Skocz do zawartości
Nerwica.com

TomaszJudym

Użytkownik
  • Postów

    2
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez TomaszJudym

  1. Zbyt beztrosko? To troszkę nietrafny argument w tej sytuacji wydaje mi się (słowa do Pana nade mną) Zrozumiałem, że muszę przeboleć pewien czas aby coś osiągnąć? (Ta dziewczyna to już nie ona. Zaczęła być wulgarna, totalnie zblazowana. Szkoda gadać..) -- 05 gru 2011, 22:45 -- Może ktoś jeszcze chciałby mi pomóc? Może Pani psycholog? Obojętnie..
  2. Witam wszystkich.. To mój pierwszy post na tym forum, moje pierwsze słowa i pierwszy ból skierowany w Waszą stronę. Nie wiem dokładnie dlaczego odważyłem się napisać, może dlatego.. że nawet słowa mojej przyjaciółki nie potrafią mi pomóc. Burza myśli, niekomfortowe uczucie - codziennie. Opiszę pokrótce mój problem, może akurat znajdzie się ktoś , kto zapoczątkuje we mnie nową magię nadziei, kto dotrze do mnie w sposób kompletny i jednoznacznie pozytywny. Moje życie dotychczas nie nazwałbym udanym. Pewnego razu, dokładnie minął rok od tamtego wydarzenia pierwszy raz w życiu się poważnie zakochałem. To była prawdziwa miłości, niczego nigdy tak nie byłem pewien. Tańczyliśmy w strugach deszczu, po prostu kochaliśmy siebie. Wtedy przeżywałem ten najtrudniejszy okres, - czas, który jak się chwilę potem okazało zrujnował mi życie. Wybierałem potrzeby mojego członka, czyli fizyczne zaspokojenie mojej bierności. Wtedy nie doceniałem tego co miałem, ona była tylko taką dziewczyną "od tak", po prostu. Jak się domyślacie.. zostawiłem ją dla innej . Tamta była ładniejsza, bardziej atrakcyjna i zewnętrznie błoga. Potem przeszła fala innych, tamte w kolejce mnie raniły. Jak nie zostawiały dla przeszłości, to popełniały głupie błędy młodości w stylu pocałunków pod wpływem nieprzyjaciela zwanego "alkoholem". Od sierpnia jestem sam. Wiele różnych osób próbowało mi wmówić, iż nie ma sensu niczego szukać na siłę. Nie ma. Nie ma i koniec. Ale.. Takie reguły do mnie nie przemawiają. Teraz mam maturę i pragnę wyjechać do innego miasta, aby poznać miłość swojego życia i płynąć z nią dalej przez życie.. Nie potrafię być sam. Uważam się za człeka młodego, bowiem skończyłem dopiero co 18 lat. Codziennie.. Chodzę jak duch. Co kilkanaście minut dopada mnie niepokój, czy jeszcze będę szczęśliwy. (Kiedyś przed zainteresowaniem płcią przeciwną, byłem duszą towarzystwa i taki niesamowicie szczęśliwy) , teraz jest kompletnie inaczej. Czuję, jakbym powoli zbliżał się do końca, takie uczucie osamotnienia, niespełnienia. Ja nie wiem co mam z sobą zrobić. Z jednej strony otaczają mnie dziewczyny, które nie wiedzą co oznacza proste słowo "miłość", no ale medal ma dwie strony. Ta inna strona twierdzi, że nie mogę, nie umiem, nie potrafię, nie jest mi dane być jak palec sam. Dorosłość w moim życiu niczego nie zmieni. Codziennie w nocy usypiają mnie smutne piosenki, bo w nich się odnajduję. Patrzę sobie na innych i pytam siebie :" Dlaczego oni? Dlaczego nie ja?" . Najgorszy jest lęk, że z dniem coraz bardziej przerasta mnie to wszystko. To, że sam codziennie wstaje i patrzę się na smutny, szary świat. To , że nie mam pewności czy przyjmę na klatę całą tą złość, co okrutny los na mnie szykuje. To, że jedni jedzą na śniadanie jajecznicę, a inni mają siebie i sobą zaspokajają głód. To, że moi rówieśnicy generalnie idą w pogoni za zaspokojeniem swoich potrzeb w stylu "panienka na jedną noc" . . A ja jestem zupełnie inny. Nie imprezuję co tydzień, pragnę po prostu miłości.. Jak więc pogodzić swoje marzenia z realiami świata? Jak znaleźć osobę, która choć troszeczkę podzieli twoje poglądy? Czym zająć ten smutek, co w Tobie śpi.. i budzi się kiedy cokolwiek usłyszysz lub zobaczysz związanego z Twoją pradawną miłością? Czy.. Codziennie muszę wylewać łzy , bo jest mi źle? Ja jestem świadom, że popełniłem błąd kiedyś tam.. zostawiłem ją i potem już nie było drogi powrotnej. Ale czy to oznacza, że to już koniec ze mną? Burza myśli.. Boże, ja mam dopiero 18 lat i stres mnie je, a zbliża się wielkimi krokami egzamin dojrzałości..Nie chcę się już tak męczyć z tym garbem. Każda minuta przypomina mi o swoim ciężarze życia. Gdzie jest mój Bóg?..:(
×