Skocz do zawartości
Nerwica.com

Ponuraczek

Użytkownik
  • Postów

    11
  • Dołączył

Treść opublikowana przez Ponuraczek

  1. Kiedy pod koniec 2016 wychodziłem z psychiatryka po "prawie udanej" próbie samobójczej to byłem wrakiem. Od tego czasu będąc w dość mocnym epizodzie manijnym podkręcanym benzo zaliczyłem dwa kraje, trzy miasta i wylądowałem w Norwegii jako programista... W sumie zawsze chciałem tutaj przyjechać więc myślałem że będzie mi dobrze ale zaczynam się ostatnio tak bujać, że aż mnie to martwi. 24 godzinna faza bez snu a potem dwa dni w trybie zombie. Euforyjny poranek tylko po to żeby przez resztę dnia czuć przemożną potrzebę popełnienia samobójstwa. Na szczęście w końcu mi przydzielili lekarza pierwszego kontaktu : X Ach chad....
  2. Dokucza wam czasem szeroko pojęte poczucie stygmatyzacji? Zaczęło mnie to ostatnio niesamowicie irytować, zwłaszcza w relacjach z płcią piękną. Poznaję dziewczynę będąc "na fali", zapowiada się fajnie, ja mam zjazd, zaczynają się pytania i pretensje "zmieniłeś się", "nie byłeś taki jak Cię poznałam", "co się z Tobą dzieje"...a potem dochodzi do wniosku, że jestem toksyczny i się ode mnie odcina. Always ends like that ¯\_(ツ)_/¯. Zupełnie jak rozdwojenie jazni. Czuję potrzebę przebywania z normalnymi ludzmi i otaczania się pozytywną energią ale "połowa mnie" jest na to zbyt dysfunkcyjna.
  3. @ Intel Cóż, wiosna przyszła to wszyscy wchodzą w epizod depresyjny Może jeszcze ktoś zmartwychwstanie. Dla mnie świadomość że jestem tutaj już tyle lat jest...osobliwa.Zwłaszcza że przez dwa czy trzy nie wchodziłem na forum ani razu.Praca, miejsce zamieszkania, relacje międzyludzkie. Wszystko się zmienia, tylko huśtawka nastrojów pozostaje.
  4. Wiosna, lato, słońce i pary trzymające się za ręce sprawiają że zaczynam czuć się zobligowany do bycia szczęśliwym i z braku możliwości osiągnięcia tego stanu zaczynam mieć wyrzuty sumienia które pogarszają mój ogólny stan.
  5. Dlaczego to jest kurwa takie męczące. Prawie dwa lata temu miałem poważną próbę samobójczą, odpadłem ze studiów, wylądowałem w psychiatryku... Na szczęście zaraz po wyjściu przyszła do mnie Pani Mania, olałem terapię i postanowiłem że samodzielnie odmienię swoje życie. Dzięki swojej pewności siebie i przekonaniu o tym że mogę podbić wszechświat dostałem fajną pracę znacznie powyżej swoich realnych kwalifikacji. Potrafiłem siedzieć w biurze po 16h na dobę, przełożeni się cieszyli, hajs się zgadzał. Na nieszczęście w wakacje coś zaczęło się psuć, naszło mnie to specyficzne poczucie że zaczynam zjeżdzać w dół po równi pochyłej. Wiedziałem, że nie utrzymam tej roboty jak mi się odpali suicide mode więc postanowiłem, że dopóki jeszcze kontroluję co się dzieje to podejmę jakieś kroki w kierunku zmiany branży. Zwolniłem się, zapisałem na studia zaoczne i zacząłem kuć po nocach żeby to wszystko jakoś ogarnąć ale wystarczyły niecałe dwa miesiące i się całkiem wysypałem. Tyle dobrze że miałem już coś fajnego do pokazania w CV to mimo mojego obecnego stanu "bezużyteczności" udało mi się naćpać klonem i pojechać na kilka rozmów o pracę, także dostałem ciepłą posadkę w korpo od maja. Ale zaczynam się trochę cykać że nie ogarnę tego i szkoły jednocześnie po ostatni tydzień to jest jedna wielka schiza i przesiadywanie przy kompie po nocach, zaczynam mieć myśli samobójcze. Także podsumowując to mi smutno.
