazywania lekow? Bo u mnie coraz gorzej, nie przeszlo, tylko sie utrwala... Jak najdzie mnie jakas natretna mysl, to stres i potrzeba kompulsji moze ciagnac sie za mna calymi tygodniami (sinusoida)... poprostu musze... i tak w kolko...
  6. USE90

    Natręctwa myśli...

    Macie moze problem z czytaniem? Zawsze lubilem czytac, ale przez te wszystkie gowna z ZOK, nie potrafie sie skoncentrowac, nie potrafie czerpac przyjemnosci z czytania, niby rozumiem to co czytam ale nie "czuje" tego co czytam, co chwile musze wracac zeby sobie cos powtorzyc, itp. Kurde, pamietam jak kiedys potrafilem kilkusetstronnicowe cegly polykac w pare dni czerpiac z tego autentyczna przyjemnosc, a dzisiaj czesto po kilkunastu stronach emocjonalnie wyczerpany zostawiam bo nie widze sensu.
  7. USE90

    Natręctwa myśli...

    Ja rozumiem potrzebe redukowania leku absurdalnymi zachowaniami (sam nie jestem w stanie tego uniknac, wiem jak potezne napiecie i stres obsesje wywoluja) ale upokarzanie postronnych ludzi zeby sobie "kompulsnosc" to zwykle swinstwo.
  8. USE90

    Natręctwa myśli...

    W moim przypadku bylo wiele rzeczy ktore sprawily ze jestem jaki jestem, ale pewnie doswiadczeniem ktore mialo najwiekszy wplyw na moje nieudane nastoletnie i obecne dorosle juz zycie bylo doswiadczenie przemocy domowej i psychicznej ze strony jednego ojczyma. Nikt kto tego nie doswiadczyl nie wie jak to jest modlic sie w srodku nocy do Boga w ktorego nie wierzysz bo boisz sie ze nie spotkasz rano mamy z zyciem...
  9. USE90

    Natręctwa myśli...

    refren Tak jak myslalem, nieporozumienie U mnie jak mechanizm ZOK kliknie, to obsesja i nieublagalna potrzeba zredukowania leku za sprawa kompulsywnego zachowania moze ciagnac sie calymi dniami. Przez ten okres miewam momenty slabsze i lepsze, ale rzadko kiedy jestem w stanie zmierzyc sie z tymi myslami. Jedyna mozliwosc to proba opoznienia kompulsywnych zachowan, po jakims czasie te mysli przestaja miec taka sile jaka mialy i wtedy latwiej sie jest z nimi mierzyc.
  10. USE90

    Natręctwa myśli...

    Byc moze sie nie rozumiemy, co rozumiesz dokladnie pod odwracaniem uwagi? Ogladanie telewizji?
  11. USE90

    Natręctwa myśli...

