Skocz do zawartości
Nerwica.com

AmanitaMuscaria

Użytkownik
  • Postów

    3
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia AmanitaMuscaria

  1. AmanitaMuscaria

    Depresja objawy

    Dziękuję za odpowiedzi. Pójde do psychologa, może mi pomoże :) Pozdrawiam serdecznie
  2. AmanitaMuscaria

    Depresja objawy

    Z tym płaczem, to sama nie wiem jak to się dzieje, ale przynosi mi ulgę. Wszystko duszę w sobie, wszelkie problemy rozterki, niepowodzenia, a jak tego się nazbiera, to po prostu pękam i zalewam się łazami i wtedy jest mi lepiej chociaz na chwilę. Nie wiem skąd sie to bierze, ja nigdy wczesniej nie miałam takich problemów. Może coś się stało wcześniej takiego, ale ja niestety nie pamiętam. co do poczucia własnej wartości, to myślę, że nie mam chyba zanizonej samoceny. Ciągle cały czas wydaje mi się,ze nikomu (oprócz chłopaka)na mnie po prostu nie zależy, że nikt mnie nie kocha i że wszyscy mają mnie gdzieś. Nawet moja własna matka taka jest. Ja wiem, ze to wszystko to moja wina, ze tak się dzieje, tylko, ze nie wiem gdzie robię błąd i co robię źle, skoro nikt mnie nie lubi. cały czas staram się walczyć, spędzam jaknajwięcej czasu z chłopakiem i staram się unikać tych chwil, kiedy jestem kompletnie sama. Staram się czymś zajmować, aby nie myslec o jakis depresjach, przygnębieniach - ale nie udaje się, to ciągle do mnie powraca jak taki bumerang Pozdrawiam
  3. AmanitaMuscaria

    Depresja objawy

    Witam Zarejestrowałam się na tym forum, bo czuję, ze nie potrafię już sobie radzić. Widziałam, ze dużo jest takich tematów, to od razu poczułam, ze nie jestem osamotniona. Napisanie tego postu pomoże mi się 'wypisać", przelać emocje, bo nie bardzo mam z kim porozmawiac. Na pozór wszystko wygląda całkiem normalnie. Studiuję, mam cudownego chłopaka, ze znajomymi z uczelni rozmawiam normalnie i nawet się usmiecham. To wszystko tkwi niestety we mnie i nie potrafię sobie z tym poradzić. Zaczęło się to jakoś na jesieni. Miałam ciągłe huśtawki nastrojów, raz smiech, potem złość i płacz. Myslałam, ze to dlatego, ze jest jesien, zmiana pogody. Niestety trwało to cały czas i nie ustępowało. Byłam rozdrażniona, wystarczyło, że moj chłopak powiedział lub napisał na gg - coś, co było nie po mojej mysli, a w ciągu sekundy zalewałam się łzami i wpadałam w jakies spazmy. Bywało, że nagle wybuchałam płaczem bez powodu, a płacząc powtarzałam sobie, ze 'mam dosyc wszystkiego'. To wszystko trwa do tej pory, na chwilę ustało, na miesiąc chyba, ale znowu się zaczeło. Ciągle na coś choruję. Mam anemię, cięzką alergię na kurz, biore przez to ciągle jakies leki i strasznie mi z tym zle. Czasami mam wrazenie, ze jestem cięzarem dla mojego chłopaka, bo ciągle mnie coś boli, bo ciągle coś mi jest. mam wrażenie, że jestem strasznie upierdliwa z tym. On się złości na mnie jak tak mówię, ale ja nie potrafię przestać tak mysleć. Ostatnio zaczęłam mieć myśli samobójcze. Mówiłam mamie o tym, że chyba mam depresję, ale ona lekceważy wszystko co mówię, bo uważa, ze sobie wymyślam. Smutki i rozterki 'topię" paląc marihuanę, bo pozwala mi to na chwilę chociaż przestać myslec o tym jak mi zle, jak bardzo zle się czuję z tym wszystkim. Nie mam żadnych bliskich znajomych, żadnych przyjaciół, nawet przyjaciółki nie mam, bo ta, która myslałam, ze nią jest, zrobiła ze mnie śmiecia jak się dowiedziała, ze biorę narkotyki, po prostu odsuneła się ode mnie i nawet nie odpisała na życzenia świąteczne, które jej wysłałam. Wydaje mi się, ze nikt mnie nie lubi, bo jak inni chcą ode mnie pomocy, to ja nigdy nie odmawiam - a gdy ja szukam wsparcia lub pomocy - to nikt mi nigdy nie chce pomóc. Nie wiem, pewnie wyolbrzymiam - bo tak powiedziałaby moja matka, ale wydaje mi się, ze nie jestem nikomu potrzebna na tym świecie. Jedyną osobą, na której mi zalezy - jest mój chłopak. To dla niego chce mi się zyć, ale boję się, ze jakby go nie było, to nie walczyłabym, poddałabym się od razu. Dlatego się tu więc zarejestrowałam, bo chciałam się podzielić swoimi uczuciami. Nie pisałam wszystkiego, co mi leży na sercu, bo to temat rzeka i mogłabym pisac pisać. Nie wiem co robić, nie radzę sobie sama, czasami mam ochotę po prostu zniknać, uciec przed tym wszystkim. Nie mogę już znieść tego ciągłego płaczu, a nie potrafię go powstrzymać. Ciagle wszystko mnie drazni, wkurza, idąc metrem - mam jakąś fobię, strasznie drażnią mnie ludzie na około, w ogole chyba ludzi nie lubię. Najlepiej mi chyba siedzieć samej, wtedy wpatruję się w jakiś kąt godzinami i wyłączam kompletnie, bo będąc z moim chłopakiem - on zawsze widzi, ze coś ze mną jest nie tak i próbuje pomagac, wyciągac to ze mnie, pyta co się dzieje, a ja tak strasznie chciałabym mu o tym powiedziec, ale nie potrafię tego z siebie wydusić, wszystko kumuluję w sobie, az w koncu - gdy jestem sama wybucham płaczem, złością - i wtedy robi mi się lepiej. Przepraszam, ze taki długi mi ten post wyszedł. Nie planowałam tego, ale jak napisałam jedno, to reszta juz sama popłynęła. Czy powinnam pójsć do psychologa z tym ? Strasznie się boję, ze jeżeli psycholog/psychiatra zapyta o narkotyki - to nie skłamię, a wtedy - boję się, ze uzna mnie za narkomankę i umieści na jakimś odwyku - a mnie nie o to chodzi. Szczerze mówiąc, to ja sama nie wiem jakiej pomocy oczekuję, ale jestem już zmęczona tym wszystkim, chciałabym, aby moje zycie wróciło do normalności i abym znowu mogła się śmiać cały czas bez strachu, ze zaraz cos się we mnie popsuje i wybuchnę spazmatycznym płaczem lub złością, których nie będę potrafiła powstrzymać. Pozdrawiam serdecznie
×