Skocz do zawartości
Nerwica.com

dindzel

Użytkownik
  • Postów

    10
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez dindzel

  1. Zdaje sobie sprawe z tego ze na wielu ludzi chorych na nerwice lekowa metoda pojscia na zywiol moze nie zadzialac,bo kazdy z nas jest inny i u kazdego z nas nerwica ma inne podloze ,bądź też wywolana jest innymi czynnikami.Ja napisalam tylko jak ja sobie poradzilam z atakami paniki i bardziej uciazliwymi objawami,ktore sprawialy ze nie potrafilam zyc normalnie.U mnie akurat okazalo sie to skuteczne i poradzilam sobie bez lekow.Ataki paniki poprostu zniknely i nawet nie zauwazylam kiedy dokladnie.Jestem swiadoma ze nie wyleczylam sie z nerwicy ,bo czasem dokuczaja mi jeszcze dziwne objawy.Ale nie panikuje juz jak kiedys.Nie "umieram",nie dusze sie i nie mdleje.Ciagle odczuwam jakis tam lek,ale uswiadomilam sobie ze jest to tylko lęk i nic wiecej.Kiedys majac atak paniki uciekalam,zwalnialam sie z pracy albo w ogole do niej nie chodzilam.Teraz kiedy mam jakies przejawy lekowe poprostu tlumacze sobie ze nic mi sie nie stanie robie to co mam do zrobienia i z czasem zapominam.Złe samopoczucie tlumacze sobie pogoda,nie wyspaniem ,zmeczeniem a nie jak kiedys np rakiem czy guzem mozgu Pozwolilam nerwicy na to zeby robila to co ma ,ze moze mnie straszyc na wszystkie sposoby ale nie robi na mnie to juz wiekszego wrazenia. Wiem ze wielu ludzi ma podobne objawy co ja,wielu sie zamyka w domach a to jest droga tylko w strone wegetacji ,nie zycia.
  2. Witam. Chcialabym podzielic sie z wami moimi metodami na walke z nerwica lekowa. Rok temu myslalam ze juz z tego nie wyjde ze bedzie coraz gorzej.Doszlam do takiego stanu ze wstawalam z lozka tylko do toalety i byla to dla mnie wyprawa pelna zagrozen niczym wedrowka na koniec swiata Nie wychodzilam z domu ,unikalam ludzi.A zaczelo sie to od jednego napadu paniki,ktory pociagnal za soba lawine wydarzen oraz kolejne napady paniki,wpadlam w czarna dziure, jak mi sie wtedy wydawalo bez wyjscia. W pewnym momencie tej wegetacji powiedzialam sobie glosno sama do siebie DOSC!!!Wzielam kartke papieru i spisalam na niej wszystko to czego sie boje i pytanie czy to czego sie boje jest realne?Głownie balam sie tego ze jak wyjde z domu to zemdeleje( takim uczuciem zaczynal sie napad paniki) Poczytalam o objawach omdlenia,o przyczynach i nagle okazalo sie ze to ze zemdleje jest malo prawdopodone a nawt jesli by sie to stalo to przeciez to nie jest koniec swiata,nie ja pierwsza nie ostatnia :) Wzielam sie w garsc i postanowilam ze zaczne wychodzic z domu,poczatki byly trudne.Napady paniki pojawialy sie jeszcze zanim wyszlam z domu.Ale ciagle w glowie mialam to ze nie zemdleje bo jestem calkowicie zdrowa fizycznie.Pomimo tego ze czulam ze mdleje,pomimo dusznosci i zawrotow glowy szlam dalej.Czasem szybko wracalam do domu ale z czasem opanowalam sie i w koncu mi przeszlo. Taka sama metode malych kroczkow wprowadzilam wracajac do