    Akurat z odwracaniem uwagi roznie bywa. Jesli przez odwracanie uwagi rozumienie nie analizowanie natretnych mysli, to tak - ewidentnie szukanie logiki w obsesjach nie jest produktywne. Natomiast jesli rozumiecie przez to unikanie natretnych mysli to - nie chce sie madrzyc bo nie jestem ani psychologiem ani amatorskim milosnikiem tej dziedziny, - np. wedlug psychoterapii behawioralnej wszelkie zachowania majace na celu unikniecie czy zredukowanie obsesji sa z gory skazane na porazke, wrecz nasilaja problem. Osoba chora nie moze od tak przerwac mysli ktore ktore wywoluja u niej lek, przerwania obsesji jest poza kontrola takiej osoby (gdyby bylo to nie byloby zadnego problemu, nie istnialoby cos takiego jak ZOK). Innymi slowy, nie nalezy blokowac mysli ani - w przypadku obsesji - dokonywac kompulsji w celu zmniejszenia leku. Pozwolic tym obsesjom byc, po jakims czasie osoba chora przyzwyczaja sie do nich na tyle ze te przestaja wywolywac lek, dopiero wtedy te mysli znikaja. Przynajmniej tak jest w teorii.* A jak w praktyce to trudno powiedziec, tradycyjnie przy problemach psychicznych latwiej mowic niz zrobic. Od jakiegos czasu staram sie nie blokowac natretnych mysli, ale roznie z tym bywa (potencjalny lek wydaje sie nie do udzwigniecia). Staram sie nie uciekac do kompulsywnych zachowan, rowniez roznie z tym bywa (lek wydaje sie nie do udzwigniecia). I tam gdzie chyba najgorzej sobie radze, to analizowanie obsesji. Na przyklad, przy danych sytuacjach ktore sprzyjaja wystepowaniu natrectw (nazwijmy je, czynnosci X) pojawiaja sie natrectwa zwiazane z diablem i/czy krzywda najblizszych mi ludzi. W moim przypadku zachowaniem kompulsywnym jest powtorzenie czynnosci X, obsesje sprawiaja ze czuje ze jesli jej nie powtorze to okreslona bliska mi osobe spotka okreslona straszna rzecz, albo ze ja sprzedam dusze, itp. Wytrzymuje (staram sie), mimo stresu, tlumacze sobie ze to tylko choroba, ani diabel nie istnieje (nie wierze) ani myslami nikt nie moze w zaden sposob wplynac na rzeczywistosc (w taki sposob jaki w ZOK). I potem przykladowo ide do sklepu - kupuje dwie rzeczy - i akurat tak sie zlozylo ze sprzedawczyni wydaje mi 6,66 (serio, tydzien czy dwa temu) Oczywiscie w tym momencie mimowolnie lacze czynnosc X z reszta 6,66, i dupa blada. Albo z marszu niezdolny sie oprzec powtarzam czynnosc X od nowa, albo, jak w tym przypadku, opieram sie stresowi kosztem ciagnacego sie dniami analizowaniem danego natrectwa i sytuacji w ktorej dostalem 6,66 reszty. Innymi slowy, mozna powiedziec ze obsesyjne mysli atakuja mnie z dwoch frontow, obsesyjna mysl sama w sobie i obsesyjne szukanie "dowodow" zewnetrznych na potwierdzenie autentycznosci obsesyjnej mysli. Na razie trudno mi powiedziec czy unikanie unikania pomaga, z mojego doswiadczenia moge napisac ze chyba raczej nie pogarsza. A to juz cos, od stycznia (pojawienie sie problemu) przez dwa miesiace natrectwa, wachlarz i intensywnosc, tylko rosly. Ostatnio mam wrazenie ze nastapila stabilizacja a moze nawet lekki regres, choc nie byl on natychmiastowy. *Pytaniem otwartym jest w jakim stopniu sama zmiana nastawienia moze ograniczyc problem ZOK. Przeciesz ta choroba to przede wszystkim okreslone wadliwe funkcjonowanie mozgu, chocby na poziomie biochemicznym. Zawodowy slang sympatycznej pani psycholog nie sprawi ze ci w mozgu skoczy poziom np. serotoniny, prawda?
  12. USE90

    Natręctwa myśli...

    Mimo natrectw myslowych probuje wytrzymac bez kompulsji, na razie wytrzymuje. Ale co za cierpienie, co za napiecie, ciekawe ile wytrzymam... musze wytrzymac. Obawiam sie ze i tak nie mam innego wyjscia. Obecny kryzys natrectw myslowych mam mniej wiecej od miesiaca - mysl ze sprzedalem dusze diablowi zeby dana rzecz wyszla dobrze, lub ostatnio mysl ze sprzedalem dusze zeby osobom/osobie na ktorych/ktorej mi bardzo zalezy stalo sie cos zlego (ta wywoluje nieporownywalnie wieksze nerwy, nawet jak pojawia sie bez tematyki duszy i diabla) - i przez ostatnie tygodnie unikalem dzialania, ciagle poddawalem sie kompulsji polegajacej na zaczynaniu czynnosci od nowa, majac nadzieje ze nastepnym razem mysl nie pojawi sie w trakcie. Ale im bardziej bylem skoncentrowany na unikaniu tych mysli, tym bardziej sie ich obawialem, z czasem stawaly sie one coraz trudniejsze do kontrolowania i unikania, a co gorsza - o czym wspomnialem wyzej - natrectwa zmienialy sie na takie ktore wywoluja nieporownywalnie bardziej przykre emocje. Pisze to tutaj tylko po to by rozladowac napiecie spowodowane unikaniem kompulsji, majac nadzieje ze czytajac to pozniej nabiore choc troche dystansu do moich mysli i emocji. Bo naprawde, jest chyba niewiele problemow psychicznych ktore tak utrudniaja funkcjonowanie jak ZOK.
  13. USE90

    Natręctwa myśli...