  6. Dziń dybry, Primo, uprzedzam że nie będzie to post ku pokrzepieniu serc, raczej odwrotnie. Więc jeśli komuś będzie się chciało to czytać to niech nie liczy na pocieszenie. W zasadzie sam nie wiem co tutaj znów robię. Pamiętam że znalazłem to forum kilka ładnych lat temu. Obserwowałem je, zawarłem dzięki niemu kilka wspaniałych znajomości. Poznałem cudowną dziewczynę z którą związałem się na prawie rok. I bardzo miło je wspominam, dało mi dużo pozytywnej energii, dopiero dzięki niemu uświadomiłem sobie, że jest dużo osób podobnych do mnie. Byłem wtedy po próbie samobójczej ( btw. odradzam wieszanie się pod wpływem nagłego przypływu emocji, sam skończyłem z rozerwaną wargą i blizną wisielczą). Zaczęło się na przełomie podstawówki i gimnazjum, najpierw nerwica, potem depresja, teraz mówią że w dodatku jakieś zaburzenia osobowości. I w dodatku problemy zdrowotne. Już sam nie ogarniam. Będzie w sumie z 8 lat różnego rodzaju terapii i farmakologii.Właśnie wróciłem od psychiatry z nowymi tabletkami szczęścia. Śmiesznie się to wszystko potoczyło. Bo jak tak na to popatrzeć to poszukując szeroko pojętego sensu życia, zjechałem autostopem pół Europy, szlajałem się po jakichś dzikich miejscach, robiłem różne dziwne, ciekawe rzeczy a i tak wróciłem do tego samego punktu. Wszyscy mi powtarzają, że ciągle nawijam o śmierci, samobójstwie i że to jest jak jakaś obsesja. I w sumie mają rację, mogę się zajmować czymkolwiek a i tak od ostatniego rozstania z dziewczyną zdążyłem zgromadzić graty, którymi mogłaby się z powodzeniem zabić połowa mojej dzielnicy. Już w zasadzie dałem się wyrzucić ze studiów i jestem teraz na dobrze znanym etapie sen-spacer-sen. Chociaż w sumie to chyba to rozstanie mnie w to wpędziło. Ostatni gwóźdź do trumny. Wszystko fajnie fajnie, potem ona mnie zdradza, ja wpadam na równię pochyłą, na początku "wszystko będzie dobrze" a potem "między nami nigdy nie będzie ok, wyjeżdżam do Australii na 1,5 roku bo mój były pojechał i mnie zaprasza". No, coś w tym stylu, nie wiem czy to ja jestem tak zjebany że trzeba przede mną uciekać kilka tysięcy kilometrów czy z nią coś nie tak. 21 lat na karku to chyba powinienem trochę zmądrzeć ale jak widać niewiele się zmieniło. W każdym razie sam bym najchętniej zrobił to samo bo mam już siebie dość. Wsparcie ze strony rodziny w sumie żadne, jak tylko usłyszę "jak tam?" i odpowiem że kiepsko czy coś w ten deseń to jedyna reakcja na którą mogę liczyć ogranicza się do "nie dobijaj mnie" albo "chcesz mnie zdenerwować?". No i taki bajzel w sumie. Już nawet odechciało mi się pisać bo w zasadzie po co. Nie wiem. Dziękuję wszystkim którzy przeczytali te krótkie gorzkie żale na mój los. Dobrej nocy życzę
  7. Ponuraczek

