Nerwica a bliscy..
To jest dopiero temat.. Myślę że gdyby nie moi bliscy to byłabym w o wiele lepszym stanie niż jestem obecnie. Rodzice nie zdają sobie sprawy z mojego stanu. Właściwie nigdy nie powiedziałam im co mi konkretnie dolega, ale wiem że oni nie zrozumieją mnie. A mam powody żeby tak sądzić. Mój tata śmieje się, kiedy mówię, że coś mnie boli, mówi że zmyślam, że to hipochondria. Kiedy ostatnio z mamą się pokłóciłam, to wykrzyczałam jej że przez nią i tatę muszę do psychiatry chodzić, że nie mają pojęcia o moich problemach itd to nawet nie zapytała o nic, tak jakbym żartowała z tego psychiatry.
Jedyną moją podporą jest mój chłopak, który stara się mnie rozumieć i chce mi pomagać.
Przyjaciółka, koleżanki i znajomi nie mają pojęcia o moim problemie, choć na pewno Ci z którymi chodziłam do klasy, wiedzą że coś jest nie tak, bo zawsze miałam problemy z wypowiadaniem się na lekacjach czy czytaniem na forum klasy.
Tak bardzo marzę o podjęciu się psychoterapii grupowej w formie dziennej, ale niestety nie mam na to szans. Obecnie pracuję na cały etat i studiuje zaocznie, a psychoterapia jest codziennie od godz 9 do 14. Tak bardzo chciałąbym się zwolnić z pracy i pójść na psychoterapię, ale rodzice są tutaj dla mnie przeszkodą.
___
Wrażliwe słowo, czuły dotyk wystarczą
Czasami tylko tego pragnę, tego szukam