Skocz do zawartości
Nerwica.com

bns

Użytkownik
  • Postów

    1
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez bns

  1. Witam. Na początku chciałbym zaznaczyć ze jestem naprawdę zdesperowany i nie wiem co robić. Próbowałem razem z matka rożnych sposobów i żaden z nich nie działa. Moja matka jest na na skraju załamania nerwowego, bardzo was proszę pomoc. Więc tak. Mój brat ma problemy psychiczne (albo tylko nam tak się wydaje). Ma 15 lat i jest chyba w najtrudniejszym wieku, jakim jest się w życiu. Jest nieposłuszny, wulgarny, grubiański, wymaga od wszystkich posłuszeństwa a sam nic nie daje od siebie. Chciałbym przytoczyć kilka sytuacji z życia gdyż nie potrafię opisać całokształtu jego zachowania. Sytuacja 1: Studiuje we Wrocławiu i nie ma mnie prawie cały czas w domu. Mój brat składał sobie nowy komputer. Złożył cały i ok, jest zdolny technicznie, nie można mu tego wypominać. Jednak bez pytania się o zgodę zabrał sobie z mojego pokoju monitor LCD, klawiaturę, i kilka innych drobiazgów. Ok jestem w stanie to zrozumieć bo przecież i tak mnie nie ma ale powinien chociaż się zapytać. Zadzwoniłem do niego gdy się o tym dowiedziałem i się zgodziłem ale ostrzegłem go żeby sobie załatwił jakiś inny sprzęt do czasu jak wrócę na święta gdyż od razu po powrocie zabieram moje rzeczy. Gdy wróciłem był u kolegi. Ja zabrałem swoje rzeczy, kiedy wrócił wkurzył się i powiedział matce ze jutro jedziemy do marketu i kupujemy monitor i nic go nie obchodzi. (Aha i najważniejsze mój brat już wisi matce 700zł które pożyczyła mu na zakup kilku części do skutera.) Nazajutrz jedziemy razem do miasta na zakupy świąteczne, brat stwierdza ze jedziemy do „Avansu” i kupujemy i gówno go obchodzi skąd weźmie mama kasę, jak się nie zgodzi to zaciągnie ręczny w aucie i nigdzie dalej nie jedzie. Możecie sobie tylko wyobrazić stres i atmosferę jaka panowała w samochodzie, tym bardziej ze było to dzień przed wigilia. W końcu moja mama pojechała do babci licząc ze brat zmieni zdanie po rozmowie. Mój brat wysępił od babaci 500zł, która żyje naprawdę skromnie, od pierwszego do pierwszego, pod warunkiem ze pójdzie do spowiedzi i się zmieni. Pojechaliśmy do Avansu. Po drodze nie wytrzymałem i stwierdziłem że mimo iż jestem w domu raz na miesiąc i chciałbym komfortowo posiedzieć przed komputerem dam mu ten monitor a ja będę się nadal męczył na laptopie. Było mi zbyt żal babci i wiedziałem ze byłby to kolejny dług którego nie spłaci. Chciałbym dodać ze w domu był drugi monitor, duży 21 cali, ale nie LCD tylko kineskopowy, który sam używałem parę lat temu. Brat stwierdził ze nie będzie tego gówna używał. Teraz ja go mam w pokoju i nie narzekam, monitor jak monitor. Jestem tylko ciekawy czy kiedykolwiek odzyskam mój LCD albo chociaż pieniądze za niego. Sytuacja 2. Wigilia. Faktem jest że mój brat ma swój charakter po ojcu. Również jest uparty ale w jego przypadku jestem w stanie jeszcze jako tako go zrozumieć bo mój brat traktuje go jak śmiecia. Mówi do niego ty chu**, kur**o, wypierda**j. Tak jest, do własnego ojca się tak odnosi. Chciałbym dodać ze ja nigdy nie miałem problemów z rodzicami, może raz kiedyś dostałem klapsa jak sobie zasłużyłem, ale szanuje mojego ojca i utrzymuje z nim dobry kontakt, często pomaga mi przy samochodzie, ja jemu też pomagam, czyszczę w piecu kiedy tylko jestem w domu (mieszkamy w domu jednorodzinnym, z piecem na węgiel). Przechodząc do meritum sprawy. Podczas wigilii wszyscy podzieli się opłatkiem, oprócz mojego ojca z moim bratem. Fakt