Skocz do zawartości
Nerwica.com

Archipelago

Użytkownik
  • Postów

    2
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia Archipelago

  1. Archipelago

    Problem..

    No właśnie, to mnie dobija, że nie potrafię być twardy i niczym się nie przejmować. Ale tak nie potrafię. Zaangażowałem się w ten związek. Jest źle ze mną. Nawet nie mam do kogo wyjść wieczorem w weekend jak nie jestem z nią. Te 4 ściany, ten pojeban** komputer, ta rutyna dnia codziennego, ten bez sens życia.... Mam tego wszystkiego dość...
  2. Archipelago

    Problem..

    Witam. Chciałbym opisać mój problem, gdyż nie mam takiej osoby, której mógłbym wszystko to opowiedzieć. Może mój problem będzie jakiś taki błachy, niepoważny, ale cóż, taki jestem. Wszystko zaczęło się na początku tego roku. Po 1,5 roku znajomości rzuciła mnie dziewczyna. Powiedziała mi, że udawał do siebie nie pasujemy i takie inne pierdoły. Przeżyłem to okropnie, bo bądź co bądź kochałem tą dziewczynę. Zebranie się do kupy zajęło mi prawie 5 miesięcy. Wtedy poznałem kolejną dziewczynę. Wszystko było pięknie, jak to bywa na początku. Jednak po 3 tygodniach znajomości zmarł jej ojciec na raka. Odpuściłem na 2 miesiące i nie spotykaliśmy się często, były to spotkania czysto koleżeńskie. Jednak po tych dwóch miesiącach, Syliwa zaczęła wracać do życia, że tak się kolokwialnie wyrażę. Zaczęło się układać. Wszystko było miłe, piękne i fantastycznie spędzało się czas razem. Jednak po 3 miesiąchc wszystko zaczęło się jakoś sypać. Tu raz nie było spotkania w weekend, czasem był ciche dnie z jej strony i traktowanie mnie jak piąte koło u wozu. Jednak jak już się spotkaliśmy było wszystko ok, tak jak by te złe chwile na tygodniu się nie odbyły po prostu. Jednak ostatnio jest źle. Jesteśmy razem, a może to raczej ja jestem razem z nią. Przez ten czas jaki się spotkaliśmy, powiedziałem jej, że ją Kocham. Bo tak czułem. Nie potrafię sobie wyobrazić życia bez niej. Zrobiłem dla niej mnóstwo "prezentów" okazyjących moją miłość. Ona mi takich słów nie powiedziała, ale ok, rozumiem. Jednak ostatnio umawialiśmy się na weekend na wspolny wypad do Łodzi. Ok. Jednak gdy przyszła niedziela, to raz umowilismy sie dopiero na 18, potem napisała, że w ogóle się nie spotkamy. Ja jednak czekałem na nią z dobre 2 godziny aż wróci od koleżanki. Fakt, postąpiłem źle bo mogłem odpuścić i jechać do domu. Powiedziała, że potrzebna jej przerwa. Bo chce się nad wszystkim zastanowić. Jednak wiem, że przerwa oznacza koniec tego wszystkiego co starałem się wypracować przez te wszystkie miesiące razem. W poprzednim związku także miałem taką przerwę, wiec wiem jak to jest. A teraz przejdę do sedna mojej sprawy. Po rozpadzie pierwszego związku popadłem w głęboką depresję. Nie miałem ochoty do życia, chciało się płakać, miałem myśli samobójcze. Teraz jest jeszcze gorzej. Coraz częściej pojawiają się w głowie myśli, że najlepiej by było całe moje życie zakończyć. Nie mam zbyt wielu kolegów, bo podczas pierwszego związku jakoś straciłem kontakt ze znajomymi. Teraz jest to wszystko ciężko przywrócić. Nie mam nawet na weekendzie do kogo iśc, pogadać, zostaję sam pośród moich 4 ściac i tego pojeban**o komputera. Nie mam pracy ostatnio, nie mogę znaleźć. Poprostu nie chce mi się żyć, nie mam perspektyw i chęci do dalszego egzystowania na tym porąbanym świecie. Najchętnij to bym usiadł i płakać. Mam 23 lta i moja psychika nie jest zbyt mocna. Jestem wrażliwy, a jak przychodzi temat uczuć to już w ogołe :/ . Nie jestem zadowolony z mojego życia. Nie mam nawet perspektyw aby to życie zmienić. Dziękuję za poświęcony czas na przeczytanie mojego problemu. Pozdrawiam, S.
×