pracy,pozniej podczas zakupow w markecie.Poczatki rowniez byly takie same ale juz dzis nie mam z tym wiekszych problemow. Najgorszym sprawdzianem okazal sie perwszy od dluzszego czasu wyjazd nad morze.Dluga paro godzinna podroz,nowe miejsce ,daleko od domu.W przeddzien wyjazdu chcialam zrezygnowac,poddac sie,mialam w glowie czarne mysli ze zemdleje tam i umre..Jednak pojechalam,przez pierwsze godziny tam czulam ze mdleje,nogi sie podemna uginaly,czulam ze nie moge zlapac pionu,chociaz nie bylo tego po mnie widac w ogoleKolejne dwa dni ku memu zaskoczeniu przebiegly bez zadnych objawow,tak jakbym nigdy nie miala zadnego ataku paniki.Wrocila z tamtad pelna sily do dalszego dzialania,Przekonalam sie ze potrafie i ze pokonam to cholerstwo Bylo to ponad pol roku temu po drodze jeszcze bylo pare wyjazdow i wszystkie przezylam chociaz tez mialam wiele obaw.Jednak dzisiaj wiem ze gdybym nie probowala i nie przezwyciezyla leku to nadal zylabym jak cien,a moze byloby jeszcze gorzej. Dzis moge pracowac,moge spotykac sie z ludzmi,chodzic na zakupy zyc tak jak inni ludzie.Nie powiem ze jestem w 100 proc zdrowa bo tak nie jest.Wciaz jeszcze siedzi we mnie jakis lek,ale nie utrudnia mi to zycia jak kiedys. Ciesze sie ze odnalazlam w sobie tyle sily ,o ktorej nawet nie wiedzialam I zycze kazdemu z was tego samego. Najwazniejsze jest rozmawianie z samym soba tlumaczeniu samemu sobie ze to czego sie boimy jest tylko naszym lekiem i niczym wiecej to nie jest rzeczywistosc i nie jest to dla nas zadnyum zagrozeniem.Trzeba otworzyc troche szerzej oczy ,dostrzec innych ludzi w kolo nas ,ktorzy nie zadko sa ciezko chorzy.Oni nie maja wplywu na swoja chorobe.Nam los tego wplywu naszczescie nie zabral i to tylko od nas zalezy co z tym zrobimy :) Walka z nerwica lekowa wymaga duzej odwagi i samozaparcia.Trzeba odpowiedziec sobie na jedno pytanie Czy tak wlanie ma wygladac nasze zycie,CZy tego wlasnie chcemy?Podejrzewam ze wiekszosc z was odpowie NiE,i bedzie to dla was pierwszy krok w strone normalnosci i odnalezienia sily na walke z nerwica lekowa:)Pamietajcie zycie jest krotkie,po co pozniej zalowac ze sie to zycie spedzilo na ciaglym oczekiwaniu na cos co moze nigdy nie przyjsc:) Pozdrawiam i zycze zdrowia :)
  3. Witam. Chcialam sie podzielic z wami pewna moja ostatnia mysla.A mianowicie czy wy tez spotykacie sie z brakiem zrozumienia u innych ludzi?Bo to jest cos so mnie ostatnio wytraca z rownowagi i przez to chyba moj stan nie ulega polepszeniu... Nie oczekuje od nikogo bron boze litowania i rozczulania sie nade mna,nie o to chodzi.Oczekuje jednak jakies empatii u najblizszych. Kazda "zdrowa" osoba z mojego otoczenia uwaza mnie za leniwa hipochondryczke nie wiedzac nawet jak ja sie czuje...Pewnie gdybym miala jakiegos raka czy guza czy inne chorobstwo to by bylo inaczej.A tak to nerwica traktowana jest jako cos co mi sie uroilo i czego nie ma ;] Nikt nie widzi jak wiele ostatnio zrobilam zeby w ogole