    Po wzglednej kontroli trwajacej ledwie pare dni rozjechalem sie zupelnie, od polowy tygodnia jestem zupelnie niezdolny do niczego - natrectwa ktorych nie potrafie nawet w minimalnym stopniu kontrolowac, na rozne tematy czesto powiazane ze soba, i czas zmarnowany na kompulsjach ktore koniec koncow nie zmniejszaja leku, jedynie wywoluja jeszcze wieksza frustracje Wystarczy ze natretna mysl sie pojawi, a ja musze zaczynac wszystko od poczatku!
  14. USE90

    Natręctwa myśli...

    Dokladnie. W moim przypadku nawet nie musze sobie poradzic, wystarczy ze zaczynam okazjonalnie tolerowac lek (wytrzymywac bez kompulsji) by pojawialy sie inne tematy. Jeszcze nie poradzilem sobie z myslami ze sprzedaje dusze diablu zeby okreslona czynnosc wyszla tak jak sobie zalozylem, a juz pojawiaja sie natretne mysli polegajace na tym ze jak cos okreslonego pomysle w trakcie wykonywania danej czynnosci to cos okropnego stanie sie okreslonym osobom na ktorych mi zalezy jesli nie anuluje czynnosci i nie zaczne od poczatku. Albo ze sprzedaje dusze zeby cos okropnego stalo sie tym osobom w zamian za to zeby okreslona czynnosc wyszla tak jak chcialbym zeby wyszla (tak jakby mix tych dwoch natretnych mysli). I koniec, znowu kompletnie sobie z nerwica nie radze jesli chodzi o zachowania kompulsywne, czyli znowu powtarzam w nieskonczonosc dana czynnosc az wyjdzie bez natretnych mysli, czyli nigdy lub prawie nigdy. Dramat.
  15. USE90

    Natręctwa myśli...