    Urlop dziekański

    Witam, Ktoś może wie czy mogę starać się o niego starać ze względu na problemy psychiczne albo choroby przewlekłe? I czy mogę to już zrobić w drugim semestrze I roku jeśli zaliczę wszystko na styczniowej sesji? Studiuję Finanse i Rachunkowość na UW, i powoli życie zaczyna mi się wymykać z rąk.Dostałem się na ten kierunek "rzutem na taśmę", zacząłem się przygotowywać jeszcze do egzaminu maklerskiego, i mnie to wszystko przerosło.Mam zdiagnozowaną depresję,nerwicę, i podejrzenie zaburzeń osobowości, leczyłem się przez długie lata, od podstawówki,przez gimnazjum i liceum.Później sam zrezygnowałem, w połowie ze względu na to że się przeprowadziłem, a w połowie dlatego że myślałem sobie "jest już ok". A teraz siedzę i planuję własne samobójstwo zamiast się uczyć.
  8. Ja na początku sporo rozmawiałem z psychiatrą,teraz wizyta to raczej tylko krótka pogawędka o ogólnym stanie zdrowia i ew. wypisanie recept.Akurat chodzę do prywatnej placówki która ma podpisaną umowę z nfz,cały personel naprawdę sympatyczny i profesjonalny.:)
  9. Lekarza będzie ci tutaj radził pewnie każdy,ale mimo to się powtórzę bo terapia czyni cuda,doświadczyłem tego na własnej skórze.Nie wiem dokładnie jak to działa ale np ja chodzę na wizyty refundowane więc niekoniecznie wiąze sie to z wielkim kosztem.Ale podstawa to znalezienie lekarza z którym dobrze się rozmawia.Byłem dzisiaj po szkole porozmawiać z psycholog szkolnym.Powiedziała mi że zły psycholog może wyrządzić więcej szkody niż pożytku.Przepraszam może to trochę zniechęcająco brzmi ale chciałem tylko powiedzieć żebyś się nie zrażała do leczenia,bo bez tego nigdzie nie zajdziesz.Też chodzę do 1 LO i miałem prawie identyczną sytuację w szkole jak ty,ale zacząłem się zbierać.Wierzę że sobie poradzisz,najtrudniej wykonać pierwszy krok do ozdrowienia.Do mnie też możesz śmiało pisać na pw jeśli miała byś ochotę porozmawiac z rówieśnikiem:)
  10. Ponuraczek

    Moja historia:)

    Witam wszystkich,strasznie długo nosiłem się z zamiarem napisania na forum,ale do tej pory nie mogłem się zdecydować.I w sumie wychodzi na to że piszę dopiero w chwili poprawy mojego stanu.Tak naprawdę 1/4 mojego życia to walka z depresją.Mając 16 lat i chodząc do I klasy LO,prawie od 4 lat tułam się psychiatrach,terapeutach i psychologach.Prawie nigdy nie miałem kolegów,ojciec pracuje za granicą i nigdy nie łapałem z nim kontaktu,moja siostra urodziła się z opóźnieniem rozwojowym. To i cała masa różnych innych problemów sprawiła że na jakiś czas straciłem życie.Ale mimo to teraz postrzegam siebie jako przykład że terapia w końcu działa.Długi czas miałem poczucie że to jest bezsensu,że nigdy z tego nie wyjdę.Ale mimo to przez ostatnie pół roku dokonałem gigantycznego postępu.Na początku roku szkolnego było ciężko,nowa szkoła,prawie żadnych znajomych twarzy i sporo jedynek w dzienniku.Ale teraz mam wreszcie poczucie że dźwigam się z kolan,pokonywanie przeszkód zaczyna sprawiać mi satysfakcję,swoją energię zacząłem wykorzystywać do działania ,zamiast autodestrukcji.Powyciągałem jakoś oceny,zaczynam nadrabiać zaległości z gimnazjum.Co jakiś czas miewam nawroty i pewnie jeszcze nie raz będę się tu żalił na swoje życie ale po raz pierwszy mam poczucie ze nawet kiedy znów wpadnę w dołek,dam radę z niego wyjść o własnych siłach.Moje kontakty społeczne w sumie cały czas są kiepskie,ale tutaj też robię małe kroczki w dobrym kierunku:) Przeszkadza mi w tym trochę moje"przeżuwanie myśli" tzn.analizowanie każdego słowa,gestu,znaku.Wciąż mam wrażenie że traktują mnie jak wariata...ale jestem dobrej myśli. Wszystkiego tego dokonuje dzięki terapii,chociaż traciłem już nadzieję,to gdyby nie mój lekarz dzisiaj tkwiłbym pewnie w szpitalu na psychotropach... Mam nadzieję że będe mógł komuś pomóc albo pożalić się gdy będę miał nawrót choroby. Pozdrawiam
×