Witam wszystkich.
Chciałam się coś poradzić, może wiecie do czego to zaliczyć...Ja akurat stwierdziłam ze to jakieś uzależnienie chyba, bo bez tego uczucia świat jest szary, nudny, bez sensu, bez celu...
A może to natręctwo.
Chciałabym z czystej ciekawosci dowiedziec ie co ...
Życ sie akurat z tym już nauczyłam, ale było cieżko...
Chodzi o moją manię na punkcie facetów.Chodzi o ich zainteresowanie i moje zainteresowanie kimś...Potrafię żyć aktywnie z werwą do zycia, tylko wtedy, gdy któryś mi sie podoba a jeszcze lepiej gdy odczuwam,ze ktoś też mnie bardzo lubi, niekoniecznie musi za mną "latać"...Tak poprostu, jakbym musiała odczuwać to podniecenie, burzę hormonów, zaurczenie, pociąg bo inaczej jak kwiat bez wody, usycham...
Najgorsze jest to, ze wcale nie musi to byc nic realnego...Mam wyobraznie jak pisarz, gorzej z działaniem, to to akurat i nawet czasem dobrze, bo z moimi ciągotkami niejeden związek bym rozwaliła.
Jak nikt mi sie nie podoba jest szaro, brzydko...A te moje zauroczenia i tak w koncu mijają.
Najwięcej miałam z tym problemów jak byłam przed 20stką, bo dodatkowo byłam strasznie niesmiała a zdawało mi sie ze wszystcy widzą co czuję do kogos i chciałam się schowac pod ziemię.
Trudno mi sie z tym żyło, trwało trochę zanim sie nauczyłam jak sobie z tym radzić. Co gorsze, bywam nawet strasznie zazdrosna o inne kobiety, szczególnie jesli są bardziej ładne, wygadane, przedsiębiorcze odemnie, odczuwam to tak jakby zabierały mi tlen do życia.
Teraz jestem w pracy, gdzie mam "swoich" facetów. Nauczyam się juz nawet ze co niektrzy mają mnie tam za swojego najlepszego rodzynka, to taka symbioza, oni sa dla mnie ja dla nich.
To chyba jakaś chora mania
Podswiadomie czuję, ze to nie jest normalne chyba.
Strasznie lubie wyobrazac sobie jakiś romans z kimś kto mi się podoba (nic mnie nie obchodzi czy to jest mozliwe i tak nikogo nie zaczepię sama) taka dawka emocji jest dla mnie jak kawa, drink, napoj energetyczny.
Nie mówię już że jestem w związku 7 lat. Miewam wyrzuty ze tak myslę o innych jak powinnam o swoim facecie, ale nie umiem tego zmienić.
Faceta nie zdradziłam.Fizycznie nie. Bo na szceescie nie było ku temu okazji. Daremna jestem.
Myśle też po cichu że moje głupawki moga mieć zródło w braku ojca, ale nie każda tak ma więc to może być marne wytłumaczenie. Pewniejsze by było, ze mam geny po ojcu. Nie ma czego zazdrościć.
Moze mi ktoś pomóc to zrozumieć?
Jestem normalne?
-- 25 lis 2011, 15:15 --
a...zapomniałam dodat...mam chyba coś z nerwica natręctw, czasem, nie zawsze, mam tiki, które mnie denerwują, szczególnie jak siedzę, czytam, piszę, stoje. Moze to jakiś zwiazek ma?
Tiki mialam od zawsze, czasem tylko na dłuzej znikaly.
Po treningach, bieganiu, jedzie rowerem.
(aktualnie nie mam kiedy sportu uprawiać, pracując 250 h na miesiac )
-- 25 lis 2011, 15:23 --
rozdrapywanie kciuków to już norma, ledwo siąde gdzieś to albo trzepie nogami wyprawiam cuda z palcami albo dłubię skórki od palców.
Wkurza mnie to. Palęteż ale to i tak nic nie pomaga.
Od kiedy zaczełam łazic do pracy to sie nasiliło. Co dziwne wcale nie uważam pracy za nazbyt stresującej...Chyba że chodzi o zarobiek, smiechu warty, az wstyd.
-- 25 lis 2011, 15:24 --
ostatnio miałam dwa razy palpitację jakies , ale już nie wróciły, a wczoraj na nocce siedząc dostałam jakichś drgawek przy czym wogóle nie było mi zimno.
Skoncze w wariatkowie