Skocz do zawartości
Nerwica.com

maudlin

Użytkownik
  • Postów

    7
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez maudlin

  1. Dzięki za taką szczegółową odpowiedź. W mojej obecnej sytuacji terapia nie wchodzi w grę, ale troche sobie zaczęłam myśleć o tym wszytskim, DLACZEGO tak jest. I szczerze to nie wiem, bo przecież zawsze tak było między mną a rodzicami. I mi to nigdy nie przeszkadzało. Może fajnie mieć mamę-przyjaciółkę, ale ja tego nie znam i nie wiem. I nie żauję. Nie wstydziłam się ich, poprostu oni nie okazywali słabości czy smutku i ja też nie. A z chłopakiem mam wręcz odwrotne relacje niż te, które obserwowałam u rodziców. On mnie nauczył okazywać emocje, uczucia, nauczył mnie rozmawiać jak mam problem. A mimo to właśnie na jego punkcie jestem jakaś przeczulona, ciągle płaczę. Teraz też. Dzisiaj już drugi raz wypłakuje sobie oczy... nie mam do tego sił dzięki za odpowiedzi, pozdrawiam :*
  2. Co do badań, to miałam EEG 3-4 lata temu, bo leczyłam się na migrenę. Nie pamiętam tylko konkretnego wyniku, tylko że lekarz powiedział "wynik daleki od ideału". krew, cukier, mocz miałam niedawno z powodu zapalenia jajnika. Dlatego moja mama patrzy na mnie jak na stukniętą jak mówie że chcę iść sobie zrobić jakieś badania. Tylko TSH mi chyba zostało do zrobienia. Myślisz że ma na moją sytuację wpływ relacji z rodzicami? Hm, nie wiem na czym mam się skupić ale spróbuję to troche opisać. No więc ogólnie nadal mieszkam z rodzicami (bratem i babcią), a na kilka dni w tygodniu jeżdżę do innego miasta na studia. Moja mama pracuje w szkolnictwie, a tato za granicą od kilku lat więc widze się z nim mniej więcej tydzień co miesiąc. Nie jestem z nimi blisko, nigdy się im nie zwierzałam czy coś, tym bardziej tacie. Raczej nie wnikali w moje życie osobiste, relacje z przyjaciółmi czy chłopakami. DLatego często musiałam się przy nich uśmiechać, a w swoim pokoju przeżywać jakieś emocje, bo oni zwyczajnie nie wiedzieli że np. rozstałam się z chłopakiem. Z reguły udaję przed nimi że się czymś nie przejmuje. Tak to jest w moim domu, że okazuje się ewentualnie radość, ale smutek to już nie, płaczu też nie. Troche żałuję że jestem od nich nadal zależna przez pieniądze na studia. Lubie w nich to że można sobie z nimi pożartować, poopowiadać pierdołki, że mogę na nich liczyć ( tylko nie we wsparciu psychicznym, nie ma takich tematów u nas). Nie lubie... że jak czasem się pokłócili to długie dni poprostu sie nie odzywali zamiast porozmawiać i dla mnie długo to był sposób na rozwiązywanie moich konfliktów z kimś. Dopiero dzięki mojemu obecnemu chłopakowi nauczyłam się rozmawiać jak mam problem. Raz mam z nimi lepszy kontakt, tzn więcej opowiadam co tam na studiach i w życiu, możemy sobie razem posiedzieć i dobrze nam jest. A czasem jest tak że wydaje mi się, że w ogóle się nie rozumiemy, żałuje że musze z nimi mieszkać, ograniczam kontakty i nawet nikt tego nie zauważy. Często czuje się nie potrzebna w domu, chyba że do sprzątania... ale nic więcej. Hm, z moim chłopakiem mam w sumie podobnie. Raz czuje że mnie potrzebuje, bo kocha. A raz że poprostu potrzebuje do kogoś pisać, przytulić się, pocałować i coś więcej, dla własnych tylko korzyści, że nie ważne są w tym moje emocje. Mam tak ogólnie ze wszystkimi. Nie wiem czy to istotne co napisalam?
