witam, zalozylam konto na tym forum z nadzieja ze moze odnajde tu pomoc. Mam 21 lat, ponad 3 miesiace temu wyszłam za mąż, a dzien po slubie zmarl po ciezkiej chorobie moj tesc. Od tego czasu nie moge sobie poradzic, mieszkam z mezem i tesciowa, ktorzy moj problem zauwazyli dopiero w tym tygodniu po tym jak poplakalam sie na zajeciach na studiach... Czuje sie z kazdym dniem gorzej, zaczynam juz myslec ze nie ma najmniejszego sensu dalej zyc, nie dosc ze stracilam wspanialego tescia, to od jego smierci jestem osoba, do ktorej wszyscy przychodza sie wyzalic - nikt nie zauwazyl moich problemow, opowiadali tylko i wylacznie o swoich. czuje sie niezauwazalna w domu rodzinnym, jak i w tym ktorym teraz mieszkam, nie chce jesc, chodzic na uczelnie, nie chce dalej tak zyc bo jest mi naprawde z kazdym dniem coraz ciezej! Mimo tego, ze maz zrozumial ze mam jakis problem i wykazuje chec pomocy, ja czuje ze jej nie chce, odsuwam sie od ludzi, zamykam w sobie, codzinnie wpadam w histerie w szlochu mowiac ze nikt mnie nie rozumie i ze nie chce dalej zyc... Po kilku rozmowach z mezem i teściową zaczynam dodatkowo myslec ze to ja jestem powodem wszystkich problemow, dodatkowo sie doluje, nie wiem juz co mam robic...