Skocz do zawartości
Nerwica.com

nikloas22

Użytkownik
  • Postów

    4
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez nikloas22

  1. Witaj ! No cóż, więc możemy podać sobie rękę.. jestem w podobnej sytuacji, tylko różni nas kilka rzeczy: ja pracuje w renomowanej firmie jako operator sprzętu, mam kobietę swojego życia, rodzinnie też mi się układa, do prascy się garnę w zależności od dnia (lubię pościemniać). Zapytasz, gdzie możemy podać rękę? Otóż jeśli chodzi o uczynność, bądź jak to nazwałeś bycie popychadłem. Ja również nie potrafię w prost odmówić, a jeśli to zrobię to przez pewien czas mam wyrzuty sumienia, czy dobrze zrobiłem. W pracy również jestem najmłodszym pracownikiem (z tym, że w mojej firmie pracuje ok. 300 nie licząc tych biurowych). I też do mnie płyną żale, że to nie tak zrobiłem mimo, że nie mają racji, nawet kierownik, który ostatnio zwrócił mi uwagę, a nie miał racji, ale to jest typ karierowicza, który kieruje się schematami i nie da mu się powiedzieć bo co ja gówniarz mogę mówić, a moim współpracownikom (jest nas 8 na tym samym stanowisku) nie powie nic. Przyzwyczaiłem się. Ale inni pracownicy, którzy coś chcą, to też im pomagam i lecę choć nieraz samemu jest mi się trudno wyrobić....to tyle o mnie. Jesteśmy troszkę w podobnej sytuacji. Z czego to wynika ? Moim zdaniem jest to element wychowania. Też w dzieciństwie byłem świadkiem kłótni moich rodziców, co pewnie gdzieś tam zostaje w psychice itd. Po części mamy taką osobowość, z czym walczyć nie można, ale popracować tak. Bywa, że właśnie żeby udowodnić sobie, że nie jestem chłopcem na posyłki mówię w prost, że czegoś tam nie zrobię bo teraz nie mam czasu itd. Tobie tez to proponuję. Odmów raz i drugi, ale niech faktycznie widzą, że się bierzesz za jakąś robotę to dadzą Ci spokój. Tak samo nie potrafimy jak to się mówi 'odezwać', postawić na swoim. Powiem Ci jednak z doświadczenia, że jak się z kimś pokłócisz (czego ja również baaaardzo nie lubię), to potem pojawia się jakiś szacunek względem siebie i prędzej czy później dochodzisz do porozumienia. Wydaję mi się, że jesteśmy typem słabych psychicznie ludzi. I pomyśl, że jest ktoś słabszy od Ciebie i możesz go wykorzystać do odwalania roboty za Ciebie. Robisz to. On Cię słucha. I co zauważasz ? A no, że skoro on taki jest, więc trzeba to wykorzystywać dalej. I tak samo widzi Cie szef, czy też współpracownicy. Nie namawiam Cie do buntu, bo dzięki pewnie swej wytrwałości nadal pracujesz i nie chodzi o to żebyś notorycznie był teraz zbuntowany, ale np. raz odmów pomocy, a kolejnym razem sam zaproponuj pomoc. Myślę, że to poprawi Twój wizerunek. Ja ostatnio zacząłem tak robić i przyznam się, że czasem aż za dużo się stawiam...ale co tam byle do przodu ! Myślę, że wytrwałeś w lekturze i jakoś pomogłem.
  2. Powiem szczerze, że liczyłem na bardziej poważną i konkretną rozmowę...ale no myslę, że sam tez jakoś podołam ;>
