Skocz do zawartości
Nerwica.com

wega.wega

Użytkownik
  • Postów

    2
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez wega.wega

  1. Moją chorobą to syn się akurat bardzo nie przejął...Kiedy byłam na radioterapii to nawet moich telefonów, do niego, nie odbierał. Stresy, które teraz przeżywam, niewiele go obchodzą. A jest tego ogrom! Dramatyczne wydarzenia w rodzinie córki, lęk przed nawrotem choroby i przede wszystkim jego zachowanie. Zachęciłam syna do kontynuacji nauki w szkole pomaturalnej w jego ulubionej dziedzinie, od października. Zaczął z wielkim zapałem, opowiadał o zajęciach, planował jak i kiedy napisze prace itd. Szkoła jest bezpłatna, tylko koszty dojazdu do innego miasta...ja ponoszę... I co? Skończyło się! Nie był już na dwóch zajęciach. Trzeba wstać o szóstej, żeby zdążyć na autobus. Ale jak się gra do 3,4-tej rana? Pierwszy raz kiedy nie wstawał obudziłam go, dzisiaj już nie próbowałam... Od wielu miesięcy mam kłopoty ze snem, zasypiam tylko po tabletkach nasennych. Jestem u kresu wytrzymałości!
  2. Przeczytałam wszystkie posty. I jedno mogę napisać: ratujcie się póki jest czas! Mam radę dla wszystkich młodych kobiet żyjących z takimi uzależnionymi partnerami, mężami: Ani chwili się nie wahajcie!! Nie będzie lepiej tylko każdego dnia coraz gorzej!! Trzeba odejść i zacząć żyć z dala od uzależnionego. Najlepiej zapomnieć lub choćby przeczekać z pół roku, rok. To ON musi chcieć się zmienić Wasze chcenie tylko go wnerwia, a Was ogłupia bo tracicie dystans do osądu całej sytuacji. Jeszcze chwila, a mu uwierzycie, ze to Wami coś jest nie tak. Bo gdyby nie Wasze zachowanie to on przecież by ...itd itd. Moja sytuacja. Mam syna 32 lata. Od roku siedzi przy komputerze i gra w grę sieciową. Żałuję dnia w którym zaakceptowałam jego pomysł powrotu do domu. Miał być krótki urlop i po dwóch tygodnia szukanie pracy. Mam niewielką emeryturę. Razem jest łatwiej w tych trudnych czasach. Chciałam pomóc stanąć mu na nogi. Nie pytajcie o więcej szczegółów, nie chce mi się już analizować przeszłości i szukać źródeł problemu. Rok temu przeszłam zabieg z powodu raka. Teraz chyba jest ok, ale jak tak dalej będę żyła to co będzie? Stres to mój największy wróg. Syn nie pracuje, żyje na mój koszt i wpędza mnie w długi rachunkami za utrzymanie, prąd. Zaprzecza swojemu uzależnieniu. Najpierw pracy szukał, zza klawiatury, gdzieś poszedł zapytać - wszystko bez szału i nadmiernej gorliwości. Teraz właściwie nie wychodzi z pokoju. Śpi do 13-tej, albo dłużej, wstaje, robi kawę, trzy minuty w łazience i komp. I tak do 4, 5 godz rano. W ciągu dnia, jak się jakieś zapachy z kuchni dobywały, to do stołu, talerz umył i do kompa. O 12 w nocy remanent w lodówce i kanapki do pokoju. I tak dzień po dniu. Z nikim się nie widuje, rzadko wychodzi z domu...już nie ma kogo prosić o pieniądze na papierosy. Od trzech tygodni trwa milczenie w domu bo matka (ja) nie kupuje kawy, nie daje na tytoń, z rzadka coś ugotuje, w lodówce najczęściej margaryna i chleb. Obraził się. Dojrzewa we mnie decyzja o sprzedaży mieszkania i wyprowadzce do innego miasta. Co z nim zrobić? Wypchnąć na ulicę? Wynająć mu coś na krótko i zostawić samemu sobie? Szukam w sobie odwagi i siły oraz potwierdzenia, że decyzja do której dojrzewam jest słuszna. Że potrafię potem żyć z konsekwencjami tej decyzji. Coś muszę zrobić bo się wykończę. CO zrobić?
×