vintage nie już nie, niestety...wybacz dopiero później się skapnąłem jak zacząłem grzebać w dalszych postach, że to była miłość która nie doszła do skutku..
To przykre o czym piszesz, rzeczywiście, ale nie możesz się chyba obarczać cały czas o to, że właśnie na tym etapie swojego życia nie umiałeś czegoś pokazać. Odpowiedz sobie szczerze, czy teraz jakby się sytuacja powtórzyła czy byłbyś w stanie to zmienić i postąpić inaczej?Albo raczej zrobić cokolwiek.
Ja jestem na etapie, gdzie ciągle myśle, ciągle wspominam, wydaje się to dla mnie takie świeże. Zrobiłbym wszystko żeby coś naprawić, coś zmienić. Wydaje mi się że to mogła być Ta jedyna. Ale spotykam się z obojętnością. Nawet ja muszę każdą rozmowe ciągnąć, z pytaniem co u Ciebie, co w domu i rodzeństwa. To boli. Gdy ktoś był dla Ciebie wszystkim. Teraz potrafi się tak odciąć. Nawet propozycje spotkania, zobaczenia są olewane. Już sam nie wiem czy byłbym w stanie się teraz spotkać bez emocji i bez żalu, że taka teraz jest. Staram się wmawiać, że co ma być to będzie. Może właśnie czeka na mnie ktoś lepszy, ktoś z kim będę w pełni szczęśliwy i wtedy dam z siebie wszystko. Ale teraz taka pustka przytłacza, nie ma się do kogo przytulić, komu pozwierzać, a kumple wogóle nie rozumieją jak można za kimś tak tęsknić. Nawet szkoda komukolwiek to opowiadać.
//sorry za off bo to temat o samotności a ja o związku