  3. Monika1974, nie wiem na co ja liczyłam... chyba że napiszecie żebym coś zbadała, może to przez brak lub nadmiar czegoś...eh A możesz coś o tym napisać, np jaki może być mechanizm mojego postępowania? Skoro ja sama nie rozumiem, to lekarz to zrozumie? Boję się że od razu da mi jakies mocne leki... Przecież ja nie mam choroby psychicznej, nie chce by tak ktoś myślał
  4. Na to nie ma raczej szans. Nie mam swoich pieniędzy, tylko od rodziców. Ostatnio wspomniałam mamie że ide do lekarza, bo coś niespokojna jestem o swoje zdrowie, że niby nie mam żadnych objawów ale czuje że muszę zrobić jakieś badania kontrolne. To się dowiedziałam od niej, że jestem 'histeryczką' i do żadnego lekarza nie pójde. Taka to głupia sytuacja w tym domu. Z resztą w tygodniu jestem na studiach w jednym mieście, a od piątku w rodzinnym mieście więc na chodzenie na terapie nie ma szans raczej. nie spodziewałam się takich rad... teraz czuje się jeszcze gorzej
  5. dziękuję za odpowiedzi. poszukałam szybko czegoś o tych poradniach, ale one są chyba skierowane do dzieci i młodzieży? Jako dorosła też mogę tam pójść? Szczerze to nie wierzę chyba w takie terapie, że to mi coś pomoże... a mój chłopak... cóż, trudno żeby nie zauważył że jestem kłębkiem nerwów. Swoimi łzami dwukrotnie doprowadziłam do płaczu nawet jego, twardego mężczyznę. Nawet teraz piszę to i sobie płaczę. Żałosne to jest. On nie wie co ma robić, czasem po prostu przytula mnie i tlumaczy, że coś źle zrozumiałam, że wcale nie powiedział nic przykrego, że mnie kocha najbardziej na świecie. A np dzisiaj trzaskał drzwiami i był troche chamski, a dopiero potem mnie przytulał i tłumaczył. Bo dzisiaj zaczęłam się na prawdę mocno czepiać, a potem płakać i nie dziwie się jego reakcji. nie obwiniam go za nic. to wszytsko jest we mnie. Nawet jak uda mi się dzień lub dwa wytrzymać bez łez to potem i tak znajdzie się powód do płaczu. Odwodnie się nie długo. on wie, że ja bardzo zwracam uwagę np na odpisywanie na smsy i stara się. nie jest robotem, czasem zdaży mu się jakieś opóźnienie. Nie wiem tylko czy on wie jak bardzo to potrafi wpłynąć na mnie, jak zmienia mój nastrój.... Dlaczego tylko sprawy mojego związku wyzwalają we mnie tyle emocji?
  6. hej hej hej. To zaczęło się mniej więcej rok temu. Płacz przy każdym nieporozumieniu, za każdym razem gdy poczułam się dotknięta, nie ważna, zlekceważona. Gdy czuje że mój chłopak ma coś ważniejszego do zrobienia niż spotkanie ze mną, gdy widzimy się krócej niż zwykle, gdy źle odpisze na smsa, gdy powie coś co mnie urazi (chociaż nie zawsze ma to na celu) - w takich to sytuacjach zaczyna się we mnie produkcja łez, które prędzej czy później wybucha mi z oczu. Zazwyczaj prędzej. Dotyczy to głównie kontaktów z moim chłopakiem. Czasem spraw z rodzicami, ale głównie z chłopakiem. Jesteśmy dobrze dobraną parą. Jestem szczęśliwa z nim, naprawdę. Gdyby on był dla mnie niedobry, może mogłabym moje zachowanie wytłumaczyć, ale on jest