wyjsc z domu , isc do pracy itp.Nikt nie widzi ile wysilku w to wkladam Tylko ciagle ŻLE że przesadzam i mam sie za siebie wziac (tak jakbym nic nie robila w tym kierunku) .Na poczatku kazdy mowil idz do lekarza..poszlam to znow zle bo nic mi nie wykryli a ja sie dalej zle czulam..to bylo idz do psychologa..poszlam to dalej zle bo chyba wszyscy mysleli ze psycholog ma ponadludzka moc ozdrawiania zaraz po 1 spotkaniu.Mowili bierz leki..bralam gowno daly bylo jeszcze gorzej..to tez żle..Czasem mowie sobie nie przejmuj sie innymi ludzmi to ich problem.Ale niestety n ie odizoluje sie od swiata i rodziny ;/ Juz nawet nie mam sie komu wyzalic bo ciagle slysze tekty typu "ja tez sie zle czuje ","przesadzasz" "inni ludzie sa powazniej chorzy" itp Rozumiem tez wczesniej nie raz sie zle czulam i nie robilam z tego afery.Nikt nie rozumie ze czasem naprawde nie mam na nic sily chociaz bardzo sie staram..ze panicznie boje sie ze zemdleje i ten lek nie pozwala mi czesto normalnie funkcjonowac.Po czesci to rozumiem bo kiedys tez bylam zdrowa i zapewne gdyby to spotkalo kogos z mojego otoczenia tez mialabym mnostwo tych cudownych madrych rad ktorymi inni mnie raczą :] Ludzie nie rozumieja ze to wymaga czasu tylko mysla ze jak bym chciala to bym sie nie bala ;] A niestety tak nie jest bo bardzo chce.Z tym zlym samopoczuciem to tez rozumiem ze sie mozna czuc zle,ale chyba kazdego pol roku zawrotow glowy kolatania serca i innych sensacji wyprowadziloby z rownowagi...u "zdrowych" ludzi czesto to przechodzi po krotszym czasie..u mnie nie chce bo co zniknie jeden objaw pojawia sie drugi... Czuje sie czasem jakbym w ogole nie miala prawa czuc sie zle,polezec w lozku kiedy nie mam sily,czy odlozyc np sprzatanie na czas kiedy poczuje sie troche lepiej...tylko ciagle mam poczucie winy ze znow nic nie robie i inni beda mieli do mnie pretensje.. ;/ A czasem sie nie da. Momentami nawet mysle ze chcialabym w koncu zemdlec zeby sie wszyscy ode mnie odczepili w koncu i zobaczyli ze nie sciemniam..Ehhh Czy wy tez macie taka "wyrozumiala" rodzine?partnerow?znajomych?... To sie wyzalilam :) Pozdrawiam
  4. 2Czarnula, Narazie na szczescie mdlosci nie mialam.Ale ogolnie chodze ciagle zmeczona mam czasem taki chaos w glowie i nie moge sie na niczym skupic szczegolnie w pracy.Ostatnio tez mi oczy dokuczaja, mam uczucie jakby byly na magnesach i sie do siebie przyciagaly przez to tak jakby niewyraznie widze.A co do tych zaburzen rownowagi to zalezy,czasem sie czuje jakbym byla pijana,ostatnio mialam takie wrazenie wlasnie ze nogi mi sie same uginaja w kolanach,potem mialam tak jakby mna zarzucalo na boki gdzie stalam prosto albo jakbym chodzila w powietrzu.To takie wewnetrzne uczucie jakby ale strasznie mnie to denerwuje ;/ Najlepsze jest to ze jak o tym nie mysle i sie nie skupiam na tym to tego nie ma,natomiast kiedy tylko o tym pomysle to to sie pojawia ;]A juz szczegolnie wtedy kiedy jestem poza domem i sie denerwuje.
