Skocz do zawartości
Nerwica.com

phreak666

Użytkownik
  • Postów

    5
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez phreak666

  1. Matko... jakbym widziała starszą wersję mojego partnera. Mam bardzo podobny problem. G., kiedy ja próbuję zrobić coś na czym on myśli, że zna się lepiej (a nie zawsze tak jest), to od razu się zaczyna "daj to! daj! zostaw! czekaj ja to zrobię!" i mnie popycha żebym się odsunęła. Myślę sobie wtedy - koleś wyluzuj, to tylko zawiązywanie worka na śmieci... (autentyczny przykład). U Ciebie pewnie jest podobnie, tylko sprawa o wiele większej wagi, wiec i zachowania bardziej nasilone. Tak czy inaczej, jeżeli byś się zastanawiała: Nie jesteś chorą kobietą ani histeryczką! Racja jest po Twojej stronie bez dwóch zdań! Poza tym nie wydaje mi się, że masz się uczyć znosić jego wybuchy. To, co on robi jest złe, więc dlaczego Ty masz to znosić? Ja widze takie rozwiązania (których oczywiście sama nie stosuję, bo łatwiej to radzi się komuś innemu ): - powiedz mu, że nie możesz tak żyć, i że nie masz zamiaru znosić jego humorów. W związku z tym niech coś z tym zrobi albo niech spada i dręczy kogoś innego. - idź z nim na terapię. Może okaże dobrą wolę i zacznie POWAŻNIE pracować nad swoim charakterem. Nie wiem czy to, co napisałam ma sens, ale jedno jest pewne - współczują i trzymam Twoją stronę!
  2. Dzięki za Twój punkt widzenia. Kiedy jest się tylko we dwie osoby i sytuacja trwa tak długo jak u mnie to już czasem człowiek sam nie wie co jest dobre a co złe. Skoro już wiem, że mi się nie wydaje, to już połowa sukcesu. Tylko nie wiem co zrobić kiedy to on się obraża w takich sytuacjach? Prosty przykład: Mówi mi, że ostatnio mi się przytyło (to fakt - przy 170 cm ważę 56 kg, a ważyłam 54). Ja pytam czy grubo wyglądam. On: no widać, że kiedyś było lepiej. Może byś zaczęła ćwiczyć? No niby normalna rozmowa, ale mi się robi przykro. Spuszczam nos na kwintę a on się zaczyna denerwować i się zaczyna... "Czego jesteś smutna?!? Ja tylko mówię co widzę! Jak nie chcesz ćwiczyć to chociaż mniej żryj!" No to ja już się przestaję odzywać i idę wieszać pranie. On wtedy robi mi wymówki, że nie taką mnie poznał (tzn. załamującą się nad byle problemem) i nie wie co się ze mną dzieje, i że chyba jestem przepracowana, żebym rzuciła pracę, bo on mnie może utrzymywać. No i siedzę sobie potem w toalecie i płaczę, o to że wyglądam jak baleron i, że on tak do mnie mówi. Nota bene zaczęłam płakać po cichu w toalecie, bo mój płacz też go denerwuje.
  3. Piszę głównie dlatego, że chcę się wygadać, a nie mam komu. Heh... od prawie 3 lat jestem z G. Jest cudowny. Mądry, inteligentny, zaradny, przystojny, wysoki, dobrze zbudowany, dba o mnie, umie się poświęcić - no po prostu ideał. Co mi nie pasuje to to, że cały czas się przez niego stresuję. Łatwo się denerwuje, warczy na mnie, mówi protekcjonalnym tonem, czepia się. Dodatkowo sam się nakręca. Ja - osoba spokojna - początkowo płakałam jak nam nie najeżdżał (np. o to, że chcę nową półkę - "na chuj Ci ta półka?1?"), bo nie rozumiałam dlaczego taki dla mnie jest w danym momencie. Potem nie mówiłam nic - dusiłam łzy, bo nie chciałam się kłócić. Po prostu brałam to na przeczekanie. Teraz sama zaczęłam na niego warczeć, bo przynajmniej to jest dla niego na tyle zaskakujące, że się zamyka na moment. Ostatnio wkurzył się na mnie o to, że TO JA chciałam posprzątać szkło, które on rozbił (po prostu miałam rękawiczki gumowe a on i tak już się skaleczył). Stałam spokojnie i mu to tłumaczyłam. On mówił wściekle: "Czy ja wyglądam na idiotę?!? Wkurwiasz mnie do nieskończoności!!". Nie ustąpiłam. Wtedy popchnął mnie na stolik żeby utorować sobie drogę. Potem mówił mi, że chce ze mną o tym porozmawiać, żebym sobie tej sytuacji nie zinterpretowała po swojemu. Doszło nawet do tego, że powiedział, że to ja się od niego odbiłam jak on szedł, i że on ma prawo się bronić. Pomyślałam wtedy "WTF?" I w takim stanie jestem do dziś.
  4. Mihu! Początkowo myślałam, że nie dobrnę do końca Twoje postu - ale udało się! Nie wiem czy obchodzi Cię co myślą nieznajome Ci osoby na temat Twojej sytuacji, ale wypowiem się mimo wszystko. Wydaje mi się, że każdy człowiek ma w sobie pewien strach związany z możliwością odrzucenia przez drugą osobę. Ja sama mam tego typy "niedokończone sprawy", które już 7 rok spędzają mi sen z powiek. Wydaje mi się, że to przez to, że nie wyznałam mu co do niego czuję i dlaczego się tak debilnie zachowuję. Gdybym to z siebie wykrztusiła, to albo by mnie zaakceptował i byłabym... Boże... nawet nie wiem jaka szczęśliwa, a jakby mnie odrzucił, to przynajmniej bym przestała fantazjować i cieszyłabym z się z tego, co mam. Tak czy inaczej z tego, co piszesz to idiotę zrobiłeś z siebie już kilka razy, więc dziewczyna raczej zdania o Tobie na gorsze nie zmieni jak ją zaprosisz na randkę Nie chcę Ci doradzać, bo kimże ja jestem, ale to jest mój pogląd (prywatny i subiektywny). Trzymam kciuki za pozytywny rozwój sytuacji (w którąkolwiek stronę)!
  5. phreak666

    Witam!

    Witam wszystkich! Mam 22 lata i jestem tutaj, ponieważ szukam opinii i innych punktów odniesienia. Chcę wiedzieć czy to, co odczuwam jest ok i czy nie wymyślam sobie sama problemów. pozdrawiam, phreak666
×