    Od 2-3 tygodni mam takie ataki natrectw ze nie jestem w stanie normalnie funkcjonowac, nic zrobic. W przypadku wykonywania konkretnej czynnosci pojawiaja sie mysli ze sprzedalem dusze diablu po to zeby wszystko wyszlo dobrze lub tak jak chcialbym zeby wyszlo, i pod wplywem lekow czuje sie zmuszony anulowac wszystko i zaczynac od poczatku. I tak w kolko. Zdaje sobie sprawe z absurdu tego mechanizmu - nawet nie jestem wierzacym! - ale nie potrafie tych mysli, i lekow jakie uruchamiaja, kontrolowac. Po krotkim oporze zawsze ulegam. Wiem ze to brzmi cholernie absurdalnie nawet jak na standarty tego dzialu, nie wiem nawet czy to nie podpina sie pod cos powazniejszego anizeli zwykla nerwica natrectw (schizofrenia?), ale w obecnym stanie jestem praktycznie niezdolny do niczego. Wystarczy ze w trakcie konkretnej czynnosci pojawi sie jakkakolwiek mysl zwiazana z tematyka duszy i diabla i koniec - czuje potrzebe by zaczac wszystko od poczatku.
  16. marimorena, w pewnym sensie sie zgadzam. To znaczy jako tako nie sadze by jakkiekolwiek uzaleznienie prowadzilo do powstawania chorob typu fobia spoleczna czy zaburzenie obsesyjno-kompulsywne, ale uwazam ze gdy trafi na podatny grunt (powiedzmy czlowiek z patologicznego domu) zaburzenie biochemicznej rownowagi moze zwiekszyc sile, spotegowac efekty takiej patologii w jednostce. W moim przypadku wiekszosc jazd (np. tego typu co w tym temacie) zaczela sie w momencie gdy bylem juz mocno uzalezniony. Wczesniej tego typu rzeczy albo nie mialem, albo byly nieporownywalnie mniej upierdliwe. psychidae Ale uzaleznienie od hazardu, jedzenia, gier czy pornografii to nie urban legend. To sa rzeczy udokumentowane, i juz na pewno wiemy ze wplywaja na biochemie mozgu.
  17. No coz, w kazdym momencie zdawalem sobie sprawe niejako z absurdalnosci mojego rozumowania (podciagalnego pod paranoje), wiec licze ze pod schizofrenie sie nie lapie Z tymi receptorami nie konkretnego. Nie umiera sie od tego, a nawet jest to wyleczalne (wystarczy przestac brac i poczekac 2-5 miesiecy), i te zmiany dotycza chyba wszystkich uzaleznien. Zmniejszona wartosc receptorow d2 podczas uzaleznienia (nie tylko o to chodzi, ale mniejsza o to) jest naturalnym odruchem mozgu na ciagle zalewanie go dopamina (w skrocie i mocno uproszczajac sprawe). Generalnie jesli uzaleznionego nic nie interesuje poza uzywka (czyli olewa zycie zawodowe, rodzinne, itd.), ma depresje czy braki koncentracji to wlasnie wynika to miedzy innymi z tych zmian biochemicznych (ktore, powtarzam, sa odwracalne). Tutaj masz youtube w ktorem koles mowi o uzaleznienie od pornografii z perspektywy biochemii, wyraznie zaznaczajac ze te efekty sa rozciagalne na inne uzaleznienia;
  18. Ej, tak ostra paranoja to byl tylko chwilowy impuls, impulsywna mysl, nie pamietam teraz dokladnie ale w jakims zaburzeniu takie impulsywne niechciane mysli czasami sie pojawiaja, nie tylko zwiazane z sadystycznymi dentystami (OCD?). Tak czy siak, generalnie zaczalem sie obsesjonowac poprostu mozliwoscia zarazenia HIV-u (bez takich jazd paranoidalnych), a akurat takie rzeczy sie zdarzaja czasami (walnieci doktorzy tez, ale to jeszcze wiekszy margines niz przypadkowe zarazenia) wiec tez trudno mowic o calkowitym nie mysleniu. Poprostu moja paranoja uznala ze skoro istnieje powiedzmy 0,01% szansy, to znaczy ze na pewno padlo teraz na mnie. Co do logicznego myslenia. Zadna choroba psychiczna (chyba ze wynika z wadliwego dzialania mozgu na poziomie fizycznym lub biochemicznym) nie jest logiczna. Fobia spoleczna? Depresja? Paranoja? Natrectwa? Whatever, wszystko odnosi sie do mniej lub bardziej nielogicznych rozwazan i reakcji chyba ze wynika, tak jak juz wspomnialem, ze zmian fizycznych w mozgu lub biochemicznych. Swoja droga, jestem ciekaw jak na moje jazdy wplywa bardzo niska wartosc receptorow D2 (dopamina) w mozgu. To znaczy jestem uzalezniony od kilku lat, i jako tako doszlo u mnie do zaburzenia rownowagi biochemicznej mozgu, to znaczy mam miedzy innymi niedobor receptorow D2 (tym razem czysta nauka, zadna paranoja ).