  5. chocovanilla, To sa objawy nerwicy,nie martw sie to minie jesli uswiadomisz sobie ze nic tobie nie grozi i to tylko psychika wyraza ze cos jest nie tak poprzez nasze cialo.Glowa do gory :)Tez przez to przechodzilam i ciagle przechodze ale jest juz lepiej,duzo lepiej :)I wierze ze tobie tez bedzie :)Na wszystko trzeba czasu to nie mija z dnia na dzien i trzeba nad soba pracowac.Mi sporo pomogla psychoterapia i praca nad wlasnymi myslami.Teraz to cholerstwo znowu wraca tylko ze objawia sie juz inaczej.Mam gorsze dni ale wiem ze przyjda te lepsze bo zawsze przychodza :) Poza tym wiem z wlasnego doswiadczenia ze leki na poczatku moga nasilac stany lękowe i mozna zle sie po nich czuc.Nie ktore dzialaja dopiero po miesiacu wiec 3 dni to za malo. W moim przypadku wydaje mi sie ze jakos podswiadomie nie dopuszczam do siebie mysli ze to nerwica tylko ze moze to jakas inna choroba.Doszukuje sie u siebie jakis objawow i pasuja do tysiaca chorob w necie.I to takie bledne kolo ;/ Jak zrobilam badania to objawy powoli same przeszly.Teraz pojawily sie nowe i znow panikuje 2Czarnula, Mnie na sama mysl o pogotowiu szpitalu i lekarzach robi sie slabo.Pare mscy temu bylam na badaniach tylko 2 dni i wpadlam w taka histerie ze wyslali do mnie psychiatre i wtedy dopiero dostalam diagnoze ;]Caly czas mialam wrazenie ze zemdleje,do toalety balam sie isc ze padne i nikt nie zauwazy. Od tego czasu pomimo ze krzywdy nikt mi tam nie zrobil jedynie troche pokluli ,dostaje napadu leku ze tam znow trafie.I mimo to ze badania mnie uspokajaja to nie przezylabym tam juz chyba nawet 10 min ;/I tu chyba tkwi moj problem ;]
  6. Moim głównym objawem jest ciągły niepokój i lek przed tym ze zemdleje. Przez to boje sie wychodzic sama gdziekolwiek.Czesto mam takie uczucie jakbym miala zemdlec ale jak sobie wytlumacze ze nic mi nie bedzie to to przechodzi.Do tego doszly wlasnie te zaburzenia rownowagi.Czyli kolysanie,miekkie nogi,jakby zapadanie sie w ziemie jakbym sie miala przewrocic a to przejsc nie chce chociaz zaczynam pracowac nad tym czyli tak jak z innymi objawami nie przejmowac sie :).Duzo objawow mi juz minelo na poczatku mialam klasyczne ataki paniki czyli kolatanie serca drgawki uczucie goraca, duszenie sie ..itp.Nie moglam wyjsc z domu bo odrazu czulam ze mdleje.Na szczescie to juz minelo i od dobrych 2 mscy nie mialam takiego ataku.Mialam podstawowe badania robione i wszystko wyszlo w normie (krew tarczyca ekg echo holter).Najgorzej jest podczas zmian pogody i miesiaczki.Wtedy to juz jest masakra.Na codzien da się w miarę wytrzymać.
  7. Witam. Od pewnego dluzszego czasu ok 3 tyg mam cos takiego jak zaburzenia rownowagi.Takie uczucie kolysania, bujania, zapadania sie w ziemie podczas stania.Kiedy chodze to tak jakbym chodzila w powetrzu (lekkie nogi)Ciezko to opisac.tak jakbym sie miala przewrocic. Oczywiscie juz wmawiam sobie jakiegos guza i milion inych chorob ;/ Jednakze nie przewrocilam sie nigdy.normalnie z rownowaga tez nie mam problemu jak np zamkne oczy i stane na jednej nodze albo staram sie przejsc po lini prostej (nie ma to jak samobadanie ) Tak wiec odbieram to jednak jako kolejny objaw tego cholerstwa.Tylko ze za nic nie umiem tego pokonac ani o tym nie myslec.Gdzie przy uczuciu mdlenia jakos sobie radzilam i przechodzilo.To to za cholere nie chce ;/ I moje pytanie czy ktos tak mial/ma ? A jesli tak to jak sobie z tym poradzil ?