najlepszym chłopakiem jakiego możecie sobie wyobrazić, a czas w którym zaczęły się moje problemy jest najlepszym rokiem w moim życiu. Znalazłam miłość, znalazłam cel w życiu. Studiuję, jestem zdrowa, mam rodzinę, jakichś znajomych. A mimo to tyle we mnie złych emocji. I ciągle ta myśl że to szczęście się zaraz skończy. Kiedyś byłam silna, nie okazywałam emocji kiedy nie chciałam tego robić. A teraz nawet kiedy nie chcę, bo mimo że się zdenerwuje to chciałabym zachować twarz a nie umiem tylko zaraz łzy, łzy, łzy... W tygodniu widzimy się 3-4 dni z czego połowa to przepłakany wieczór. Do tego zmienne nastroje. W jednej minucie myśle: To nic że nie odpisał na smsa, pewnie znowu zapomniał włączyć głos w telefonie albo się uczy albo cośtam. A za chwilę: Pewnie ma mnie w d*pie, bo właściwie kogo ja obchodze, jestem taka beznadziejna że nawet nie zasługuje na odpisanie na durnego smsa, napewno sie rozstaniemy i wtedy wpadne w depresje. Raz jestem pełna optymizmu i snujemy sobie wspólną przyszłość, a zaraz leże skulona na łóżku i płaczę. I widzę siebie grubą i brzydką. Tzn grubszą i brzydszą niż jestem. To nie jest normalne, tyle wiem. I kiedy płaczę i się złoszczę jestem pewna tych emocji, a kiedy dojdę do siebie to wydaje mi się mnie możliwym że mogłam tak źle myśleć o moim chłopaku, o mnie, o nas. Dodam, że np. wśród znajomych na studiach nikt by nawet nie uwierzył że mogę się wzruszyć na filmie. Każdy ma mnie nie tylko za stabilną emocjonalnie, ale nawet nieokazującą zbędnych emocji, odważną, pyskatą dziewczynę. Moja mama wysłała mnie do lekarza na badanie poziomu hormonów i miałam cośtam namieszane, dlatego od pół roku biorę tabletki anty. Niby miało to coś pomóc na taką drażliwość, bo rozhuśtane hormony mogą to powodować. Nie widzę powodu w swoim życiu do tego ciągłego płaczu (dopóki nie zacznę płakać) więc myśle że to coś z moim zdrowiem. Mam zamiar iść do lekarza zbadać tarczycę. Znacie jakieś inne badania które powinnam zrobić? Czy znacie jakieś delikatne tabletki uspokajające? Myśle że powinnam brać przed spotkaniem z chłopakiem, bo niedługo będe się czepiać że się spóźnił 30 sekund i rozpie*szę ten związek do reszty. Co jeszcze mogę zrobić? Czuje że jest coraz gorzej. Płaczę coraz więcej i częściej. Do tego stałam się senna, ciągle zmęczona i mam problemy z nauką. Mam też takie myśli, że na pewno jestem na coś chora, że coś się stanie. Boję się że będe taka nerwowa, że będe się musiała na to leczyć. Boję się bać.
  7. maudlin

    Hej, hej, hej.

    Cześć wszystkim. Nie wiem czy to miejsce dla mnie. Pewnie tak, bo czuje się na tyle źle, że zaczęłam szukać jakiejś pomocy. Może coś o sobie... hm, jestem 21-latką, studiuje w jednym z większych polskich miast. Każdy kto mnie troche zna wie, że jestem roześmianą, szczerą, pozytywnie nastawioną do ludzi osobą. Ale kto mnie zna lepiej, kilka najbliższych osób... chyba mają ze mną tylko problem. I ja ze sobą też mam problem. Wiem, że nie mam nerwicy, depresji czy schizofrenii. Wiem, że moje problemy są niczym dla tego z czym boryka się większość z Was tutaj na forum. Ale liczę, że uzyskam tu pomoc, bo sama sobie nie radzę.
×