  19. psychidae To prawda, ale pacjent moze nie zglosic, albo nawet niewiedziec ze ma (spory % zarazonych nie wie ze jest). Nie wiem jak jest to konkretnie zorganizowane w Polsce, ale w Hiszpanii (gdzie mieszkam) przed zapisaniem sie kazali mi wypelnic formularz w ktorym jedno pytanie dotyczylo HIV, ale zadnych zaswiadczen, wynikow badan, nic nie kazali robic i przynosic. Pelna wola pacjenta by powiedziec czy sprawdzic. marimorena Uff, nie wiem do konca co rozumiec pod slowem podejrzane miejsce, niemniej nie wyglada mi ta klinika na takie miejsce. To znaczy, nie widze roznicy miedzy miejscem gdzie chodze a innymi prywatnymi klinikami dentystycznymi oprocz tego ze ta "moja" jest 10 min drogi piechota od mojego domu To znaczy klinika czysta, na widoku, i z cenami mniej wiecej jak w innych miejscach, zadne jakies podejrzane zabiegi za polowe ceny. Wiem to, bo jak pierwszy raz uslyszalem ze za leczenie kanalowe zaplace 500 euro (whaaat?) to poszlem do innych klinik dowiedziec sie ile takie cos by kosztowalo, i okazalo sie ze cena jest podobna, w przedziale 450-550 euro jesli dobrze pamietam. ----------------------- Tak czy siak, nie chce zapeszac, ale chyba ta natretna paranoidalna mysl przeszla lub prawie przeszla. Wlasciwie nie zadreczam sie juz myslami "mam/nie mam", a przynajmniej nie w takim stopniu by uniemozliwialo mi to koncentracje na innych rzeczach, jak w niedziele czy poniedzialek rano (szczyt "kryzysu"). Mozna powiedziec ze wszystko prawie wrocila do normy, to znaczy 95% mysli znowu mi zaprzata najblizszy egzamin i poczucie stresu wynikajace z tego ze chce/musze go zdac juz teraz, a czasu malutko. Chcialbym podziekowac wszystkim tym ktorzy wypowiedzieli sie w tym watku. Jest prawdopodobne ze ta mysl sama po czasie zaczelaby slabnac, niemniej jestem pewien ze bez tej dyskusji mogloby to zajac duzo, duzo, wiecej ze szkoda jakie to opoznienie mogloby spowodowac na moich perspektywach zdania egzaminow (stracilem pare dni, nie jest jeszcze za pozno na odrobienie strat, a przynajmniej sprobowanie). Nie mowiac o samym stresie ktory jest strasznie wyczerpujacy. Bo widzicie, skonfrontowanie na papierze normalnego nastawienia z paranoidalnym (mozna przeczytac, zerknac na sprawe troche z boku i oczami innych) pozwolilo mi dostrzec z sila mlotka ze rownie dobrze takie strachy moglbym miec wobec wielu wielu rzeczy. Skoro nie boje sie reczy X (przeciesz prawdopodobienstwo jest niewielkie), to dlaczego boje sie rzeczy Z (skoro prawdopodobienstwo tez jest niewielkie). To nie ma sensu, zadnego logicznego wytlumaczenia. Roztropnosc to, no nie wiem, nie uprawianie sexu z nieznajomymi bez zabezpieczenia, a nie strach przed dentysta. Patologia nie ma nic wspolnego z odpowiedzialnoscia, a ja nie potrafilem postawic miedzy tymi pojeciami granicy. Takze dzieki wszystkim
  20. Wiem, poprostu mimo woli zidentyfikowalem moje leciutke oslabienie (bo to nie tak ze leze przykuty do lozka) z pierwszymi symptomami oslabienia organizmu zaraz po zarazeniu (po tym okresie jest spokoj przez pare lat). Musze przyznac ze HIV i hipochondra to swietna para, bo przeciesz skoro te pierwsze objawy bywaja rozmyte i w czasie i w charakterystyce, i skoro nie moge wykluczyc w 100% tego ze a) klient przede mna byl chory na hiv b) uzywala niezdezynfekowanego sprzetu to mozg plata mi figle ta niepewnoscia. Stary przeciesz czytales o przypadkach zarazenie u dentysty, prawdopodobienstwo pewnie tak male jak to ze sie rozbijesz samochodem, ale jednak... ,moze. Na przyklad zastanowilo mnie kiedy oni to wszystko dezynfekuja skora miedzy wyjsciem dentystki do glownego pomieszczenia, pozegnaniem poprzedniego pacjenta, a zawolaniem mnie mija, no wiem, z kilkanascie-kilkadziesiat sekund. Wziela mnie do drugiego gabinetu? Maja tam drugi gabinet? Byl w ogole wolny? (LOL, bylem tam tyle razy ale teraz doslownie niczego juz nie jestem pewien). Ma racje marimorena ze wszystko pochodzi z mojej glowy. Ten raz z zeszlego tygodnia nie roznil sie niczym szczegolnym od poprzednich wizyt po ktorych wychodzilem calkowicie spokojny i ani myslalem o hivach. No ale jak juz raz mysl zakielkowala, to tak do dzisiaj nie moze mi dac spokoju. Niemniej dzieki za wasze odpowiedzi, troche mi pomogly, troche mi tez pomoglo wylanie swoich zalow (przelewanie swoich mysli na "papier" troche uspokaja samo w sobie). Ergo, wprawdzie dalej gdzies tam na drugim koncu glowy tli mi sie ta idea, niemniej, przynajmniej na razie, nie zajmuje mi juz calej mysli jak wczoraj i moge choc troszke skoncentrowac sie na nauce na egzamin.