to mój ojciec usiadł do stołu jako pierwsze dając tym samym znak ze się nie podzieli. Byłem zaskoczony takim zachowaniem jednak stwierdziłem ze mnie nie ma w domu cały czas, nie jestem świadkiem wszystkich sytuacji mających tutaj miejsce. A kiedy byłem we wakacje w domu często dochodziło do spięć między nimi. Z jednej strony rozumiem ojca gdyż ciągle obrażanie go przez syna musiało być bolesne, z drugiej strony wigilia to magiczny wieczór w którym ludzie sobie wybaczają. Możecie sobie tylko wyobrazić jaki nastrój panował podczas kolacji. Odechciało mi się jeść. Byłem na granicy rozpłakania się. To była najgorsza wigilia w moim życiu. Pod koniec matka nie wytrzymała i rozpłakała się prosząc by się podzielili opłatkiem. Nie podzielili się i każdy poszedł w swoja stronę, brat do pokoju, ojciec na dwór dłubać przy samochodzie. Po ok pół godziny, negocjowania na przemian z ojcem i bratem, przekonałem razem z mama, żeby chociaż się połamali bez życzeń. Udało się choć dało się wyczuć ze było to sztuczne i trochę na pokaz. Nie mniej sprawiło to mi i mamie ogromną radość. Sytuacja 3. 1 dzień świąt. Dzień wcześniej brat obiecał ze pójdziemy rano razem do kościoła. W naszym domu w niedziele zawsze chodziliśmy do kościoła, od jakiś 2 lat coraz rzadziej i rzadziej aż teraz praktycznie w ogóle. Jestem w stanie to zrozumieć ponieważ społeczeństwo się zmienia, nasz kraj ewoluuje pod tym względem z państwa kościelnego na model jaki panuje np. w Czechach. Wracając do tematu, 1 dzień świat to dzień w którym zawsze szliśmy do kościoła w końcu to szczególny dzień. Rano próbując obudzić brata mama usłyszała od niego ze nie idzie i ma to w dupie. Również próbowałem go przekonać jednak odparł ze ma „spierdalać bo mi zajebie” i ze nie wierzy w boga. Ok jeśli tak mówi, (chodź nie został wychowany na ateistę) wielu dobry ludzi coraz częściej mówi o tym ze boga nie ma. Jest to ich zdanie i należy ich szanować. Ale mój brat powinien to zrobić nie dla boga ale dal matki, której bardzo, ale to naprawdę bardzo zależało na wspólnej mszy. Powiedziałem mu to a on zaczął jeszcze głośniej wrzeszczeć i powtarzać w kółko ze nie wierzy i ma to w dupie. W końcu pojechaliśmy sami. Warto zaznaczyć ze mój brat w stosunku do kolegów jest zupełnie inny. Wydaje mi się ze ich szanuje, nieraz sobie pogadają śmieją się i nawet (o zgrozo, już w tym wieku) wypiją. Ja też mam momenty kiedy potrafię z nim pogadać. Ma to miejsce wtedy kiedy chce się czymś pochwalić np. zmienił jakieś lampki w skuterze albo jak potrzebuje pomocy to woła mnie albo matkę żeby coś mu przytrzymać. Nigdy ani ja ani mama nie odmówiła mu pomocy, ale jak mama go prosi np. żeby przyniósł trochę węgla albo wyniósł śmieci to mówi zaraz, potem i w końcu w ogóle tego nie robi. Często kiedy wchodzę do jego pokoju pyta się grubiańsko czego? Jeśli zapytam się o coś związanego z tym co robi przy skuterze albo w komputerze to idzie pogadać choć cały czas traktuje mnie z góry. Najbardziej jest mi przykro z powodu matki, która obwinia siebie o błędy wychowawcze i ze to jej wina. Nie mówię ze tak nie jest, ponieważ moja matka jest za dobra. Gdy mój brat czegoś chce w sklepie to kupuje mu to, Pizza mrożona, chipsy, napoje to u nas codzienność (warto dodac ze mój brat ma nadwagę i waży niecałe 100kg). Gdy chce żeby go zawieść do kolegi moja matka od razu go wiezie, nieraz czeka na niego wiele minut. Nie bronie jej tego, w końcu jest jego matką, ale moim zdaniem przedobrzyła dla niego. Jest on nauczony ze wszystko co chce to ma. Ma