Skocz do zawartości
Nerwica.com

Lavender

Użytkownik
  • Postów

    3
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia Lavender

  1. Rozwiązanie u specjalisty(miałam wtedy 15 lat) polegało na psychoterapii i przyjmowaniu antydepresantów. I nie rozwiązało to problemu. Ja wiem czemu się okaleczałam, to była też reakcja na prawdziwe źródło problemu.. Tak, moje trudności to w skrócie emocje które pojawiają się i znikają bez wyraźnej przyczyny, wpływają na moją fizyczność i w związku z tym tak jak napisałaś Moniko, utrudniają mi funkcjonowanie. Mam lat 'już' 21 i nie znalazłam ośrodka który oferowałby mi długoterminową psychoterapię w ramach NFZ. Jestem zapisana na liście oczekujących, ale okres oczekiwania to ok. rok czasu. Studiowałam i pracowałam, teraz jestem na urlopie zdrowotnym z uczelni i nie pracuję. Moje relacje z rodzicami są bardzo dobre. Są dostępni, mogę zawsze na nich liczyć i oni też starają się mi pomagać. Tzn. z tatą mam mniejszy kontakt niż z mamą, ale to chyba normalne. Może to nieskromne ale uważam się za inteligentną osobę. Często rozmawiam sama ze sobą, prowadzę dziennik. Mam już pewne doświadczenie jeśli chodzi o terapie i nie rozumiem w jaki sposób miałoby mi to pomóc. Nie mówię że jej nie chcę, jak najbardziej staram się znaleźć i taką formę pomocy, po prostu po tych wszystkich dla mnie bezsensownych rozmowach, czy często monologach z psychologami jest mi ciężko uwierzyć że coś takiego może pomóc. A od psychiatry usłyszałam że ja nie mam rozumieć jak to pomaga tylko chodzić piękne. Zastanawiam się czy terapia elektrowstrząsami mogłaby mi pomóc. Szukam jakichś alternatyw, bo nie wyobrażam sobie życia z czymś takim, za stara już jestem żeby nie móc się kontrolować.
  2. Cześć. Chciałabym dorzucić do wątku trochę od siebie.. Od ok. 8 lat cierpię na stany obniżonego nastroju, w swojej karcie choroby wyczytałam "zaburzenia obrazu własnego ciała"(to kiedy miałam problem z anoreksją a później bulimią), i "łagodny epizod depresyjny". Żaden psychiatra nie umiał mi powiedzieć co właściwie mi dolega, a byłam u 8 różnych. Przeszłam terapię grupową(pół roku) oraz indywidualną(dość krótką bo tylko 3 miesiące). Próbowałam też terapii indywidualnej chyba ze 3-4 razy, ale nie trafiłam na odpowiednią osobę. Próbowałam leczenia farmaceutycznego - bezskutecznie(brałam Bioxetin, Fevarin, Fluoksetynę, Wellbutrin). Nie leczę się cały czas, do specjalistów zwracałam się tylko w momentach w których zupełnie nie radziłam sobie z wykonywaniem żadnych czynności. Przeszłam 3 próby samobójcze, przez ponad 4 lata okaleczałam się (nacięcia skóry). Moje problemy zaczęły się w wieku 13 lat, więc jestem świadoma że część z tego to proces dojrzewania, buntowania się itd. Ale z wielu rzeczy już wyrosłam. To co mi przeszkadza w normalnym funkcjonowaniu to nie żadne urojenia, ja na prawdę staram się wierzyć że mi się uda, że jakoś ułożę sobie życie. Czuję smutek, lęki (TOTALNIE irracjonalne), nie potrafię się skupić, jestem ciągle zmęczona, takie powiedziałabym typowe objawy depresji. Ale ja ich nie rozumiem. Dlaczego przez pół dnia płaczę a drugie 12h śpie? Kiedy mam coś zrobić, cokolwiek, co wywołuje u mnie stres (a jest to prawie wszystko jeśli wymaga wyjścia z domu) totalnie się rozsypuję, płaczę, nie potrafię się uspokoić. Powtarzam sobie "przecież wszystko jest w porządku, (i dalej tłumaczę sytuacyjnie ze nie mam się czego obawiać, że będzie dobrze, że przecież mam wszystko czego mi potrzeba do szczęścia i życia w godnych warunkach). Ale to nie pomaga. Nic nie pomaga. Nie wiem co robić. Jestem osobą ambitną, mam tak wiele rzeczy które chciałabym zrobić, cele które chciałabym osiągnąć. Jedyne co stoi mi na przeszkodzie to te uczucia, emocje. Których nie umiem poskromić, nie umiem nad nimi zapanować. Próbowałam technik z oddychaniem, z wyobrażaniem sobie pięknego spokojnego miejsca w którym czuje się bezpiecznie. Nie pomaga. Ja tego nie rozumiem. Mam wszystko czego mi trzeba, czemu nie umiem się tym cieszyć? Przepraszam jeśli piszę nie w tym wątku co trzeba i nie to co trzeba. Ja po prostu już nie wiem co robić, rodzina chce mi pomóc ale nie wiedzą jak. I ja też nie wiem.
×