  21. Uff, od paru dni jestem tak nakrecony z tematem zarazenia ze nie moge o niczym innym myslec, z nerwow zaraz mi glowa peknie, na niczym sie nie moge skupic a ja mam egzaminy na studiach (i cholerne zaleglosci bo sie nic nie uczylem wczesniej). Dramat. O co chodzi? Po kolei, kilka miesiecy temu okazalo sie ze musze zrobic leczenie kanalowe. Zapisalem sie do dentysty, leczenie zrobilem, korone pare tygodni temu wstawila konczac proces (do tego momentu luzik) i... po powrocie do domu okazalo sie ze pokpila sprawe, bo korona byla za duza i jak wrocilem do domu to sie okazalo ze porcelana (czy co to jest) byla niezle spilowana. No nic, z dusza na ramieniu jak to na fobika przystalo poszlem, zawalczylem o swoje, i generalnie wymoglem ze mi zrobia nowa, wizyta ustalona (pierwsza w ubieglym tygodniu), itd. No, no to teraz czas na jazdy zbzikowanego goscia Dzien przed wizyta zadzwonili od dentysty czy zgodzilbym sie na wizyte godzine wczesniej niz to bylo planowane, zgodzilem sie, mowiac szczerze pasowalo mi to. I teraz czas na jazdy... niedlugo po telefonie (tego samego wieczoru) mialem jedna z tych paranoidalnych zbzikowanych mysli przesladowczych, typu "a moze teraz gosciowa na zlosc zarazi mnie hivem za reklamacje" Spokojnie zdaje sobie sprawe z absurdalnosc tego zalozenia (przynajmniej tyle). Szybko te mysl gdzies upchalem, zapomnialem, niemniej ziarenko zostalo (na razie uspione), choc juz nieco mniej paranoidalne, czyli czy oni dezynfekuja narzedzia i sprzet miedzy pacjentami? I tak nastepnego ranka w klinice gdy dentystka akurat wyszla do glownego pomieszczenia zegnajac poprzedniego pacjenta i od razu wolajac mnie do gabinetu te wszystkie ziarenka paranoji/nerwicy zakielkowaly z sila; "jezuu, na pewno nie dezynfekuje, bo niby kiedy?", "jezuu, ten gosciu na pewno mial hiva, wygladal na takiego" (w mojej percepcji). Jakby tego bylo malo mialem troche starte dziaslo (od szczotkowania), czyli ryzyko ekspozycja mojej krwi na ewentualnego wirusa bylo dosc wysokie. Zdolalem uciszyc te mysli, wytrzymalem wizyte, i gdzies tak do soboty staralem sie myslec o tym jak najmniej (czasami sie udawalo). Prawdziwy dramat przyszedl w niedziele rano. Obudzilem sie z leciutko bolacym gardlem i czulem sie tez troche oslabiony. Rety, to byla kropla ktora przelala szklanke. Wskoczylem na net, zaczalem polykac tresci mowiace o hiv, i doslownie zaczelem byc niemal pewny ze moja slabsza dyspozycja wynika z niedawnego zarazenia u dentysty. I tak cala niedziela to ogromny stres, a jak przeczytalem ze test dopiero po 3 miesiacach moge zrobic zeby byla pewnosc, to mnie niemal scielo z nog (jezuu, jak ja wytrzymam 3 miesiace w takim stresie?!, co z egzaminami?!). Dzisiaj wstalem tez lekko oslabiony i z leciutko bolacym gardlem, w dodatku dzis rano zauwazyl ze mam chyba znowu drozdzyce jamy ustnej (gwoli sprawiedliwosci ten problem mam od kilku miesiecy, i nie jest to pierwszy raz kiedy wraca po przerwie). Do tego od niedzieli mam bole glowy. No masakra, zaczalem sie nawet bac o to ze jeszcze zaraze hivem rodzine Chce sobie wmowic ze to hipochondria, zebym o tym zapomnial, ale nie moge. Przeciesz istnieja przypadki zakazen u dentysty, przeciesz, przeciesz, ech... Ktos przezywal cos podobnego? Jest to tak meczace psychicznie, te ciagle napiecie (mam, nie mam), te analizowanie czy moglo dojsc do zarazenie czy nie... i 3 miesiace?! No bez jaj, z nerwow wylysieje do tego czasu!
  22. USE90

    Fobia społeczna!

    Kurde, wlasnie w takim momencie czlowiek zdaje sobie sprawe jak fajnie jest znac dobrze jezyk angielski. W tym jezyku masz wyszystko, w innych niekoniecznie. W ogole to dziwne, ale powiem wam ze to juz druga ksiazka ktorej najprawdopodobniej nie przeczytam bo nie przetlumaczyli ja na hiszpanski, a przetlumaczona na polski... Hiszpania, psychologiczny bastustan Hmm, ciezka sprawa. Chyba na razie bede musial sie obejsc smakiem. beladin, znasz moze jakies inne godne polecenia tytuly (do majsterkowania)?
  23. USE90

    Fobia społeczna!

    Tez bardzo chetnie bym przeczytal... orientuje sie ktos czy mozna ja gdzies kupic w formacie eBook PDF? (ewentualnie sciagnac) Mieszkam za granica, i z tego co widze nie przetlumaczono ksiazki na jezyk miejscowy.
×