  8. Witam Wszystkich. Pisze poniewaz nie mam juz sil na moja nerwice.Zaczela sie we wrzesniu i do tego momentu zamiast byc dobrze to jest chyba coraz gorzej.Zostala zdiagnozowana dopiero po 2 mscach..gdy wszystkie wyniki wyszly w normie.Dostalam leki od psychiatry i bylo ok tylko jakies dwa dni potem czulam sie jeszcze gorzej..senna wypluta itp Pierwsze objawy to byl silny atak paniki z kolataniem serca,uczuciem omdlenia,duszeniem sie,mgla przed oczami i drgwkami.Myslalam ze umieram.Teraz ataki paniki sa bardzo sporadyczne i nie tak bardzo nasilone.Doszla agorafobia z ktora tez sobie jakos poradzilam i lek przed wyjsciem z domu jest mniejszy aczkolwiek sama nie chodze nigdzie w obawie ze mnie to dopadnie gdzies i bede sama z kims jest ok..Najpierw obawialam sie ze to serce ale po badaniach okazalo sie ze nic mi nie jest i serce jest zdrowe.Wiec problem z kolataniem zniknal..Zostal tylko ciagly lek i niepokoj o moje zdrowie.Chodze na psychoterapie i bylo juz dobrze juz myslalam ze zdrowieje.Ale nerwica jednak nie odpuszcza. Od paru dni meczy mnie ciagly natlok mysli ze cos mi dolega.Po kolei wkrecam sobie rozne choroby( SM,Rak,guz mozgu,boreliozeitp)Mam dziwne uczucie w nogach i rekach od 2 dni.Niby chodze normalnie,ruszam sie tez normalnie ale mam takie uczucie jakby te konczyny byly slabe.Nie moge ulezec spokojnie zeby nimi nie ruszac bo mam wrazenie jakbym ich nie miala.Jak chodze te towarzyszy mi takie uczucie jakby ciezkich ale zarazem miekkich nog.To samo z rekami ruszam nimi normalnie ale sa takie jakby slabsze.Jakbym nie miala w nich czucia.Przez to wszystko sie nakrecam ze dostane jakiegos paralizu ze jestem powaznie chora i cala sie trzese. Juz sama nie wiem co mi jest.Czy to tylko nerwica czy cos innego...A bylo juz tak dobrze ...:(Naprawde jak tak dalej bedzie to nie dam rady i zwariuje. Czy ktos z was mial podobne objawy?
  9. Wczoraj wróciłam z badan ze szpitala...dostałam tak silnego napadu paniki ze myślałam ze mnie zaraz na psychiatrie odwiozą...za nic w swiecie nie chcialam tam zostac na noc..tak bardzo sie balam zostac tam sama...nie wiem co mnie opetalo...plakalam caly dzien..w nocy nie moglam usnac,balam sie isc do toalety sama czy wstac z lozka..wyslali do mnie psychiatre..i co..diagnoza : ZABURZENIA LEKOWE Z NAPADAMI PANIKI...dali leki po ktorych wczoraj i dzis krecilo mi sie w glowie i bylo strasznie slabo ale juz bez uczucia leku ze zaraz cos mi sie stanie..bez kolatania serca i myslach o smierci... i dopiero teraz czuje sie ok..jestem sama w domu i nie odczuwam przed tym strachu.. Naprawde czulam sie tam podle..w miejscu gdzie powinnam czuc sie bezpiecznie..sam psycholog mi to powiedzial...ehh ale dobrze ze z serduchem wszystko ok...miejmy nadzieje ze leki i terapia pomoga i mi mina te napady :)
