Czesc forumowicze..... Jak to dobrze, ze istnieje taki portal, w ktorym mozna przeczytac, ze bol duszy i rozterki nie dotycza tylko mnie....
jestem tu " nowa" , w przeszlosci nie wchodzilam na portale psychologiczne, stosowalam terapie "face to face".
Dluga jest moja historia i skompliowana , ja sama jestem dobrze po 30 ( moze za stara na to forum?), jestem w Londynie i czuje sie okropnie.
Przyczyny pewnie mieszane , jak zwykle: subiektywne i obiektywne, tylko , ktore byly najpierw? Obiektywne to te, ze nie mam jeszcze pracy i czuje sie z tego powodu bezwartosciowa, zagubiona, "zamknieta w swojej niemocy" ( choc czynie rozne kroki, zeby prace znalezc);
a subiektywne: moja wtorna reakcja na ten stres i problem jest to, ze moj umysl zaczyna produkowac lawinowo "czarnowidztwo", co do przyszlosci, negatywna ocene mnie samej( ze nie wiele osiagnelam w zyciu-moze i prawda), i zaczyna poszukiwac zmian. Zmiana to przerwanie kontynuacji moich celow( samorozwoj, znalezienie normalnej pracy), przerwanie mojego kolejnego zwiazku z mezczyzna, slowem niszczenie.
Ostatnia moja terapia byla terapia nerwic, 3 misieczna, a w ogole to niestety jestem osoba zmienna emocjonalnie, czy z defektem bordr-line, nie wiem. Moj psychiatra, ktora zapisuje mi leki antydepr.(sertagen) mowi, ze nie. Pelny obraz osobowisci otrzymalam wraz z wypisem, nie ma tam zadnych odstepstw poza mechanizmami obronnymi, typu: wycofanie, itd.
Powracajac do watku, to w ostatnie dni przychodza mi do glowy rozne mysli, zeby gdzies uciec. No i mam lek przed kontaktami z ludzmi, ale dziwne jest to, ze jak z tym lekiem wchodze w jakas grupe ludzi to okazuje sie, ze nie jest zle i to nastawienie mija. Choc mija troche pozornie, bo nigdy w zadnej pracy nie wytrzymywalam dluzej niz 2 lata...