skuter, na który wydaje horrendalne ilości pieniędzy, bo musi być najlepszy, po tuningowany, najszybszy nie zwarząjąc na sposób w jaki to osiąga. Nie bronie mu tego, jest to jego pasja, ma zdolności do mechaniki, elektroniki i niech się w tym rozwija. W szkole idzie mu średnio/słabo ma same 2 i 3. Ja w jego wieku tez nie byłem wybitnym uczniem ale zawsze na te 4 wychodziłem. Teraz na studiach prawie otarłem się o stypendium więc wydaje mi się ze głupi nie jestem. Sytuacje 4 Wakacje 2011. Brat uwielbia dłubać w skuterze i zazwyczaj robi to w garażu ojca. Ojciec nie miał nic przeciwko dopóki, nie zaczął gubić narzędzi, robić burdel (nigdy po sobie nie sprząta, czy to w garażu czy po obiedzie czy w swoim pokoju), często nie gasiła światła na noc. Ojciec się zdenerwował i miał do tego pełen prawo i kazał mu się wynieść z garażu (żeby nie było – brat wielokrotnie był upominany ze to i to robi źle) mój ojciec za kolejnym razie wynosił jego skuter z garażu i brat powiedział ze zniszczy mu samochód za kare. Gdy już podniósł młotek w stronę samochodu, ojciec nie dał się i nadal wynosił części od skutera. Brat powstrzymał się bo wiedział ze przekroczył by pewną linię po której nawet matka by się od niego odwróciła. Nie zrozumcie mnie źle, matka nie jest po jego stronie ale ciągle próbuje nawiązać z nim kontakt, nieraz mimo że to nie jej wina to przeprasza go za rożne sytuacje byle tylko on się otworzył. Po wszystkim chciałem pogadać z bratem to popchnął mnie na szybkę w drzwiach i szyba pękła a ja rozciąłem sobie łokieć. A propo sporów między mną i bratem zawsze staram się do niego mówić i pokojowo rozwiązać dany konflikt. Jednak człowiekiem jestem i nic co ludzkie nie jest mi obce i zdarzyło mi się go 2-3 razy uderzyć. W sumie to kolega polecił mi ze brat brata powinien ustawić do pionu i pokazać kto tu rządzi. Nie byłem z tego dumny ale myślałem ze poskutkuje. Nie pomogło. Brat chciał zadzwonić po policje i zgłosić pobicie. Tylko cudem matka przekonała go żeby tego nie robł. Sytuacja 5. Jedne z wielu wieczorów. Brat gra na xboxie, głośno krzyczy przeklinając ze znowu zginał w grze. Muzyka i wybuchy z pistoletu hałasują na pół domu z głośników. Jest ok 23 ojciec prosi go żeby ściszył. Ściszył o jakieś dosłownie 5%. Ojciec ponawia prośbę, gdyż rano musi wcześnie wstać do pracy. Brat mówi ze już ściszył i ze nie ściszy więcej. Mija kilka minut ojciec wchodzi i kategorycznie wymaga ściszenia, brat mówi żeby wypierdalał, ojciec wkurza się i wyłączył prąd (sam bym tak zrobił) brat się wkurza i trzaska meblami, rzuca przedmiotami i rozwala wentylator który miał w pokoju (moim zdaniem na pokaz), młotkiem kuchennym wali w podłogę żeby ojciec nie mógł zasnąć, w końcu ojciec wstaje i brat popycha go. Po wymianie ciosów ojciec wychodzi na dwór a ja pierwszy raz od dzieciństwa płacze. Moja matka również płacze. Dlaczego do tego doszło? Czy on naprawdę nie mógł ściszyć do cholery tej głupiej gry? Ja tez uwielbiam grac na konsoli, kocham głośna muzyka ale jest noc, czemu on tego nie może zrozumieć? Niestety takich sytuacji jest wiele więcej, nie wszystkich jestem sobie w stanie przypomnieć. To wszystko, Przepraszam za błędy językowe, powtórki wyrazów i inne gdyż pisarzem nie jestem. Chciałem ukazać wam co się dzieje u mnie w domu. Tak naprawdę szczęśliwy jestem we Wrocławiu gdzie mogę siedzieć ponad miesiąc nie zjeżdżając do domu, byleby nie słyszeć tych ciągłych wojen, kłótni i smucić się na widok matki, która cierpi i cały czas płacze. Pomocy, proszę was!!
×