  10. Witam wszystkich. Zdecydowalam sie napisac tutaj,by podzielic sie z wami moja historia.I poradzic sie co do tego co mi jest.Nie mam za bardzo z kim o tym porozmawiac,poniewaz ludzie ktorzy nie maja takich objawow czesto bagatelizuja to co mi jest i kieruja do co raz to innych lekarzy.Sama juz nie wiem czy to nerwica czy jakas inna powazna choroba ale nie mam juz sily. Raz jest lepiej raz jest gorzej. Trwa to od jakichś 2 mscy.Zaczelo sie to wszystko od slubu znajomych,w kosciele na ktorym moj facet byl swiadkiem.Wczesniej atmosfera byla dosc nerwowa bo czekalismy godzine na transport,pozniej popsul sie samochod ktorym jechalismy na to wesele do innego miasta.W koncu moj facet pojechal sam do kosciola a ja pojechalam do hotelu sie zameldowac i dojechalam osobno z innemi ludzmi ktorych nie znalam wczesniej (mam oprocz tego symtopmy fobii spolecznej z czego wczesniej nie zdawalam sobie sprawy zwalajac wszystko na niesmialosc,)co rowniez bylo czynnikiem stresujacym w tamtym momencie-sama z obcymi ludzmi w obcym miescie..Jednak bez wiekszych swiadomych stresow jakos dojechalam do tego kosciola.Po jakiej pol h zaczelo mi sie robic slabo i duszno..czulam ze zaraz zemdleje..pomimo tego ze nie bylo goraco tam,ani tloczno.Poczulam lek ze jestem tam sama nikogo nie znam a moj facet jest swiadkiem i stoi przy oltarzu i mi nie pomoze...naszczescie jakos mi przeszlo i po wyujsciu na zewnatrz wszystko minelo..wesele sie udalo..poprawiny rowniez i wrocilam do domu zapominajac o wszystkim. Niestety po 3 dniach zaczal sie moj koszmar ktory trwa do dzis.... Bylam wtedy w pracy(pracuje w sklepie),jak wiadomo od rana pelno dostaw,ludzi..od 6 na nogach czlowiek moze sie czuc slabo... Kolezanka akurat wyszla na papierosa...A mnie obleciala nagle jakas panika...Okropne zawroty glowy,uczucie ze zaraz zemdleje...straszne mysli ze umre..ucieklam na zaplecze gdzie polozylam sie na ziemi z nogami do gory..nic nie pomoglo..zaczelam oblewaac sie zimna woda,okladac mrozonkami..nic nie pomagalo...doszly dusznosci..serce bilo jak szalone..myslalam ze to zawal jakis.Zwolnilam sie do domu myslac ze jak sie poloze to mi przejdzie.Lecz lezac nie moglam zlapac tchu,zaczelam napadowo kaszlec.W koncu wyladowalam w erce..zrobiono mi ekg,zmierzono cisnienie,tetno.cukier...i nic wszystko w normie.Pozniej morfologia..wszystko ok,tsh leciutko podwyzszone..endokrynolog wyk;luczyl tarczyce..skierowanie do kardiologa,nastepna morfologia i ekg ok.Teraz czekam na inne badania serca(tilt,proba,echo,holter) i zobaczymy.Pani kardiolog rowniez stwierdzila ze to moze byc na tle nerwowym,ale trzeba wpierw wykluczyc inne choroby.. A ja juz nie mam sily...kazdy dzien to dla mnie wyzwanie,lek przed tymi atakami,nie moge sama sie ruszyc z domu..nawet spacer z psem to dla mnie wyzwanie..ale staram sie wtedy o tym nie myslec.Do pracy tez chodze w kratke,bo nie mam sily,boje sie ze dostane tam ataku i tak przewaznie jest.Nie mowiac juz o jezdzie autobusami...czy jakims dluzszym spacerem daleko od domu.. Tlumacze sobie ze przeciez nie umre ,ludzie po zawalach po ciezkich chorobach chodza i pracuja...ze jakby to cos bylo powaznego to bym juz dawno wyladowala w szpitalu itp..Nie pomaga bo w trakcie ataku widnieje tylko jedna mysl ze zaraz umre...i tego sie panicznie boje..Biore deprim..uspokaja ale tylko na jakis czas.hydroxizinum sprawia ze czuje sie jeszcze bardziej zmeczona i wypluta.. Czasami naprawde obawiam sie ze to jakas choroba serca...albo co innego..Mysle o psychologu albo psychiatrze tylko ze lekarze kaza wpierw wykluczyc inne choroby.. I jak tu zyc normalnie.?
×