  3. Witam ! Zauważam u siebie pewien problem, który ostatnio się powtarza, a mianowicie brak motywacji do działania, co przenosi się na wszystkie dziedziny życia. W tym roku skończyłem 22 lata. Mam nieźle płatną pracę i w zasadzie wszystko, czego mi potrzeba. I chyba w tym tkwi problem. Mam kochającą dziewczynę i w miarę udane życie towarzyskie, a mimo tego coś jest nie tak. Moja rodzinka jest w porządku. Rodzice również...i tu zaczyna się cała historia... Otóż od najmłodszych lat miałem wszystko, czego mi było trzeba (nie były to zachcianki, ale nigdy niczego nam nie brakowało). Rodzice, a głównie mama od zawsze chciała dla mnie jak najlepiej i w sumie to ona niemal dosłownie 'prowadziła' mnie przez życie i.. to mnie trochę boli, bo odnoszę czasem wrażenie, że przez tą nadopiekuńczość tak to teraz wygląda. Gdyby nie mój burzliwy charakter, który czasem się ujawnia względem rodziców, to byłbym typowym maminsynkiem, ale że często lubię postawić na swoim to trzyma mnie w nadziei, że tak nie jest. Nie pozwala mi się praktycznie podjąć żadnej decyzji, choć mama mówi, że to ja decyduje o swoim życiu itp. ale na takim gadaniu się kończy. Byłem z dziewczyną to jej się nie spodobała bo jest brzydka jak dla mnie i stać mnie na 'coś' więcej. To było za czasów nastolatka i tak się borykałem z tym, że w końcu zerwałem, a potem doszedłem do tego (po bardzo długim czasie), że to moje życie i chce być z tą dziewczyną..wróciłem i jestem z nią nadal. Pragnę z Moniką założyć rodzinę. Mama już się uspokoiła i nie robi mi awantur, ale zachwytu też nie okazuje. Poznały się już i moja dziewczyna bardzo ją lubi bo mama pokazała się z dobrej strony i nigdy też nie objawia niechęci wobec innych. Myślę, że w tej dziedzinie życia jakoś to się ułoży. Kolejny aspekt to kasa.. Całą wypłatę oddaje matce(średnio 2 000 zł, ojciec zarabia podobnie), dla której pieniądz ma baaardzo ważna rolę.. jak to wygląda ? Kasę bierze, ale nie marnotrawi, tzn. robi remonty w domu(który ma należeć do mnie), wszystko opłaca, ubiera mnie, żywi, opłaca rachunki i daje parę złoty na 'stratę', ale mimo wszystko czuję , że to nie jest w porządku. Co więcej zdaje sobie sprawę, że gdybym miał sam wszystko opłacić to pewnie było by krucho, ale czy to jest normalne?? Kiedy wspomniałem o założeniu konta przeze mnie to 'nie, lepiej żebym na razie za dużo nie wchodził w finanse'... Mam starszą siostrę, która ma swoją rodzinę i ona żyła podobnie, tyle że już nie mieszka z nami a ze swoją rodzinką. Mama ją wspiera w wychowaniu synka również materialnie. Nie kasą, ale kupowaniem co rusz różnych rzeczy. Nie mam tego za złe, ale trochę męczy mnie ta słodkość życia, które jest nie tyle słodkie, co denne. Matka tylko czyha na kasę i patrzy gdzieś kombinować i wyzyskać kasę - to jest minus, ale plus taki, że dla dobra rodziny bo nie przetraca kasy na pierdoły. Nie powiem, bo mama jest dobrą gospodynią, zarówno kuchni, jak i budżetu, więc tego zarzucić jej nie mogę, ale może już pora brać sprawy w swoje ręce ?;/ W ostatnim czasie moja pewność siebie spadła do zera...czuję beznadziejnie bo tylko śpię i chodzę do pracy i tak w kółko (poza weekendami, które spędzam z dziewczyną ). Jestem rozdarty bo z jednej strony czuję żal do mamy za jej zaborczość, a z drugiej zdaję sobie sprawę, że bez tego nie mielibyśmy za wiele a bardzo mi pomogła w moim życiu. Chodzę do pracy, bo tak trzeba, no i kasa musi w domu być, ale poza tym czuję jakby życie toczyło się obok mnie ;/ Dużo by pisać, ale nie chcę tu wyrażać swoich żali..dziękuję tym, co wytrwali w lekturze do końca i jestem otwarty na wszelkie rady.
  4. nikloas22

    witam

    Witam wszystkich forumowiczów :)
×