Skocz do zawartości
Nerwica.com

dobrzekleje

Użytkownik
  • Postów

    3
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez dobrzekleje

  1. Nie wiem czy to odpowiedni temat, ale pewnie pomoże mi pisanie na ten temat, więc ew. wybaczcie. Mam 25 lat i nigdy nie miałem dziewczyny na poważnie, jedyny związek w wieku 23 lat wyglądał tak: poznaliśmy się, byłem zakochany od początku, miesiąc umawiania się, spotykania, całowanie, bez seksu. Później dziewczyna musiała wyjechać na 3 miesiące, po powrocie oznajmiła, że wróciła do byłego. Wcześniej przed tym moją pierwszą i jedyną partnerką w łóżku była 30latka poznana na imprezie w takim stanie, że wyrwałem na tekst "chesz zrobić to z 23letnim prawiczkiem?", więc technicznie nie jestesm prawiczkiem, ale widać w relacjach z kobietami i rozmowach z rówieśnikami, że nie jestem w temacie, nic to nie zmienia. Najgorsze/najlepsze, że jak umówie się z dziewczyną cieżką jest mi przenieść relację typowo koleżeńską na coś więcej. Teraz nawet do tego stopnia, że zwlekam z ustawieniem się z dziewczyną, która sama sugeruje mi, że chciałaby częściej ze mną się spotykać. Boję się, że zrobię klimat typu "zostańmy przyjaciółmi" i ta droga będzie zamknięta, chociaż będę chciał więcej, nie będę potrafił tego okazać. Wydaje mi się, że zacząłem nawet blokować u siebie mechanizm zauroczenia. No nawet dokładnie to widzę u siebie, możesz mnie zranić przez odrzucenie, to będę udawał, że mi nie zależy. Jedna koleżanka proponuje wyjście na piwo, gdy spotkamy się w klubie, spędza czas ze mną, ale ja zwlekam z zaproszeniem jej gdziekolwiek, bo boję się, że przestawie od razu tą relację na typowo koleżeńską i będzie słabo. Nie wiem czy ktoś może mi z tym pomóc, ale może ktoś jednak miał tak, ma jakąś lepszą radę niż "weź się w garść", "nie bądź pizdą". W zasadzie u mnie zawsze to u mnie działały dwa mechanizmy: 1. Dziewczyna, która jest koleżanką i boję się wziąć sprawy w swoje ręce. 2. Dziewczyna, która okazała zainteresowanie i przestała mnie interesować Teraz dochodzi następne: 3. Dziewczyna, która mi się podoba, daje mi delikatne znaki i chcę z nią nawiązać bliższą relację, ale boje się to spieprzyć przez niedoświadczenie. W tym momencie chciałem usunać ten post, nie wiem czy pasuje do tematu, czy za dużo tu prywaty. Jeżeli jest jakiś inny temat, gdzie można przekleić takie treści to niech to zrobi admin.
  2. Powinienem się udać do lekarza rodzinnego i poprosić skierowanie czy jak to wygląda? Nie chcę pakować się od razu w leki. Tylko czy jeśli chciałbym wizytę u psychologa to nie musiałbym czekać pół roku w kolejce? A co do tych uczuć to taki kontrast, że kiedyś bardzo mocno przeżywałem zauroczenia (nie mówię o dojrzałej miłości), a teraz zobojętniałem. Generalnie wszystkie emocję odczuwam słabiej.
  3. Witam, jak widzicie to mój pierwszy post. Mam problem pewnie z okolic depresji. Mam 23 lata, mieszkam na stancji z trójką znajomych. Przez ostatnie kilka miesięcy, właściwie od początku wakacji wszystko w moim życiu zaczęło mi obojętnieć. Największe zmiany: "Uwaliłem" czwarty rok studiów. Przeprowadziłem się z akademika na stancję, doskwiera mi bardzo brak ludzi, chociaż nigdy nie jestem bardzo towarzyski to lubiłem ten komfort, że zawsze jest z kim pogadać, obejrzeć razem film, nawet wypić piwo. Najlepsze, że gdy podjąłem decyzję o rezygnacji z akademika, miałem już dość ciągłego nadmiaru towarzystwa i utrzymywałem, że spokój to co czego potrzebuję. Przed wakacjami poznałem dziewczynę, kręciliśmy przez miesiąc, potem wyjechała do siebie. Po powrocie znowu spotykaliśmy się przez tydzień, ale zachowywała się chłodno. Wyjawiła mi po tym, że wróciła do swojego byłego. W ogóle nie zareagowałem emocjonalnie w tej sytuacji, nawet nie poczułem odrobiny wściekłości. W zasadzie to zadziałało to nawet trochę oczyszczająco (kamień spadł mi z serca, bo dało się odczuć, że coś jest nie tak). Przed wakacjami przeżyłem chyba moje najlepsze pół roku na studiach. Dużo spotkań ze znajomymi, których lubię, dużo imprez. Dużo czasu poświęconego na zainteresowania, hobby. W dodatku czas na pracę. Pracuję w tej samej firmię od półtora roku i gdy dostałem pracę, chodziłem ucieszony i zmotywowany. Uwielbiałem rozmawiać z szefem i resztą ludzi. Teraz wszystko jest mi obojętne. Czasami połowę dnia pracy spędzam na fejsbuku. Ostatnio nawet musiałem się wytłumaczyć ze słabej wydajności, ale udało mi się wyjść. To jest chyba jeszcze bardziej demotywujące. Chciałbym dojść przyczyny dlaczego tak nagle po prostu wszystko straciło sens. Zawsze bałem się dojrzewania. Czuję jakby część mnie już zupełnie zezgredziała i "poddała się", a jednocześnie część mnie nie chcę tego. W tym roku byłem na dwóch weselach, siostry ciotecznej i koleżanki z grupy, co też wprowadziło nastrój, że ten czas to już teraz. Dawno nie grałem już w nogę, nie byłem na siłowni. Przytyłem. Na poprawę nastroju pierwszym krokiem ma być dla mnie schudnięcie, chociaż przyznam, że nigdy nie byłem mniej zmotywowany. Kiedyś chodziłem z kumplami do klubów, oczywiście piliśmy dużo i "robiliśmy trzodę", ale teraz jak się wybiorę to rzadko mam odwagę podchodzić do innych kobiet, wolę bezpieczne towarzystwo koleżanek. Dodatkowo dziewczyna z którą kiedyś chciałem być wydzwania do mnie, zaprasza na imprezy, ale ja już nie czuję tego. Zdarzyła mi się niedawno patologiczna sytuacja. Urocza dziewczyna słodzi mi, siedzimy razem na balkonie, rozmawiamy, proponuje, żeby tańczyć na balkonie, a ja tylko neguję każdy jej komplement i czuję się bardzo nieswoją. Niestety teraz jak to czytam wydaje mi się, że konkretnie jest ze mną coś nie tak, ale część mnie chcę z tego wyjsć. Gdzie mogę zacząć?
×